Gościnne publikacjeRecenzje seriali

To zawsze Agatha – odcinek 4, sezon 1 (Opinia bezspoilerowa)

Opinia pierwotnie została opublikowana na fanpage Avalon – Marvel Comics.

„AGATHA ALL ALONG” dalej ogląda się bardzo dobrze!

Po lekkim kręceniu nosem przy trzecim epizodzie, w tym tygodniu muszę powiedzieć, że odcinek czwarty jest – na ten moment – chyba moim ulubionym rozdziałem w historii Agathy i jej „kręgu”.

Myślę że ogromna w tym zasługa Aubrey Plazy, która wreszcie dołączyła do ekipy (jej pojawienie się w tym odcinku zostało zdradzone przez materiały promocyjne). Po pierwsze, Rio Vidal to postać z ogromnym potencjałem, wprowadzająca charakterystyczny vibe „dziwności”, niepokoju, trochę zabawny, trochę straszny, ale na pewno mocno zapadający w pamięć. Po drugie – ekranowa energia Plazy w scenach z Kathryn Hahn po prostu robi wrażenie. Ich konfrontacje naprawdę umiejętnie sprzedają mi ciężar i skomplikowanie relacji łączących obie panie.

I nie, to nie jest powtórka Lenny’ego Buskera z serialu „Legion”.

Bardzo podoba mi się również cała estetyka serialu – kupuję i Drogę Wiedźm, która budzi skojarzenia z filmami z lat 30 / 40 XX wieku, i gwałtowne przejście w pstrokaty klimat z lat 70. Pasuje mi ta zabawa różnymi konwencjami, pozostająca konsekwencją bardzo dobrego pomysłu wyjściowego, czyli hasła, że „Droga dostosowuje się do idącego”. Dzięki temu, poza wizualnym urozmaiceniem opowieści, mamy możliwość zahaczenia o psychikę bohaterek na mniej standardowym poziomie niż dotychczas .

Poszczególne postacie wreszcie dają się polubić nieco bardziej – dzięki scenom rozmów (zwłaszcza porównywania ciężkich losów przy ognisku) możemy wreszcie poznać szczegóły ich historii oraz motywacje towarzyszące decyzji o dołączeniu do Agathy. Sama Harkness również nabiera charakteru – w przypadku jej wątku twórcy bardzo umiejętnie balansują tajemnice, kreśląc obraz niejednoznacznej, zdeterminowanej, ale i potencjalnie skrzywdzonej osoby.

Bardzo ciekawie wypada również stopniowe odzieranie głównej bohaterki z jej nadekspresyjnej maniery – widać, że pod płaszczykiem ogromnej pewności siebie, przesadnych złośliwości i całej gammy przesadzonych, teatralnych zachowań kryje się ktoś inny.

Bardzo ciekawi mnie, w którą stronę ostatecznie podąży jej rozwój, bo dróg jest kilka i to równie intrygujących.

Na plus zaliczam również rozbudowywanie lore wiedźm – lepiej wypadają subtelniejsze odniesienia do historii czarownic oraz pewnych „kwestii mistycznych” (żywioły, fazy księżyca), trochę gorzej konsekwencja w opisywaniu kolejnych elementów magicznego świata. Część zaklęć jest opisywana bardzo dokładnie, a część, niestety, tłumaczona „z marszu”, albo nie wyjaśniana w ogóle.

Na minus oceniłbym również samą próbę – podbudowa była bardzo intrygująca i chociaż uwielbiam motywy muzyczne, chaos podczas „organizowania się” kręgu w trakcie zadania uważam za zbyt duży, a przez wstawki humorystyczne nieco nie czułem stawki.

Te drobne mankamenty nie zmieniają jednak faktu, że w dalszym ciągu dobrze się bawię oglądając ten serial (nawet znając spoilery dotyczące tożsamości postaci) 

Mam nadzieję, że podobny poziom zostanie utrzymany do końca opowieści.