Arcane – Odcinki 7-9, sezon 2 (Opinia bezspoilerowa)
Ostatnia część finałowego sezonu „Arcane”? Konsekwentne i emocjonujące zamknięcie historii, której rozmach poruszył na wielu płaszczyznach i zostawił mały niedosyt.
Ostatnia część sezonu rozpoczęła się brakującym dopełnieniem wątków związanych z losami Jayce’a, Ekko i Heimerdingera. Retrospekcje umiejętnie wykorzystały motywy alternatywnych rzeczywistości i czasoprzestrzeni, które są już dobrze znane z lore gry. Podobało mi się, że twórcy zastosowali te elementy, aby ukazać różnorodne wizje świata i zmotywować bohaterów do działania. Wyjątkowo przypadły mi do gustu nieoczywiste relacje między postaciami, które zaskakiwały emocjonalnym podłożem i dobrze wyważonym tonem. Te interakcje, napisane naturalnie i bez przesady, wzbogaciły opowieść i uczyniły ją bardziej wartościową. Serial wybrał subtelne, poruszające historie zamiast spektakularnych bitew, które są domeną popularnych marek komiksowych – właśnie takie podejście preferuję w alternatywnych światach.
Przejście do głównej linii fabularnej było przygotowaniem gruntu pod epicką bitwę pomiędzy Noxus a Piltover. Moment, w którym bohaterowie mieli ostatnią szansę na kluczowe rozmowy, które rozwijały świat serialu i stawiały ich przed emocjonującymi wyzwaniami. Każda scena została dobrze przemyślana, by zarówno posuwać fabułę naprzód, jak i wyjaśniać bardziej skomplikowane aspekty uniwersum, np. rozmowa Viktora z Jayce’em rzuciła światło na funkcjonowanie sił wykraczających poza ludzkie rozumienie. Widać było również ewolucję bohaterów, takich jak Viktor czy Mel, co czyniło narrację spójną i konsekwentną. Niemniej jednak, w kilku miejscach można było odczuć niedosyt – niektóre motywy, jak rola Ambessy, Czarnej Róży czy pewne poświęcenia bohaterów, zostały jedynie zarysowane, pozostawiając widzów z niedopowiedzeniami. Epilog, choć emocjonujący, mógł zostać wydłużony o kilka minut, by doprecyzować niektóre kwestie, np. realizację celów przez pewnego naukowca znanego z gry. Czułem, że twórcy spieszyli się do widowiskowej walki, której woleli poświęcić więcej czasu i zostawić pewne kwestie w domysłach widzów, zamiast na spokojnie rozwinąć fabułę i dostarczyć odpowiedzi.
Finałowa walka była widowiskowa i przemyślana, dzięki kreatywnemu wykorzystaniu jednostek oraz umiejętności bohaterów. Dostrzeżenie ruchów znanych z gier było niewymuszonym ukłonem w stronę fanów. Końcowa faza starcia zachwyciła zarówno audiowizualnie, jak i emocjonalnie – stawka była wysoka, a każda wizualizacja niosła symboliczne znaczenie. Nawet na tym etapie pojawiały się nieoczywiste rozwiązania, sensowne w ramach zakresu umiejętności postaci i ich rozumowania, co wpływało na nieoczywisty odbiór historii. Finałowe rozwiązanie było dla mnie satysfakcjonujący i odpowiedni w ramach opowiadanej historii, a jego słodko-gorzki charakter podniósł wrażenia, ponieważ twórcy serialu podnieśli stawkę uśmiercając kluczowe postacie. Niemniej jednak, wcześniejszy przebieg wojny miejscami tracił emocjonalny ciężar, a niektóre zwroty fabularne, jak udział Vandera, wydawały się pozbawione większego znaczenia, wręcz puste i nie interesujący jego przebiegiem.
„Arcane” to dla mnie wyjątkowy serial, który dostarczył wielu emocji i pokazał, jak bogaty i fascynujący jest świat gry „League of Legends”. Choć nie jest to produkcja idealna fabularnie, zachwyca ambicją i umiejętnym balansowaniem między formą a treścią. Mam nadzieję, że kolejne projekty utrzymają równie wysoki poziom wykonania!