Recenzje seriali

Reacher – Sezon 1 (Opinia bezspoilerowa)

Pierwszy sezon „Reacher” to serialowa adaptacja Prime Video książki „Killing Floor” Lee Childa, w której śledzimy losy Jacka Reachera – byłego żołnierza podróżującego przez Stany Zjednoczone. W trakcie swojej wędrówki zostaje uwikłany w lokalną intrygę, która niespodziewanie okazuje się powiązana z jego rodziną. Serial łączy szpiegowską atmosferę z klasycznym kinem akcji, w którym elementy śledztwa, dynamiczne starcia i charakterystyczny humor są na porządku dziennym.

Już pierwszy odcinek przyciągnął mnie jasno określoną fabułą i luźnym klimatem. Historia jest stosunkowo prosta, ale twórcy świetnie manipulują ujawnianymi faktami, wielokrotnie kierując bohaterów na różne tropy, co sprawia, że główna intryga wydaje się bardziej zawiła. Serial płynnie balansuje między klasycznym śledztwem – gdzie drużyna głównego bohatera zbiera poszlaki i rozdziela zadania – a pełnymi napięcia sekwencjami akcji, w których postacie muszą walczyć o swoje życie i robią to w widowiskowy, często brutalny sposób. Reacher, jako bohater, od początku mierzy się z różnorodnymi wyzwaniami, a jego umiejętności i postawa sprawiają, że stawia im czoła w sposób wiarygodny. Szczególne brawa należą się twórcom scen akcji, którzy doskonale wykorzystują zarówno cechy bohaterów, jak i otoczenie, aby uatrakcyjnić każdą sekwencję np. Reacher potrafi zrobić użytek z dowolnego przedmiotu – czy to jako broni, czy elementu kamuflażu – dzięki czemu każda scena akcji jest unikalna, bez powielania schematów.

fot. Prime Video / IMBD

Pierwszy sezon oferuje galerię świetnie wykreowanych postaci, które zostały obsadzone idealnie. Alan Ritchson jako Jack Reacher wypada autentycznie w roli sztywnego byłego wojskowego, którego drętwe żarty idealnie wpasowują się w sytuacje. Jego motywacje są twarde i jasno określone, a retrospekcje, pojawiające się w odpowiednich momentach, dodają głębi zarówno jego postaci, jak i kluczowym relacjom. W otoczeniu Reachera błyszczą Roscoe (Willa Fitzgerald) i Oscar (Malcolm Goodwin), którzy wnoszą do fabuły dużo energii i świeżości. Chemia między tą trójką jest tak intensywna, że nawet najprostsze sceny nabierają swojskiego, przyjemnego klimatu. Szczególnie bawiły mnie drobne przepychanki słowne między Jackiem a Oscarem, wypełnione sytuacyjnym humorem. Równie udanie wypadają czarne charaktery, które mają wystarczająco dużo czasu ekranowego, by zaznaczyć swoją obecność w historii. Choć ich motywacje są dobrze zarysowane i wprowadzają polityczne tony do fabuły, można odnieść wrażenie, że sami antagoniści nie zostali w pełni wykorzystani – zabrakło większego rozwinięcia ich życiorysów, które mogłyby jeszcze bardziej urozmaicić serial.

Pierwszy sezon „Reacher” dostarczył mi wielu emocji, szczególnie podczas scen akcji. Te bardziej kameralne – jak barowe bójki czy skradanie się do przeciwników – były równie angażujące, co widowiskowe eksplozje i starcia z użyciem ciężkiej broni. Brutalne przedstawienie obrażeń dodawało tym scenom realizmu i mocniejszego wydźwięku. Strona audiowizualna stoi na wysokim poziomie – doskonale dobrana ścieżka dźwiękowa, realistyczne efekty specjalne i świetna praca kamery sprawiają, że każda scena jest dopracowana w najmniejszych detalach. Niektóre wydarzenia mogą budzić wątpliwości co do ich realizmu, a bohaterowie dość luźno podchodzą do kwestii moralności. Choć początkowo jest to powód do kłótni między postaciami, z czasem temat przestaje być poruszany. Nie były to jednak elementy, które przeszkadzały mi w oglądaniu – zwracam na nie uwagę, ponieważ dla niektórych widzów mogą być istotne.