Arcane – Odcinki 4-6, sezon 2 (Opinia bezspoilerowa)
Druga część drugiego sezonu „Arcane”? Wgniotły mnie w kanapę!
Kolejne odcinki zaliczył naprawdę świetny rozwój pod kątem warstwy audiowizualnej. Twórcy eksperymentują z obrazem, wyciągając jeszcze więcej z poszczególnych scen. Idealnym przykładem są retrospekcje z przeszłości bohaterów, które mają szkicowy, malowniczy styl. To dodaje scenom lekkości, co świetnie kontrastuje z bardziej mrocznymi, teraźniejszymi wydarzeniami. Przedstawienia magicznych sfer przypominają psychodeliczne wizje, co dodaje im odpowiedniego, złożonego charakteru. Niesamowitym doświadczeniem było przedstawienie szału Warwicka z jego gry (doza szaleństwa wynikają z kolorystyki, artystyczna zabawa i umiejętne uchwycenie specjalnej umiejętności znanej z gry).
Odcinki skupiają się na historii sióstr, połączonej z wstrząsającą genezą wilczego potwora, Warwicka. Jako fan tej postaci nie spodziewałem się, że twórcy podejdą do jego wątku z taką głębią. Historia jest poruszająca przez tragizm Vander, który traci swoje człowieczeństwo. Zwroty akcji wywołują ciarki dzięki sugestywnym obrazom okrucieństwa, a kulminacyjne momenty wzruszają przez silną więź rodzinną Vanderaa z Vi i Jinx. Cała opowieść nabiera jeszcze większego znaczenia, gdy twórcy wykorzystują ją w kontekście współczesnej walki Ambesy o władzę (kolejny powód, by polubić tę postać za jej strategiczne myślenie). Do tego retrospekcje rzucają nowe światło na dawne dzieje Piltover.
Nie podobają mi się przeskoki czasowe w serialu. Między 4. a 5. odcinkiem występuje źle wykonany przeskok czasowy. Nagle widzimy, jak siostry spotykają się, jak gdyby nigdy nic, bez śladu nienawiści, którą wcześniej do siebie czuły, i zaskakująco spokojnie podchodzą do tematu Vandera. Brakuje wyjaśnienia, jak doszło do tego spotkania, przez co dotychczasowe budowanie motywacji bohaterów zostało zignorowane.
Podobne przyspieszenie dotyczy wątku Jayce’a. Choć zręczne zacieśnienie wszystkich wątków nadaje akcji rozmach, pozostawia jednak kilka pytań bez odpowiedzi. To sprawia, że momentami trudno zrozumieć motywacje niektórych postaci i ich decyzje. Historia nie jest pełna przez przeskoki czasowe – na wagę złota jest wcześniejsze dostarczenie ważnych informacji. Również zauważam brak konsekwencji w rozwijaniu postaci Caitlyn – o ile przechodzi sensowną przemianę, tak potrafi utracić całą motywację pod wpływem chwili, co pokazuje jej kontakt z Vi.