Wzgarda (Opinia bezspoilerowa)
Uwielbiam serię „Żniwiarz” Pauliny Hendel, więc gdy tylko zobaczyłam zapowiedź jej nowej książki, pod tytułem „Wzgarda„, jest połączeniem kryminału ze światem fantasy, wiedziałam, że muszę to przeczytać. I spokojnie mogę wam powiedzieć, że ta książka to jeden z najlepszych startów nowej serii, jakie ostatnio czytałam.
Brutalna, nierozwiązana sprawa sprzed lat wciąż nie daje spokoju naczelnikowi Sztormowi, który kieruje stróżami prawa na pełnej tajemnic wyspie. Miejscu, które kiedyś pełniło funkcję kolonii karnej. Gdy on i jego podwładni, ogr, złodziejka i młody nabytek z dobrej rodziny, zaczynają badać tajemnicze zaginięcie szanowanego obywatela, wszystko zaczyna się komplikować. Mroczne sekrety powoli wychodzą na powierzchnię. Czy magia naprawdę zniknęła z tego świata na zawsze?

Autorka, która do tej pory była raczej znana i kojarzona z tematyką słowiańską, tym razem wkracza w zupełnie nowe rejony. Tworzy ciekawy, dość mroczny świat fantasy inspirowany baśniami, pełen legendarnych stworzeń, takich jak ogry, elfy czy wampiry. Książka jest bardzo klimatyczna, ma lekko baśniowy wydźwięk, ale jednocześnie czuć w niej napięcie i tajemnicę. A wszystko to zgrabnie rozładowane czarnym humorem, który idealnie pasuje do tej opowieści.
Bardzo ciekawym pomysłem było osadzenie fabuły w tzw. nowym świecie, miejscu, które kiedyś pełniło funkcję zsyłki dla najcięższych przestępców. To tło nadaje całej historii specyficzny, surowy klimat i od razu budzi skojarzenia z prawdziwymi miejscami, gdzie skazańcy byli zesłani na dalekie, odludne tereny. Czuję tu wyraźną inspirację historią Australii jako kolonii karnej, gdzie przestępcy zostali wywiezieni na drugi koniec świata, by tam odcierpieć swoje wyroki i zacząć nowe życie, często w bardzo trudnych warunkach. Do tego dochodzą też elementy zaczerpnięte z historii Ameryki, zwłaszcza z czasów wojny o niepodległość, gdzie napięcia społeczne i walki o władzę tworzą tło pełne niepokoju i niepewności. Nie można też zapomnieć o wpływie rdzennych ludów, które dodają światu autentyczności i głębi. To połączenie rzeczywistych historycznych inspiracji z fantastycznym światem buduje naprawdę intrygującą scenerię, która ma duży potencjał na dalszy rozwój i pozwala czytelnikowi zanurzyć się w opowieści. Moja znajomość pewnych niuansów historycznych trochę narzuciła mi wyobrażenie tego świata, choć nie wiem, czy taki był zamysł autorki, bo w książce nie ma zbyt wielu opisów świata. Nie jest to dla mnie jednak duży zarzut, wręcz przeciwnie, dzięki temu mogę wyobrazić sobie tę wyspę po swojemu.

Sztorm, jako główny bohater, daje mi wrażenie męskiego odpowiednika Very Stanhope z powieści kryminalnych Ann Cleeves. Jest bystry, dociekliwy i niezwykle skupiony na swojej pracy, ale jednocześnie samotnikiem, trochę szorstkim i zamkniętym w sobie. Jego styl bycia przypomina detektywa, który więcej mówi czynami niż słowami, a jego metody często bywają niekonwencjonalne, ale skuteczne. Z kolei jego zastępca, ogr Gustaw, to dokładne przeciwieństwo Sztorma pod względem charakteru, ale idealne uzupełnienie całej drużyny. W przeciwieństwie do szorstkiego naczelnika, Gustaw jest ułożony, schludny i bardzo skrupulatny, wręcz pedantycznie przestrzega litery prawa. Jego obecność wnosi do grupy równowagę i spokój, a ich wzajemna dynamika tworzy ciekawy kontrast, który napędza fabułę i dodaje historii życia. Złodziejka Margo, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się trochę stereotypowa, naprawdę odświeża ekipę swoją zadziorną osobowością i sprytem. Jest świetnym przykładem twardej dziewczyny, która musi radzić sobie sama w brutalnym świecie, nie cofając się przed niczym, by przetrwać. A młody kadet Luka to typowy „narybek”, pełen optymizmu, zapału i trochę naiwny, ale z ogromnym potencjałem. Pochodzi z dobrej rodziny i dopiero uczy się, jak radzić sobie w twardym, brutalnym świecie Czarnej Kompanii. Jego młodzieńcza energia i świeże spojrzenie świetnie uzupełniają bardziej doświadczonych członków zespołu, wprowadzając do historii lekkość i dynamikę.

Książka na początku może się trochę rozkręcać, ale kiedy już wchodzi na właściwe tory, zamienia się w prawdziwą jazdę bez trzymanki pełną napięcia i zwrotów akcji. „Wzgarda” to zaskakujące połączenie kryminału z fantasy, z dodatkiem elementów baśni i thrillera, co daje naprawdę ciekawą mieszankę gatunkową. Akcja dzieje się w świecie, który jest nie tylko mroczny i pełen tajemnic, ale też ma spory potencjał, by się rozwinąć w kolejnych tomach. Autorka świetnie buduje atmosferę, a fabuła trzyma w napięciu od początku do końca. W książce nie brakuje intryg, sekretów i spisków, a do tego sporo jest brutalności i krwi, co nadaje historii autentycznego pazura i sprawia, że czytelnik naprawdę czuje wagę stawki. Zdecydowanie jest to lektura dla tych, którzy lubią, gdy świat fantasy miesza się z mrocznym kryminałem i nie boi się pokazać swojej ciemniejszej strony. Naprawdę liczę na kolejne tomy i z niecierpliwością czekam, co autorka jeszcze dla nas przygotuje!
Dziękujemy wydawnictwu Mięta za przesłanie egzemplarza recenzenckiego. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść tekstu.


