Współpraca reklamowa

Gwiazdy na włoskim niebie (Opinia bezspoilerowa)

Gwiazdy na włoskim niebie” od Jill Santopolo to kolejna sierpniowa nowość od wydawnictwa Zysk i S-ka, którą miałam przyjemność przeczytać. Nie jestem co prawda fanką romansów, ale gdy zobaczyłam streszczenie zapowiedzi, to od razu wiedziałam, że muszę się za nią zabrać. Zapraszam na krótką opinię z przeczytanej książki.

O czym jest książka?

Vincenzo i Giovanna to para, która mieszka w Genui w 1946 roku. Na przeszkodzie ich szczęścia stoi ich status społeczny, przekonania i ustrój polityczny jaki wtedy panuje w kraju. Druga para to Luca i Cassandra. Zakochani mają niesamowite szczęście, że żyją w Nowym Jorku w 2017 roku. Młodzi namawiają swoich dziadków aby ci pozowali do wspólnego obrazu. Gdy dziadek Luki i babcia Cassandry spotykają się w tym celu, na jaw wychodzi skrywany od dziesiątek lat sekret, który odmienia życie rodzin Della Rosa i Ferrero.

fot. Serialomaniak

Co mi się podobało w książce

Książka jest podzielona na dwie ramy czasowe. Jeden rozdział opisuje wydarzenia, które mają miejsce w 1946 roku a w następnym rozdziale akcja przenosi się do innej pary do 2017 roku. Bardzo lubię takie zabiegi, ponieważ przez to fabuła wydaje się ciekawsza i jest bardziej urozmaicona. Od pierwszej przeczytanej strony polubiłam głównych bohaterów, którzy żyją we Włoszech. Giovanna to córka krawca, która ma dar do wyczarowania cudów z materiału. Młoda dziewczyna ma również niezwykłe podejście do ludzi. Jej postać jest tak napisana, że nie można jej nie polubić. Jej wybranek to Vincenzo, który jest synem hrabiego. Owy młodzieniec niespodziewanie staje się pretendentem do tytułu, przez co jego życiowe plany mocno się krzyżują. To artysta i romantyk, który zakochuje się od pierwszego wejrzenia w córce krawca. Ich historia jest tak idealnie napisana, że w moim odczuciu, druga para bohaterów blednie przy nich. Nie mogłam się doczekać aż znowu dotrę do rozdziału, który jest poświęcony tej parze. Zapewne myślicie, że ich losy są typową romantyczną historią, gdzie młodzi razem przezwyciężają wszystkie trudności i są razem. Nic z tych rzeczy. Jestem pewna, że spodoba wam się to jak autorka poprowadziła los głównych bohaterów.

Kolejny element, który mi się podobał to zakończenie. Nie pamiętam już, czy kiedyś czytałam książkę z takim pięknym i zaskakującym finałem. Przez ostatnie kilka kartek miałam łzy w oczach a nieczęsto się zdarza, żeby książka wywarła na mnie taki wpływ. Z jednej strony byłam zła a z drugiej cieszyłam się, że tak to się skończyło.

Wrażenie robi również opis powojennej Genui i Nowego Jorku za „naszych czasów”. Kompletnie inny klimat i podejście młodych bohaterów do swojego szczęścia i wartości rodzinnych. Książkę pomimo tego, że ma ponad 360 stron czyta się w ekspresowym tempie.

fot. Serialomaniak

Co mi się nie podobało w książce?

Nie jestem przekonana do drugiej pary bohaterów. Przy historii Vincenzo i Giovanny historia Cassandry i Luki wydaje się zwyczajna. Młodzi mają szczęście, że żyją w innych czasach, więc nie muszą przejmować się swoim statusem społecznym. Nie żebym ich nie polubiła, bo są sympatycznymi bohaterami, którzy widać, że się kochają i są sobie przeznaczeni ale ich historia jest ok i tylko tyle.

Wydanie

Nie jestem fanką książek w twardej oprawie, ponieważ niekomfortowo mi się taką trzyma podczas czytania, więc cieszę się, że ta ma miękką oprawę. Bardzo podoba mi się okładka, która ma piękne ciepłe barwy (pomarańcz, róż, żółć) a na ich tle znajduje się para zakochanych. Od razu na myśl przyszedł mi jeden z moich ulubionych filmów – „Pamiętnik” (2004) z Ryanem Goslingiem i Rachel McAdams oraz „La La Land” (2016) także z tym aktorem 🙂 i z cudowną Emmą Stone. Papier ma przyjemny żółty odcień przez co czytanie jest komfortowe.

Podsumowanie

Jeśli lubicie dramaty i romanse to „Gwiazdy na włoskim niebie” są książką dla was. Autorka w brutalny sposób pokazała różnice klasowe z jakimi musieli zmierzyć się Vincenzo i Giovanna. Pomimo tego, że historia drugiej wymienionej wcześniej pary niczym mnie nie zaskoczyła, to idealnie kontrastowała z tą, która działa się we Włoszech. Finał książki to taka gorzko słodka wisienka na torcie. Chciałoby się więcej i dłużej, ale jestem bardzo z niego zadowolona.

Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza recenzenckiego. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść opinii.