Squid Game – 3 sezon (Opinia bezspoilerowa)
W tym momencie na platformie Netflix udostępniany jest finałowy 3 sezon “Squid Game”, składający się z 6 odcinków, który zakończy historię Gi-hun Seong i morderczej gry za wielką stawkę. Czy doczekamy się szczęśliwego zakończenia? W przypadku tej produkcji – chyba nie mamy co liczyć na zakończenie „i żyli długo i szczęśliwie”. Ja miałam już przyjemność obejrzeć pięć z sześciu odcinków. Zobaczcie sami jak oceniłam nową część południowo koreańskiego hitu.

Akcja nowych odcinków rozpoczyna się dokładnie w tym momencie, w którym zostawiliśmy naszych bohaterów w finale 2 sezonu. W pierwszych minutach odcinka od razu wskakujemy w sam środek akcji, tak jakby pomiędzy kolejnymi częściami emisji serialu nie minęło dokładnie pół roku.
To co w produkcji się nie zmienia to w dalszym ciągu skupienie głównej akcji na morderczej rozgrywce o 45,6 miliarda południowokoreańskich wonów. Pomimo tego, w tej części „Squid Game” scenarzyści postanowili również poświęcić więcej czasu na inne wątki – niezwiązane z graczami i główną rozgrywką (przykładowo wątek, w którym detektyw Hwang Jun-zajmuje się poszukiwaniem wyspy). Jednak sposób ich przedstawienia i bohaterzy, którzy w tych poszczególnych wątkach występują – moim zdaniem wypadły nudno, i na tych konkretnych fragmentach, które pojawiły się w odcinkach po prostu odwracałam wzrok od ekranu monitora, nie będąc zainteresowana tym co się tam dokładnie dzieje.

Co bardzo mnie dziwi, to brak pomysłu na prowadzenie głównego bohatera – Gi-hun Seong. O problemie tym pisałam już przy recenzowaniu poprzedniej części produkcji i tym razem jest podobnie, problem ten nadal występuje w nowych odcinkach. Seong nie ma praktycznie żadnych dialogów, oglądanie scen z nim praktycznie nie wzbudza żadnych emocji w widzu. Jest to o tyle dziwne, że w pierwszym sezonie „Squid Game” jego wątek był bardzo interesujący, i widz szczerze kibicował graczowi 456 w całej rozgrywce. Czemu prowadzenie postaci aż tak bardzo uległo zmianie między sezonami? Rozumiem wpływ pierwotnej rozgrywki na postać, jednak uważam, że można byłoby to przedstawić w bardziej interesujący dla oglądającego serial sposób.
Wtórność prowadzonej akcji – uważam, że to chyba największa bolączka „Squid Game”. Coś co w pierwszym sezonie było świeże i wbijało w fotel, oglądane już po raz trzeci nie robi na widzu aż tak wielkiego wrażenia. Oglądając po raz kolejny rozgrywki w grze tak naprawdę z wielkim prawdopodobieństwem możemy przewidzieć jej przebieg – a większość śmierci, które widzimy na ekranie już nie wzbudzają w nas tak wielkich emocji – bo przecież już wiemy, że gry te opierają się właśnie na śmierci ich uczestników.
Jest coś co jednak niezmiennie od pierwszego odcinka pierwszego sezonu „Squid Game” mnie zachwyca, i tym razem nie było inaczej. Scenografia w serialu – każda arena gier, bardzo dokładnie dopracowana, żeby stanowiła idealny, „dziecięcy” świat, który w momencie rozpoczęcia gier zostaje brutalnie zbrukany krwią uczestników. Co jeszcze dodatkowo zwróciło moją uwagę, w najnowszych odcinkach twórcy dodali do całej kompozycji również dziecięce piosenki, które rozbrzmiewały w tle rozgrywek – stanowiąc idealne dopełnienie całości akcji.

Elementem, który również lubię w tej południowokoreańskiej produkcji to studium zachowania człowieka, który postawiony w tak ekstremalnej sytuacji jaką jest walka o życie, z jednoczesnym zestawieniem tego z rozgrywką o ogromną sumę pieniędzy – może tak naprawdę zrobić wszystko i podjąć każdą decyzję, nawet jeżeli widz zupełnie się tego po danym bohaterze nie spodziewa. I to są momenty, dla których warto oglądać nowe odcinki „Squid Game” – kiedy pomimo, tego, że jest to już trzecia odsłona produkcji Netflix, to jednak twórcy serialu nadal potrafią czymś nas zaskoczyć. A w tych nowych odcinkach, jest kilka takich momentów kiedy widz może poczuć się zaskoczony.
Czymś na co bardzo czekam jest samo zakończenie „Squid Game” – szósty odcinek, który jeszcze przede mną. Mam nadzieje, że finałowy epizod zaserwuje nam zwieńczenie całej historii, gdzie otrzymamy odpowiedzi na wszystkie pytania, wszystkie wątki w serialu zostaną zakończone. W przypadku tej konkretnej produkcji uważam, że widzowie będą w pełni usatysfakcjonowani dopiero wtedy, jeżeli twórcy „Squid Game” pozostawili tę historię bez żadnych niedopowiedzeń. Częsty zabieg w serialach telewizyjnych, gdzie scenarzyści pozostawiają pewne wątki bez rozwiązania, bardziej widzów irytuje niż zachęca do dodatkowego snucia teorii czy własnej analizy tematu. Mam nadzieje, że twórcy „Squid Game” nie poszli tą ścieżką.

„Squid Game” zapisze się niewątpliwie w historii seriali telewizyjnych jako jeden z najbardziej kreatywnych produkcji – tak mało jest seriali obecnie, które w sposób tak kreatywny by prezentowało świat przedstawiony w serialu. I do tego nie bazując na żadnym materiale źródłowym, typu książka czy film. Uważam, że o tytule tym pewnie za dobrych kilka, a nawet kilkanaście lat – nadal będzie się mówiło, jako o takiej produkcji, którą naprawdę warto obejrzeć.
Dziękujemy Netflix za przedpremierowy dostęp do finałowego sezonu. Platforma nie miała wpływu na naszą opinię i tekst.


