Aniela (Opinia bezspoilerowa)
„Aniela” to nowy polski serial dostępny na platformie Netflix, opowiadający o losach tytułowej bohaterki, w którą wciela się Małgorzata Kożuchowska. Kobieta po pewnym skandalu traci status i prestiż swojego dotychczasowego życia, a los kieruje ją do ośrodka edukacyjnego, gdzie styka się z młodzieżą z zupełnie innego świata. Już od pierwszych minut serial daje sygnał, że będzie balansować na granicy groteski i społecznej satyry, a co z tego finalnie wyszło?
Pierwsze dwa odcinki sprawiały na mnie mieszane wrażenie. Z jednej strony bawiłem się dobrze dzięki przerysowanemu humorowi, który dominował ton większości scen. Absurd mieszał się tu z komedią sytuacyjną, a aktorzy wyraźnie czuli, jak wykorzystać ekspresję i charyzmę, by wycisnąć ze scen maksimum komicznego potencjału. Na szczególne uznanie zasługuje Małgorzata Kożuchowska, która z precyzją operowała krzykliwą mimiką, gestami i modulacją głosu, by oddać irytujący charakter bohaterki przyzwyczajonej do luksusu (dosłownie była „w swoim żywiole”, którego mogliśmy posmakować w „Rodzinka.pl”). A jednak w tych samych odcinkach potrafiła nagle zaskoczyć emocjonalną głębią w bardziej dramatycznych momentach. Z drugiej strony, niepokoił mnie fakt, że serial może pójść w stronę taniej groteski. Niektóre żarty były zbyt dosłowne, a sceny opierające się na seksualnych aluzjach czy naiwnych, niemal dziecinnych piosenkach, wydawały się oderwane od sensu i nadawały całości tandetny posmak. Obawiałem się, że taka estetyka zdominuje cały sezon, ponieważ w pierwszych odcinkach było tego dużo.

Na szczęście wrażenie to okazało się błędne. Wraz z trzecim odcinkiem ton serialu zaczyna się wyraźnie zmieniać. Humor zostaje lepiej wyważony, a w miejsce czystej komedii wchodzą tematy o większym ciężarze. Kiedy Aniela zaczyna więcej czasu spędzać z trudną młodzieżą, serial poszerza swoje pole obserwacji i skupia się bardziej na realiach życia młodych bohaterów. Choć nadal utrzymany jest młodzieżowy styl – dynamiczne zdjęcia, szybki montaż, muzyka kojarzona z okresem dojrzewania – to jednak treść zaczyna oferować „coś”. Poszczególne odcinki potrafią całkowicie porzucić komediowy ton, by skupić się na przemianie bohaterów. I nie chodzi tu tylko o samą Anielę, która pozostaje postacią pretensjonalną i wybuchową, ale powoli zaczyna zmieniać swoje wartości. Przestaje myśleć tylko o pieniądzach i zaczyna rozumieć innych. Co ważne, nie tylko ona przechodzi wewnętrzną przemianę. Młodzież, początkowo ukazana jako stereotypowa patologia, zaczyna ujawniać swoje emocje, wewnętrzne konflikty i historie, które nadają im indywidualność. Interakcje z Anielą wpływają na nich społecznie – otwierają się, mówią o swoich problemach, a ich postaci zyskują wiarygodność i sympatię. Ta zmiana budziła we mnie autentyczne zainteresowanie i zaangażowanie, przede wszystkim serial zaczął oferować mi więcej pełnoprawnych bohaterów, których chciało się częściej oglądać na ekranie.
Ciekawym zabiegiem narracyjnym było przełamywanie czwartej ściany. Główna bohaterka od czasu do czasu zwraca się bezpośrednio do widza, co wprowadza element zaskoczenia i ironicznego komentarza do sytuacji. Był to nie tylko chwyt formalny, ale też sposób na pogłębienie jej charakteru, często dopiero w tych momentach można było zrozumieć jej wewnętrzne motywacje i emocje, których nie dało się wyczytać z jej powierzchownego zachowania. Ten element świetnie zagrał również komediowo – niejednokrotnie dzięki temu ironiczny komentarz sprawiał, że sceny stawały się znacznie zabawniejsze niż wynikałoby to z ich treści. Szkoda, że nie użyto zabiegu przy innych bohaterach, mogłoby to podkręcić dynamikę serialu i jeszcze mocniej bawić się formułą.

Na duże uznanie zasługuje też warstwa wizualna. Serial wygląda bardzo dobrze. Praca kamery potrafiła zahipnotyzować, kadry były przemyślane i malownicze, a światło często budowało atmosferę sceny w sposób, który zachęcał, by zatrzymać się i przyjrzeć uważniej otoczeniu. Równie udane było udźwiękowienie. Muzyka, oparta głównie na rapie, którego osobiście nie jestem fanem, z czasem przestaje pełnić funkcję wyłącznie komediową. W miarę rozwoju fabuły staje się bardziej osobista, a teksty zyskują na znaczeniu i stanowią integralną część przemiany bohaterów. Choć merytoryka piosenek nie oferuje ambitnego podejścia do tematu, to broni je cała oprawa – pełnoprawne teledyski są zrealizowane budżetowo, a temat dopieszcza wnikliwe spojrzenie: od zróżnicowanych rapów (koncerty, bitwy freastalowe) po lekko naciągane działanie w branży.
Obsada to kolejny mocny punkt serialu. Pełno tu barwnych postaci, z których każda wnosi coś unikalnego. Co istotne, nie tylko główna bohaterka przyciąga uwagę. Choć Aniela nie była postacią, łatwo polubić, to wiele wnosiła do serialu i właśnie dzięki niej łatwiej było docenić resztę – postacie drugoplanowe zyskiwały na kontrastach. Fani Małgorzaty Kożuchowskiej i Cezarego Pazury będą usatysfakcjonowani, oboje otrzymali dużo przestrzeni do popisu, wykorzystując swoją komediową charyzmę w najlepszym stylu (w przypadku Pazury przełożyło się to na stworzenie charyzmatycznego czarnego charakteru, który miał komediowy ton, ale nie operował humorem zanadto). Wszyscy aktorzy odnaleźli się zarówno w scenach lekkich, jak i tych bardziej dramatycznych, ale szczególne uznanie należy się Gabrieli Muskałe. Jej podwójna rola – jako pewnej siebie prawniczki i niepewnej dyrektorki – została zagrana z taką precyzją, że przez chwilę miałem wrażenie, że to dwie różne osoby. Aktorsko był to popis najwyższej klasy.
Dziękujemy Netflix za przedpremierowy dostęp do serialu. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.