„Superman & Lois” – Finał serialu (Opinia bezspoilerowa)
Twórcy odcinka w sposób przemyślany zaplanowali jego przebieg, umiejętnie rozwijając akcję i korzystając z wcześniej zbudowanego napięcia, aby w kluczowych momentach wywołać silne emocje oraz zaoferować dynamiczne i efektowne sceny. Szczególnie wyróżnia się scena z udziałem Ironsa, która została zrealizowana z dużym rozmachem. Rozstrzygnięcie wątku z Doomsdayem okazało się wyjątkowo poruszające, a ostatnie kilkanaście minut odcinka pełniło rolę sentymentalnego pożegnania z postaciami, które trudno było oglądać obojętnie.
Przeskoki czasowe zostały zrealizowane w sposób płynny, dzięki czemu widz miał możliwość zaobserwowania zmian, jakie zaszły w życiu bohaterów, co doskonale współgrało z ogólnym tonem produkcji. Z jednej strony satysfakcjonujące było obserwowanie szczęścia ulubionych postaci, z drugiej jednak strony trudno było powstrzymać emocje związane z ukazanym nieuchronnym cyklem życia.
Choć finał w piękny sposób zamknął historię, mam wobec niego dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, efekty specjalne w tym odcinku były wyraźnie słabsze w porównaniu do wcześniejszych epizodów. Animacje, w szczególności sceny walki Supermana z Doomsdayem, sprawiały wrażenie nienaturalnych, nawet w statycznych momentach, takich jak ujęcia postaci na ulicy. Po drugie, epilog był zbyt rozwlekły, a wydarzenia następujące po głównej akcji wydały się nieco przesadzone. Można odnieść wrażenie, że twórcy starali się za wszelką cenę wywołać jeszcze więcej emocji i nadać zakończeniu maksymalnie optymistyczny ton.
Serial „Superman & Lois” należy do moich ulubionych produkcji z uniwersum DC, a kreacja Supermana w wykonaniu Tylera Hoechlina jest dla mnie definicją tej postaci. Uważam, że aktor zasługuje na większe uznanie. To była wyjątkowa podróż, za którą będę bardzo tęsknił.