Gościnne publikacjeRecenzje seriali

To zawsze Agatha – Odcinki 1-2, sezon 1 (Opinia bezspoilerowa)

Opinia pierwotnie została opublikowana na fanpage Avalon – Marvel Comics

Nie ma co niepotrzebnie budować napięcia – początek serialu spodobał mi się bardziej, niż myślałem 

Naprawdę dobrze się bawiłem i to od pierwszej sceny!

Produkcja rozpoczyna się bowiem niestandardowo, w konwencji (zdradzonej przez materiały promocyjne), z której stara się wycisnąć naprawdę sporo. Moim zdaniem bardzo dobrze wypada z jednej strony operowanie pewnymi kliszami gatunkowymi (to intro), z drugiej wplatanie w historię kolejnych tajemnic i niedopowiedzeń. Dzięki temu klimat premierowego odcinka rzeczywiście przypomina to, co widzieliśmy w początkowych epizodach „WandaVision” nie będąc przy tym powtórką z rozrywki.

Drugi odcinek tonalnie skręca w inną, „znajomą” stronę, ale spodobał mi się bardziej od swojego poprzednika.

Ogromna w tym zasługa sposobu realizacji, bo chociaż epizod traktuje o standardowym zbieraniu drużyny (co też zdradzały materiały promocyjne) to motyw ten jest po prostu fantastycznie ograny. Kawał dobrej roboty wykonują aktorki wcielające się w członkinie „kręgu” wiedźm, nadając swoim postaciom sporo charakteru. Z całej ekipy najbardziej zaskoczyła mnie tutaj Sasheer Zamata w roli Jennifer Kale, moim zdaniem przebijająca charyzmą świetną Pati LuPone.

Kupuję przy tym nie tylko wszystkie tajemnice wrzucane do tego serialu (tak, z sekretną tożsamością „Synka” [napisy] / „Młodego” [dubbing] włącznie), ale także wszelkie wstawki dotyczące lore wiedźm (na razie bardziej sugestie, niż konkretne informacje, ale też nawiązujące do mitów, podań i legend) oraz – co najważniejsze – okruchy backstory Agathy. Szczególnie ten aspekt historii przypadł mi do gustu – mimo, że wszystko obraca się w ramach konwencji komediowej, to jednak dostajemy wyraźne wskazówki, że Agatha ma na sumieniu zdecydowanie więcej, niż mogło się wydawać po jej występie w „WandaVision” (co powoduje, że ma spory potencjał na bycie zdecydowanie ciekawszą, bardziej złożoną postacią niż dała się poznać w ramach swojego debiutu).

Mam ogromną nadzieję, że uda nam się zgłębić jej historię w podobny sposób, jak miało to miejsce w przypadku Wandy Maximoff.

Jednocześnie z kwestią rozbudowy lore związany jest mój główny zarzut – dialogi postaci są przesadnie ekspozycyjne. Poszczególne rozmowy składają się z wymiany informacji, które w jakichś 70 – 80 procentach są znane wszystkim uczestnikom debaty. Ich powtórzenie potrzebne jest wyłącznie widzom.

Zgadzam się także, że serial momentami stara się być przesadnie zabawny, a przez to wybija z opowieści – zwłaszcza jedna, króciutka scena z drugiego odcinka jest tak absurdalna (i przy tym średnio śmieszna), że zupełnie nie pasuje do reszty. Niektóre, pomniejsze pomysły scenariuszowe też mogły być zrealizowane nieco lepiej, bo wypadają lekko nieporadnie.

Odcinki nadrabiają jednak wyjątkowym, eklektycznym klimatem ni to mistycznym, ni to komediowym (dużo żartów siada porządnie), ni to fantasy, ni to „kina nowej przygody” (mamy quest, zebranie drużyny wyrzutków i tajemnicze, póki co nieco abstrakcyjne zagrożenie) oraz fenomenalną grą aktorską Kathryn Hahn. Uwielbiam ją w roli Agathy – jest pełna energii, charyzmy, uroku osobistego i niewymuszonego poczucia humoru. Świetnie sprawdza się w duecie z Joe Lockem, który również zalicza bardzo udany występ jako „Synek” (serio, uwielbiam tę wstawkę, zupełnie nie sugeruje, z kim mamy do czynienia).

No i jestem kupiony numerem muzycznym – nie dość, że piosenka wpada w ucho, to całkiem nieźle komponuje się z wydarzeniami serialu

Jeżeli serial utrzyma podobny poziom w kolejnych odcinkach naprawdę zadowolony.

Czekam na więcej!