Recenzje seriali

„A gdyby…?” – Trzeci sezon (Opinia bezspoilerowa)

Trzeci sezon „A gdyby…?” spodobał mi się najbardziej na tle poprzednich, głównie dzięki świeżości pomysłów, które stały się punktem wyjścia dla alternatywnych historii oraz zachowując jakość animacji, którą polubiłem od samego początku. Skupiono się tu na postaciach próbujących odegrać większą rolę po wydarzeniach z „Avengers: Endgame”, lecz z powodu ograniczonego czasu ekranowego nie zdobyły one należnej popularności, jak np. Riri Williams, kreowana na następczynię Tony’ego Starka.

fot. Disney+

Twórcy postawili na różnorodność tonu, przeplatając poważniejsze historie – takie jak wizja postapokaliptycznej Ziemi zdominowanej przez potwory powstałe wskutek promieniowania gamma – z bardziej humorystycznymi wątkami, a komediowymi wątkami np. absurdalny romans Kaczora Howarda z Darcy Lewis, który celowo przerysowano, tworząc komedię przekraczającą granice gatunku i bawiącą się formą. Trzeci sezon zaangażował mnie dzięki tej różnorodności nastrojów, płynnie przeplatając historie. Mimo to pomysły twórców nie były pozbawione wad np. niektóre wątki nie zostały odpowiednio rozwinięte, co wynikało z ograniczonego czasu antenowego (urok antologii):

  • Pierwszy odcinek „A gdyby… Hulk walczył z Mech Avengers?” był dobrze zrealizowaną przygodą akcji, łączącą klimaty „Pacific Rim”, „Power Rangers” i „Godzilli”. Twórcy solidnie zarysowali zniszczoną rzeczywistość oraz zagrożenie, a dynamiczne walki zachwycały rozmachem. Niestety, brak czasu ekranowego uniemożliwił rozwinięcie relacji między Avengersami, przez co niektóre postacie zaledwie zaznaczyły swoją obecność, a część z nich była trudna do rozpoznania – przeciwnie do relacji głównych bohaterów historii jak Sam i Banner.
  • Drugi odcinek „A gdyby… Agatha podbiła Hollywood?” to kreatywne połączenie magicznych ambicji Agathy z genezą Eternalsów i wyższych bytów, żeby wykreować mroczną a zarazem lekką historię dzięki unikalnej osobowości Agathy. Jednak końcówka odcinka zawiodła – działania bohaterki zostały zbyt szybko odwrócone, przez co jej decyzje były niezrozumiałe, a motywacje stracił na znaczeniu i historia zrobiła się płytka.
  • Trzeci odcinek „A gdyby… Red Guardian powstrzymał Zimowego Żołnierza?” miał przemyślany punkt wyjścia, a kumpelska relacja Bucky’ego z Red Guardianem była ujmująca i nieoczywista ze względu na ich uosobienia. Niestety, finałowy rozwój wydarzeń oparto na płytkiej zmianie charakteru Red Guardiana, który nagle zaczyna zachowywać się w sposób sprzeczny z tym, co prezentował przez cały odcinek, co osłabiło spójność fabuły.
  • Mój ulubiony odcinek „A gdyby… Kaczor Howard się ożenił?” bazował na absurdalnym, zbędnym romansie Howarda z Darcy. Początkowo fabuła była na tyle głupia, że zastanawiałem się po co to oglądam, ale z każdą minutą przekonywała mnie swoją samoświadomą komedią. Wyśmiewano tu popularne motywy zagrożeń z MCU, przedstawiając je w przerysowany i humorystyczny sposób, nie udając że ma to być ambitna czy poważna historia. Niestety, ograniczony czas odcinka sprawił, że najważniejsze pytania pozostały bez odpowiedzi, co odebrało historii większy sens.

Ostatnie minuty 5. i 6. odcinka przygotowują grunt pod finał sezonu, rozgrywający się w dwóch ostatnich epizodach. To kulminacja wątków z alternatywnych światów rozwijanych w poprzednich sezonach, z udziałem Peggy Carter i Doktora Strange’a. Zakończenie oceniam pozytywnie – wszystkie wątki prowadzące do finału zostały solidnie przedstawione, wprowadzono bardzo ważne informacje sięgające korzeni multiwersum, a rozwój wydarzeń wybrzmiał odpowiednio. Z finału wychodzi przekaz końcowy, który daje twórcom pole do dalszego rozwijania MCU (zarazem nic obowiązkowego dla widzów).

fot. Disney+

Choreografia drużynowej walki była jedną z najbardziej kreatywnych w MCU, z umiejętnie wykorzystanymi mocami walczących, co zapewniło widowiskowość i rozmach. Na tym etapie wprowadzono też nowe postacie jak Storm (pokazana w materiałach promocyjnych 3. sezonu), co deklaruje treść na kolejne projekty MCU. Ale ograniczona długość odcinków ponownie dała się we znaki – niektóre wątki miały bezsensowne wyjaśnienia lub zabrakło dopowiedzenia kilku istotnych kwestii. Fabuła chwilami zahaczała o absurd, a rozwiązania problemów trudno było traktować poważnie np. przekombinowany sposób zdobycia przewagi w kryzysowej chwili walki, który nie był logiczny dla całej serii.