Reacher – Sezon 2 (Opinia bezspoilerowa)
Drugi sezon Reacher adaptuje jedenastą powieść Lee Childa, Elita zabójców, w której tytułowy bohater musi powstrzymać serię morderstw wymierzonych w jego dawnych towarzyszy z jednostki specjalnej. Stawka jest wysoka od samego początku, bo na celowniku morderców znajduje się także sam Reacher.

Początkowe odcinki sezonu nie zrobiły na mnie najlepszego wrażenia. Serial powielał schematy z pierwszego sezonu, ale zabrakło mu tej intrygującej warstwy tajemnicy, która wcześniej sprawiała, że każdy nowy trop rodził więcej pytań niż odpowiedzi. W nowej odsłonie historia od razu jest bardziej przewidywalna, a elementy układanki zbyt szybko wskakują na swoje miejsce, co ogranicza momenty zaskoczenia. Główny antagonista również nie budzi większych emocji – jego motywacje są dość sztampowe, a osobista relacja z Reacherem jest praktycznie zerowa, przez co nie czułem między nimi prawdziwej rywalizacji. Wydaje mi się, że ujawnienie go zbyt wcześnie odebrało historii kluczowy element napięcia, który tak dobrze działał w pierwszym sezonie, zmuszając widzów do snucia własnych teorii aż do samego końca.
Na szczęście ten początkowy brak emocji trwał tylko przez dwa pierwsze odcinki. Gdy fabuła nabrała tempa, całość zaczęła przypominać dobrą zabawę w kotka i myszkę, pełną intensywnych pościgów i zwrotów akcji, które jest lepiej bawiły się otoczeniem i umiejętnościami bohaterów (było więcej wybuchów i krwi, rodem z prawdziwego kina akcji). Choć główna intryga została szybko wyłożona na stół, a tożsamość manipulatora była jasna, to twórcy umiejętnie komplikowali sytuację, utrzymując napięcie np. prawdziwy cel działań gliniarza Russo. Dużą rolę odegrały tutaj relacje Reachera z dawnymi towarzyszami broni – każdy z nich miał własną historię i motywacje, które nie były od razu oczywiste. Poszczególne wątki zostały dobrze rozłożone w czasie, dzięki czemu historia była zamknięta i kompletna, a mimo drobnych naciągnięć fabularnych pozostawała wiarygodna i angażująca.

Największą zaletą tego sezonu jest jednak głębsze sięgnięcie do przeszłości Reachera. Otrzymaliśmy więcej retrospekcji niż w pierwszym sezonie, a co ważniejsze – były one ciekawsze i miały większy wpływ na główną historię. Dzięki nim intencje niektórych bohaterów stały się bardziej złożone, a niektóre wydarzenia nabrały dodatkowego kontekstu. Były też świetnym pretekstem do pokazania, dlaczego Reacher jest tak specyficzny i jakie doświadczenia ukształtowały jego charakter. Nowi i starzy towarzysze głównego bohatera to dobrze wykreowane postacie, którym doskonale dobrani aktorzy nadali charyzmy i wiarygodności – zarówno pod względem osobowości, jak i warunków fizycznych. Między bohaterami czuć było autentyczną chemię, co świetnie działało zarówno w momentach dynamicznych, podczas efektownych i pomysłowo zrealizowanych walk, jak i w spokojniejszych scenach, kiedy mogli po prostu usiąść, rzucić kilka ciętych ripost i dać się ponieść wzajemnym napięciom.