Creature Commandos – Odcinek 6 (Opinia bezspoilerowa)
Szósty odcinek „Creature Commandos” stanowi doskonałą podbudowę pod finał, dostarczając widzom szerokiej gamy emocji. Szczególną uwagę przykuwa wątek przeszłości Phosphorusa, przedstawiony za pomocą retrospekcji z Gotham. Jest to jedna z najmroczniejszych opowieści wśród wszystkich historii bohaterów, idealnie wpisująca się w konwencję kultowego motywu „One Bad Day” – mroczna, brutalna i bezpośrednia historia, ukazująca, jak „jeden zły dzień” może kompletnie zrujnować życie człowieka. Retrospekcje wzbudzają silne emocje, a ich kulminacyjna scena pozostaje niezapomniana.
Główna akcja odcinka jest prowadzona w sposób płynny, sprawnie przechodząc między bohaterami, co pozwala na sensowne domknięcie poszczególnych wątków. Jednocześnie rozbudowuje postacie, dostarczając wielu poruszających momentów. Przykładem jest scena z Łasicą, której chwilowe szczęście wywołuje wzruszenie, czy też moment triumfu Niny, gdy odważnie pokazuje swoją siłę. Warto również wyróżnić postać Bride, która w subtelny sposób przełamuje swoje bariery, zyskując sympatię widzów.
Losy Flaga pozostają tajemnicze, rodząc więcej pytań niż odpowiedzi – szczególnie w kontekście jego roli w nadchodzących produkcjach takich jak „Superman” i „Peacemaker”. Podobnie wątki pozostałych bohaterów, choć z pozoru przewidywalne, pozostawiają przestrzeń na zaskoczenie. James Gunn w swoich wypowiedziach sugerował, że finał „Creature Commandos” będzie miał znaczący wpływ na rozwój fabuły drugiego sezonu „Peacemaker” oraz serialu „Lanterns”, co wzbudza dodatkowe zainteresowanie. Nie można pominąć postaci Frankensteina, którego działania przypominające zabawę w „kotka i myszkę” wnoszą dodatkową dynamikę do narracji i mogą znacząco skomplikować fabułę finału.