Recenzje serialiWspółpraca

Chucky – Sezon 1 (Opinia bezspoilerowa)

Chucky” to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z siódmego filmu serii „Cult of Chucky”. Tym razem tytułowa lalka trafia w ręce 14-letniego Jake’a Wheelera, który z powodu swojej orientacji i nietypowych zainteresowań nie potrafi odnaleźć się wśród rówieśników. Na dodatek jego sytuacja rodzinna jest mocno skomplikowana. Chucky szybko wyczuwa słabość chłopaka i wykorzystuje ją, by po raz kolejny realizować swoje mordercze zapędy.

Od pierwszego odcinka widać, że nad projektem czuwa Don Mancini, twórca całej serii. Serial doskonale oddaje ducha oryginału, ale jednocześnie oferuje coś nowego: znacznie więcej treści, emocji i brutalności niż filmy. Nie ma tu taryfy ulgowej dla bohaterów. Lista ofiar jest długa, a Chucky zabija w sposób pomysłowy, brutalny i często zaskakujący. KJrew leje się litrami, a niektóre sceny potrafią mocno uderzyć w widza, jak chociażby głowa między nożami w zmywarce (brak unikania scen, po których obiad wraca na talerz). Twórcy świetnie radzą sobie z kreatywnym podejściem do otoczenia. Chucky wykorzystuje meble, zastawia pułapki, manipuluje ludźmi, a czasami stosuje gry psychologiczne, zmuszając bohaterów do przekraczania własnych granic. To sprawia, że fabuła potrafi skręcić w nieoczywistym kierunku, brak monotonii, akcja ma uzasadnienie, żeby zagrożenie ze strony lalki było realne, a widz nigdy nie ma pewności, co wydarzy się dalej. Całość ma też charakterystyczny ton za sprawą czarnego humoru – wulgaryzmy wypowiadane przez Brada Dourifa, który ponownie użycza głosu laleczce, często rozładowują napięcie, by zaraz wprowadzić widza w krwawe sekwencje (mocne teksty i dobrze osadzone czasowo).

fot. IMBD

Warto jednak zaznaczyć, że filmy o Laleczce Chucky nigdy nie były horrorem, który miał straszyć czy trzymać w napięciu i serial nie robi wyjątku. Nie ma jump scare’ów ani długich scen grozy, po których nie zaśniemy. To przede wszystkim horror oparty na widowiskowej rzezi. Mnie to nie przeszkadzało, bo wiedziałem, czego się spodziewać, ale zwracam uwagę na pewną niespójność w sposobie prezentowania brutalności. Zdarzają się zabójstwa, w których podczas samego aktu nie ma kropli krwi, a dopiero później widzimy efekty. Przykładem jest scena z użyciem strzykawek. Kilkanaście ciosów i zero śladów, a dopiero w następnej scenie pojawiają się rany na ciele (niespójne do skali brutalności).

Największym zaskoczeniem była dla mnie rozbudowana fabuła. Pościg za Chucky’m nie ogranicza się do schematów. Wprowadza nowe postacie, sensownie sięga po stare, rozbudowuje wątki i daje solidne podstawy pod kolejne sezony. Twórcy sięgają też po retrospekcje, dzięki którym poznajemy przeszłość mordercy, jego relacje z bliskimi i motywacje. To nie tylko pogłębia fabułę, ale też pozwala nowym widzom bez problemu odnaleźć się w historii, jeśli zaczynają z serią dopiero w tym momencie – sam znałem serię bardzo powierzchownie, a dzięki serialowi wszedłem w ten świat bez żadnych trudności i polubiłem tę formułę. Ogromnym atutem są również wątki obyczajowe, których w takim natężeniu nie było w filmach. Poznajemy środowisko szkolne bohaterów, ich rodziny, relacje międzyludzkie i problemy, z którymi się mierzą. Dzięki temu postacie są wielowymiarowe, a widz zaczyna się nimi przejmować. Relacje miłosne rozwijają się naturalnie, bez sztucznego wpychania ich dla politycznej poprawności.

fot. Filmweb

Młoda obsada radzi sobie świetnie: Zackary Arthur (Jake), Alyvia Alyn Lind (Lexy), Bjorgvin Arnarson (Devon) i Teo Briones (Junior) potrafią przekonująco przechodzić od emocji poważnych do lżejszych, a ich przemiany są wiarygodne i angażujące. Postacie w ich interpretacji nie są papierowe, tylko mają swój unikalny charakter, do którego nabiera się stosunku. Najbardziej zaskoczyła mnie Lexy, która zaczyna jako stereotypowa, irytująca nastolatka, ale z czasem staje się pełnoprawną, samodzielną bohaterką, której losy naprawdę obchodzą widza. Rodzice, grani m.in. przez Barbarę Alyn Woods, Michaela Therriaulta i Devona Sawę, mają dobrą chemię z młodymi aktorami i potrafią udźwignąć cięższe wątki dramatyczne. Ogromną frajdę daje też powrót znanych twarzy (filmów nie znam, ale odrobiłem pracę domową) np. Jennifer Tilly jako Tiffany czy Alex Vincent jako Andy wciąż mają w sobie „to coś”, a ich role, choć czasem świadomie przerysowane, doskonale pasują do tonu serii. No i oczywiście Brad Dourif. Jego głos to klasa sama w sobie i absolutna wizytówka Chucky’ego.

Dziękujemy SkyShowtime za dostęp. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.