Legenda Vox Machiny – Sezon 3 (Opinia bezspoilerowa)
Trzeci sezon Vox Machina to emocjonalna jazda bez trzymanki, która przebija poprzednie odsłony serii. Wątki ze smokami osiągnęły kulminację, dostarczając spektakularnych starć pełnych napięcia i zwrotów akcji, gdzie tytułowi bohaterowie wykazali się kreatywnością, łącząc moce w nieoczekiwane kombinacje czy osobiście brali batalie na własne barki. Pojedynkom towarzyszyła krew, niespodziewane zagrywki i poświęcenia, które dzięki wcześniej rozwiniętym relacjom bohaterów (i wartościowym retrospekcjom) miały jeszcze mocniejszy wydźwięk – najczęściej dramaturgiczny, wzruszający. Twórcy konsekwentnie rozwijali wcześniej zapoczątkowane romantyczne wątki między postaciami, budując napięcie i sprawiając, że kluczowe momenty potrafią naprawdę wzruszyć.
Trzeci sezon szczególnie mocno podkreśla rozwój bohaterów, którzy odegrali kluczowe role w walkach. Wątki rozwoju Keyleth i Pike odkrywają zupełnie nowe możliwości bohaterek, na dodatek wzbogacając lore Exandrii, ale i wprowadzając nowe, intrygujące postacie z mniejszymi rolami. Szczególnie zapada w pamięć trening Pike, który nie tylko ujawnia jej wewnętrzne wątpliwości, ale pokazuje, jak wykorzystuje swoje zdolności do manipulowania przeciwnikami w stresujących sytuacjach. Rozwój innych bohaterów wprowadza odpowiednią dramaturgię, w szokujący sposób przekracza pewne granice, tworząc solidny fundament pod czwarty sezon – szczególnie że Amazon już potwierdził jego powstanie.
Nie wszystkie wątki były równie przekonujące np. rodzinny wątek Scanlana wydaje się dodany na siłę, a jego relacja z córką nie ma wystarczającej chemii, co utrudnia zaangażowanie. Do tego Scanlan często opuszcza drużynę w decydujących momentach, co może irytować i wybijać z emocjonalnego przywiązania, żeby poczuć wewnętrzny konflikt barda. Natomiast Gorg pozostaje bez większego rozwoju w tym sezonie – jego postać to po prostu zabawny, tępy osiłek bez szczególnej roli do odegrania, co w porównaniu z innymi (i poprzednimi sezonami) wypada dość płytko.