Genialna Przyjaciółka – Sezon 4 (Opinia spoilerowa)
Czwarty, finałowy sezon serialu „Genialna przyjaciółka” rozpoczyna się w momencie, gdy Lenu decyduje się na wspólne życie z Ninem. Ta decyzja wywraca jej codzienność do góry nogami, a kolejne zwroty akcji znacząco wpływają na dalsze wybory głównej bohaterki.
W tym sezonie następuje całkowita zmiana obsady na starszych aktorów, co pozwala opowiedzieć ostatni rozdział historii dwóch przyjaciółek. Uważam, że Alba Rohrwacher i Irene Maiorino, wcielające się w Elenę i Lilę, bardzo dobrze pasowały wizualnie do swoich postaci. Szybko przyzwyczaiłam się do nowych twarzy bohaterek, ponieważ ich relacja została przedstawiona w sposób wiarygodny i pełen emocji. Chemia między aktorkami sprawiała, że łatwo było uwierzyć w głębię ich więzi. Trudniej natomiast przyszło mi zaakceptowanie nowego wyglądu innych postaci. Czasami miałam trudności z ich rozpoznaniem i połączeniem z wcześniejszymi odtwórcami ról, co powodowało chwilowe zagubienie w fabule.

Na początku sezonu skupiamy się na relacji Lenu z Ninem, z którym zaczyna dzielić codzienne życie. Często czułam frustrację, ponieważ bohaterka zdawała sobie sprawę, że tkwi w toksycznym związku, a mimo to nie potrafiła z niego zrezygnować. Na każdym kroku widziałam, jak negatywnym człowiekiem jest Nino, co budziło we mnie złość, a w pewnym momencie nawet znużenie. W wyniku tego pewne wątki, takie jak choroba matki Lenu, wydawały się niedostatecznie wyeksponowane. Zazdrosne myśli głównej bohaterki sprawiły, że emocjonalny wymiar tej straty nie wybrzmiał w pełni. Cieszyłam się, gdy jej związek z Ninem wreszcie dobiegł końca, ponieważ dzięki temu fabuła nabrała nowej dynamiki i pojawiło się wiele interesujących wydarzeń.
W drugiej połowie sezonu pojawia się szereg tragicznych wątków, które poruszają widza. Lenu wraca z dziećmi do dzielnicy, w której dorastała. Widać wyraźnie, jak bardzo się zmieniła w porównaniu do mieszkańców, którzy nadal trzymają się dawnych zwyczajów. Mimo starań, by się dopasować, nie czuje się tam naturalnie. Nie zauważa wielu rzeczy, które muszą jej tłumaczyć inni.
Najciekawszym aspektem pozostaje relacja Eleny i Lili. Na początku muszą one odnaleźć się na nowo, ponieważ ich życia zmieniły się diametralnie. Pojawia się między nimi dystans i niepewność, jednak wspólne doświadczenie ciąży zbliża je do siebie. Ich zażyłość jest silna, choć wielokrotnie wystawiana na próbę. Fascynujące jest to, jak ich relacja opiera się na nieustannym przyciąganiu i odpychaniu. W trudnych chwilach mogą na siebie liczyć, ale jednocześnie nie brakuje między nimi napięć i konfliktów. Dla mnie nie była to relacja zdrowa, co skłoniło mnie do refleksji nad tym, czym tak naprawdę powinna być prawdziwa przyjaźń. Nawet córki Eleny komentowały więź między kobietami, przedstawiając skrajnie odmienne opinie.

W tym sezonie silnie zaakcentowany został również wątek macierzyństwa. Elena ma trudne relacje z dziećmi, a rodzicielstwo nigdy nie było jej głównym celem. Stara się z tym mierzyć, choć nie przychodzi jej to łatwo. W pewnym momencie wydaje się, że relacje z córkami układają się dobrze, lecz w ostatnim odcinku wiele się zmienia. Często odnosiłam wrażenie, że Lenu bardziej pochłaniają jej przemyślenia niż realne życie i sprawy jej dzieci. Lila z kolei ukazana została jako znacznie bardziej kontrowersyjna matka. Widzimy dramatyczny poród, zaginięcie dziecka oraz uzależnienie syna od narkotyków. Choć nie rozumiałam wielu jej decyzji, odczuwałam współczucie wobec trudnych sytuacji, w których się znalazła.
Czwarty sezon dostarcza wielu emocji i zawiera liczne wydarzenia, choć nie wszystkie wątki zostały wystarczająco rozwinięte. Po obejrzeniu serialu sięgnęłam po informacje na temat książkowego pierwowzoru i dowiedziałam się, że tam wiele historii opisano bardziej szczegółowo. Miałam przeczucie, że ostatnie odcinki przedstawiają wydarzenia zbyt skrótowo, co się potwierdziło. Mimo tych niedociągnięć jestem zadowolona, ponieważ serial skłonił mnie do wielu refleksji na temat relacji międzyludzkich i ludzkich zachowań.