W.I.T.C.H. Czarodziejki. Księga 16 (Opinia bezspoilerowa)
Pamiętacie nastoletnie czarodziejki? Była to zdecydowanie historia mojego dzieciństwa, jak i pewnie wielu z Was. Do dziś kojarzę jak kolekcjonowałam gazetki, książki i wymieniałam się karteczkami (mam je nadal w którymś pudle na strychu) i jak rozczarowana byłam, kiedy któryś numer mi umknął. Początek 2000 roku pod tym względem kojarzy mi się bardzo nostalgicznie. Zawsze chciałam poznać dalsze przygody W.I.T.C.H. Wtedy nie mieliśmy tej szansy. Na szczęście Egmont nam to umożliwia, po latach ponownie sprowadzając Czarodziejki do Polski, ale tym razem w pięknym zbiorczym wydaniu w twardej oprawie. Jak widzicie doczekaliśmy się już 16 tomów, kolejne z nich już wkrótce! Czy warto sięgnąć najnowszy, który wyszedł w maju? Przekonajcie się zapoznając z moją bezspoilerową opinią!
O czym jest 16 tom W.I.T.C.H.?
Takeda nadal kierowany żalem planuje raz na zawsze pozbyć się magii, widząc w niej źródło własnego nieszczęścia. Zmusza Liama do wykonania ostatniej misji. W tym samym czasie przyjaciółki starają się odnaleźć w nowej roli: nauczycielek i mentorek kolejnego pokolenia z Heatherfield, co wcale nie jest takie proste. Kiedy młodszy brat Will nagle znika, czarodziejki robią wszystko by go odnaleźć. Ostatecznie trafiają do innego wymiaru, w sam środek wojny o władzę między Białą a Czarną Królową. Jaką rolę w tym starciu odgrywa tajemnicza Mariko? Czy Liamowi można zaufać? Will, Irma, Cornelia, Taranee i Hay Lin muszą podjąć właściwą decyzję zanim będzie za późno.

Co mi się podobało?
Jak widzicie księga 16 stanowi bezpośrednią kontynuację tomu 15. Nadal porusza wątek „Teach 2B Witch” będącym w moim odczuciu lżejszym z dotychczasowych. Pod tym kątem, że oprócz scen walk, tajemnicy do odkrycia i konfrontacji z przeciwnikami, w tym tomie przewija się sporo wydarzeń z codzienności bohaterek. Podoba mi się ten balans w historii. Mamy chwilę na oddech i jednocześnie możliwość przyjrzeć się jak Czarodziejki odnajdują się w roli mentorek. Okazuje się to zadaniem o wiele bardziej nieprzewidywalnym i wymagającym niż bycie Strażniczkami. Zwłaszcza, gdy zdają sobie sprawę, że w tej nowej sytuacji, muszą umiejętnie przekazać zdobytą wiedzę na temat posługiwania się magią. Uczą się współpracy, odkrywając kolejne mocne i słabe strony oraz różnice w podejściu. A że jest to szkoła mobilna, ta opcja daje dziewczynom możliwość szybko poruszać się z miejsca na miejsce. Plany Takedy i szkoła czarodziejek stanowi główny wątek fabularny, ale nie jest on jedyny.

W tym tomie poza tym kładziony jest nacisk na indywidualne rozterki. Widzimy jak mierzą się z lękiem przed porażką czy niezrozumieniem. Dowiadujemy się trochę więcej chociażby o rodzicach Hay Lin i z czego musiała zrezygnować mama, żeby żyć w zgodzie ze sobą. Również w domu Cornelii przez to, że pojawia się dawno nie widziana postać, mamy spore poruszenie. Bohaterki mierzące się na co dzień z problemami nie z tego świata, zdają sobie sprawę, że ich bliscy też toczą własne bitwy, niejednokrotnie w ciszy, żeby nikogo nie martwić. Sytuacje te uświadamiają, że powinny też stąpać po ziemi i nie zapominać o relacjach rodzinnych. Poruszany zostaje temat niezależności, poświęceń, niepewności, porzucenia, ale i przebaczania. Podoba mi się podkreślenie, jak ważna jest komunikacja, dzielenie się tym co myślimy i czujemy. Bohaterki dojrzewają emocjonalnie, szybciej rozwiązują konflikty i starają się słuchać siebie nawzajem.
Warto też wspomnieć o innym wymiarze i wątku Białej oraz Czarnej Królowej, który ma znaczenie w kontekście zemsty Takedy i samego Liama. Chociaż był on dla mnie przewidywalny, wizualnie zdecydowanie robił wrażenie – szczególnie styl i wykorzystywana technologia. Aż żałowałam, że nie zostaliśmy tam na dłużej. Sama bitwa skończyła się szybciej niż zaczęła, ale uświadomiła mi jak bardzo tęsknię za animacją i chętnie zobaczyłabym historie z tego tomu na małym ekranie. Biorąc pod uwagę, że zapowiedziano serial live action, o czym pisaliśmy już jakiś czas temu, zdecydowanie jest na co czekać!


Czy coś mi się nie podobało?
Są to raczej drobne rzeczy. Magiczne przedmioty z których korzystają czarodziejki, w moim odczuciu są zbędne. No, może poza wachlarzem Hay Lin, który w kontekście jej mocy ma sens. Szkoda, że wyglądają inaczej tylko po transformacji, mam na myśli zmianę fryzury czy długość włosów. Biorąc pod uwagę upływ czasu, chętnie zobaczyłabym bohaterki w tej wersji też na co dzień! Poza tym: wszystko dzieje się szybko. Chociażby wątek ratowania młodszego brata Will. Wchodzimy-ratujemy-wychodzimy. Z racji tego, że nie jestem grupą docelową, pamiętajcie, że Wam tempo może odpowiadać. Tak jak wspomniałam wyżej, szkoda, że nie spędziliśmy w tym wymiarze trochę więcej czasu. Mam poczucie niewykorzystanego potencjału, ale nie zdziwiłoby mnie gdyby Biała królowa jeszcze wróciła.

Więcej o wydaniu
W księdze 16 na samym początku znajdziecie kilka stron Świata W.I.T.C.H. poświęconych garderobie bohaterek. Jest to ciekawy dodatek podkreślający ich indywidualność. Świat chłopaków daje czytelnikom możliwość zajrzeć do pokoi Matta i Petera, jednocześnie przybliżając kilka faktów o nich. Zarówno te ilustracje jak i treść komiksu nadal trzymają poziom. Uwielbiam każdą okładkę z dotychczas wydanych ksiąg, jak i rysunki z tytułami poszczególnych rozdziałów. Byłyby z nich świetne plakaty. Choć tylna okładka komiksu różni się jedynie treścią i kolorem, bo rysunki się powtarzają, ostatecznie dobrze ze sobą współgrają. Podobają mi się też różne odcienie grzbietów, pięknie razem wyglądają. Na początku było mi szkoda, że każdy grzbiet nie jest w innym odcieniu, ale to chyba byłaby przesada. Porządny papier, wyraziste kolory. Wydanie warte swojej ceny.

Czy polecam 16 tom W.I.T.C.H.?
Wiem, że ilość wydanych już tomów może przerażać, ale zdecydowanie warto. Komiksy są naprawdę piękne, historie wciągające a do tego z przesłaniem. Pomijając aspekt magiczny, z bohaterkami można się utożsamiać jeśli jest się w podobnym wieku. Uważam, że idealnie nadają się na prezent zarówno dla dorastających czytelników, ale i tych dorosłych, którzy kojarzą Czarodziejki sprzed lat. Jesteście ciekawi co działo się dalej? Nadrabiajcie! Trochę magii w życiu nikomu nie zaszkodzi – W.I.T.C.H. to idealna odskocznia od rzeczywistości!
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za komiks. Wydawnictwo nie miało wpływ na opinię i tekst.