Seria Hellsing (Opinia bezspoilerowa)
Jeśli mieliście już okazję zapoznać się z moimi wrażeniami z różnych mang, można zauważyć pewną zasadę: uwielbiam zarówno historie urocze i wzruszające, które chwytają za serce, jak i te krwawe, szokujące, od których mózg paruje. Dzisiaj przychodzę do Was z opinią o tytule wydanym w Polsce ponad 20 lat temu i wpisującym się do tej drugiej kategorii. „Hellsing„, bo o nim mowa, to szalona mieszanka horroru i akcji, pełna charyzmatycznych bohaterów i ciekawych motywów. Dzięki uprzejmości wydawnictwa J.P.Fantastica miałam okazję zapoznać się z całą serią, która pomimo stosunkowo niewielkiej liczby tomów, robi wrażenie. Znajdziecie tu wampiry, nazistów i tajną organizację z Watykanu. Czy to połączenie mogło się udać? Przeczytajcie, żeby się przekonać!
O czym jest manga „Hellsing”?
Manga autorstwa Kohty Hirano przenosi czytelnika w mroczny świat, gdzie wampiry i ghule stanowią realne zagrożenie, a tajne organizacje religijne i militarne toczą niekończącą się walkę o przetrwanie. Akcja rozgrywa się głównie w Wielkiej Brytanii, gdzie tytułowa organizacja chroni Królestwo przed potworami. Na jej czele stoi charyzmatyczna i nieustępliwa Integra Hellsing, której bronią i towarzyszem jest nieśmiertelny wampir Alucard. Nie jest to jednak wyłącznie historia o istotach nadprzyrodzonych. Autor zarysowuje nam wielowarstwowy konflikt, w który zostajemy wciągnięci razem ze świeżo przemienioną w wampira Victorią Seras.
Co mi się podobało?
Za największą zaletę uważam historię samą w sobie. Choć jest tu wiele widowiskowych scen akcji, autor umiejętnie wplata w opowieść motywy, które szczerze mówiąc do tej pory nie kojarzyły mi się z wampirami. Nie jest to prosta historia walki dobra ze złem. Z resztą bohaterowie są niejednoznaczni, przez co nawet Ci, po których stronie można by stanąć, też mają wiele na sumieniu. W „Hellsingu” ścierają się ideologie i obsesje, które napędzają konflikt. Co ciekawe, dla każdej ze stron wojna ma inne oblicze – od poczucia obowiązku i konieczności w szeregach Hellsinga, spektaklu i niekończącej się spirali przemocy dla członków nazistowskiego Millenium, przez sposób na oczyszczenie świata z wszelkiego zła w oczach katolickiego Iskariota, zagrożenie polityczne z perspektywy brytyjskiego rządu czy możliwość zarobku i test odwagi dla najemników. Manga pokazuje, jak cienka jest granica między moralnością a fanatyzmem. Wiara i służba wyższej idei mogą prowadzić zarówno do ochrony ludzi, jak i do popełniania niewyobrażalnych zbrodni. Sam wampiryzm widzimy z dwóch stron: niesamowitej potęgi i grozy a jednocześnie podporządkowania się zasadom Integry. Alucard mógłby być wolny, ale świadomie wybiera służbę. Sama możliwość wyboru jest jednocześnie symbolem wolności.

Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o relacjach między bohaterami, na które zawsze zwracam uwagę. Pewne duety z tej serii na zawsze już ze mną zostaną. Alucard i Integra stanowią przykład relacji opartej na szacunku i lojalności, co było dla mnie sporym zaskoczeniem biorąc pod uwagę dziką naturę wampira. Nie jest to jednak ślepa służba z jego strony – współpracuje, bo chce, uznając, że Integra jest godna tego by za nią podążać. Ona natomiast zamiast po prostu bestii, widzi w nim partnera w walce. Z kolei w przypadku Alucarda i Victorii mamy do czynienia z mistrzem i uczennicą. Na początku nie traktuje jej poważnie, przecież jest świeżo przemienionym wampirem. Nieustannie testuje ją psychicznie i jest wobec niej sarkastyczny, co w sumie jest jego znakiem rozpoznawczym. Z czasem jednak jego podejście się zmienia i pomaga jej się rozwinąć – od kontrolowania mocy, po zaakceptowanie swojego nowego wcielenia jako wojowniczki. Najbardziej poruszyła mnie za to znajomość Victorii Seras i najemnika Pipa Bernadotte. Stanowi jeden z najważniejszych wątków emocjonalnych i nadaje ludzki wymiar w tym nadprzyrodzonym konflikcie. Charyzmatyczny i odważny najemnik, staje się dla Seras przewodnikiem i towarzyszem broni. Fundamentem tej relacji jest lojalność, zaufanie, ale też więź emocjonalna. To jego postać jest katalizatorem do przemiany Seras w dziką, rządną krwi i zemsty wampirzycę, stając się punktem zwrotnym w starciu.
W pamięć zapada też kreska i stosowany przez autora poziom okrucieństwa. Nie skłamię twierdząc, że jest to jedna z najbardziej krwawych historii jakie czytałam. Jednak przemoc nie jest tu jedynie „efekciarska”, choć na pierwszy rzut oka można to tak odebrać. Hirano traktuje ją jak integralny element świata, w którym wojna i potwory to codzienność a co za tym idzie – wszechobecna przemoc. Właśnie dlatego krew, brutalność i śmierć są środkiem budowania atmosfery apokalipsy i ukazania konsekwencji fanatyzmu, religijnego, jak i militarnego. Co da się od razu zauważyć, kreska autora ewoluuje na przestrzeni tomów – od kanciastych i miejscami topornych postaci czy niedokładne tła, z czasem widać większą precyzję i dokładność. Mnie to jednak nie przeszkadzało. Uważam, że chaotyczność czy groteskowa mimika, świetnie współgrała ze światem przedstawionym. W mandze niezwykle ważne jest też wykorzystanie kontrastu czerni i bieli. Rozległe czarne powierzchnie nadają scenom dramatyzmu, podczas gdy białe elementy, takie jak błysk ostrza czy oczy Alucarda, niemal „świecą” na stronach. Często tło całkowicie tonie w czerni, a postacie wyłaniają się jedynie dzięki białym konturom, co podkreśla ich nadprzyrodzony charakter i dodatkowo potęguje napięcie. Kadry są dynamiczne a panele w scenach akcji niewielkie, co nadaje odpowiednie tempo. Natomiast w kulminacyjnych momentach, scenom poświęca się więcej przestrzeni. Mamy więc do czynienia z gotyckim horrorem pełnym momentami wręcz filmowych scen akcji i czarnego humoru. To właśnie dzięki temu seria się broni.
Co mi się nie podobało?
Choć jestem fanką całości, dostrzegam, że mimo wielu zalet „Hellsing” ma też swoje wady, które mogą wpływać na odbiór serii przez czytelników. Na początku budowane jest stopniowo tempo i napięcie, jednak kiedy historia się rozkręca robi się coraz bardziej chaotycznie. Mnogość stron konfliktu wpływa też niestety na ilośc bohaterów a ta momentami przytłacza. Trudno jest zapamiętać ich role i motywacje. Niektóre wątki poboczne są prowadzone pobieżnie lub zostają szybko zakończone, więc zastanawiał mnie ich sens. Jako fance filmów Tarantino – nie przeszkadzała mi brutalność i jej wizualny aspekt w mandze, ale wrażliwi na przemoc czytelnicy powinni mieć na uwadze występowanie w serii makabrycznych scen starć czy deformacji.
Wydanie
Seria liczy 10 tomów, z których każdy zawiera około 200 stron. Wydanie w miękkiej oprawie z obwolutą. Przez poręczny format naprawdę wygodnie się czyta a tomiki obok siebie nie zajmują dużo miejsca na półce. Grafiki na okładce spójne z oryginalnym wydaniem robią wrażenie. Moim zdaniem byłyby z nich świetne plakaty. Pod obwolutą znajdziecie te same ilustracje w czarno-białej wersji, a na skrzydełkach obwoluty – informacje o autorze oraz bohaterów. Zgodnie z informacją na obwolucie seria kierowana jest do czytelników od 17 roku życia.

Czy polecam serię „Hellsing”?
Ode mnie trzy razy tak. Myślę, że zdecydowanie trafi do czytelników, którzy lubią mroczne, gotyckie historie pełne przemocy i nadprzyrodzonych elementów. Ze względu na drastyczne sceny i dużą ilość krwawych starć polecam ją tym, których te aspekty nie odstraszają. Przypadnie do gustu fanom wampirów, horroru, alternatywnej historii i intensywnej akcji. Ilość bohaterów może przytłaczać, dlatego wymaga skupienia przy czytaniu, ale ostatecznie warto! Dodatkowo mam dla Was małą wskazówkę – odpalcie soundtrack którejś z adaptacji anime przy czytaniu, zdecydowanie podkręca klimat! Zwłaszcza „Zakuro” i „Magnolia” od Suilen przy 7 tomie.
Dziękujemy J.P. Fantastica za przekazanie egzemplarzy do recenzji. Wydawca nie mial wpływu na opinię i tekst.


