Książki serialoweWspółpraca reklamowa

Żywe Trupy – Tomy I – III (Opinia bezspoilerowa)

Żywe Trupy” to komiks od Roberta Kirkmana, którego pierwszy zeszyt ukazał się w 2003 roku. Taurus Media publikuje tę serię w formie zbiorczych tomów zawierających po sześć zeszytów. Jeśli jesteś serialomaniakiem, bądź komiksowym czytelnikiem, to na pewno słyszałeś/słyszałaś o tej postapokaliptycznej pozycji. We wakacje tego roku wydawnictwo wznowiło dodruk komiksu, na podstawie którego powstał hitowy serial z Andrew Lincoln’em (Rick Grimes) i Norman’em Reedus’em (Daryl Dixon). Uniwersum TWD zajmuje szczególne miejsce w moim sercu, więc cieszę się, że mogłam poznać komiksowy pierwowzór.

O czym jest komiks?

Głównym bohaterem jest funkcjonariusz Rick Grimes, który budzi się ze śpiączki w opuszczonym szpitalu. Bohater ma ogromnego pecha, ponieważ chwilę przed godziną zero został postrzelony i nie zdaje sobie sprawy, że świat, który znał już nie istnieje. Od tej chwili jedynym celem Ricka jest odnalezienie żony i syna . Tom I-III opowiadają historię od wybudzenia Ricka aż do momentu „więzienia”.

fot. Serialomaniak

Moje wrażenia

Jeśli myślicie, że ten komiks jest o zombiakach, to jesteście w totalnym błędzie. Autor nie ogranicza się tylko do tego. Tworzy surową, brutalną i zdewastowaną rzeczywistość, w której sztywniaki są tylko dodatkiem. Główne role w tym komiksie grają stosunki międzyludzkie. Prawdziwe zagrożenie bowiem czai się w innym człowieku. Nigdy nie wiadomo co głód, brak schronienia i nadziei oraz wszechobecne niebezpieczeństwo może zrobić z ludźmi. W takich czasach nawet najlepszy przyjaciel może zechcieć wbić ci nóż w plecy bądź starszy sympatyczny sąsiad może okazać się prawdziwym zwyrolem. Rząd upadł, wojsko się wycofało, nikt nie stoi na straży prawa. Rządzą ci, którzy są najsilniejsi i najsprytniejsi. Kirkman potrafi tworzyć autentyczne profile bohaterów, z którymi łatwo utożsamić się, podobnie jest z relacjami międzyludzkimi – rozwijają się swoim tempem, mnóstwo informacji wyciągamy z rozmów, a sytuacje zagrożenia weryfikują nie jedną sytuację przez co przekaz potrafi być wstrząsający. Bohaterowie są bardzo zróżnicowany, mimo tak dużej liczby, a rozwój wydarzeń między nimi jest na tyle dynamiczny, że nie można narzekać na akcję. Samo budowanie zaufania potrafi być interesujące, ponieważ nigdy nie wiadomo czyje priorytety wezmą górę – a to nie wszystko, autor lubi szokować tym co siedzi w głowach bohaterów i do czego są zdolni posunąć się.

Pierwszą moją stycznością z „Żywymi Trupami” był serial, tak więc nie mogę go nie porównywać z komiksem. Odkąd w 3 odcinku pierwszego sezonu na ekranie pojawił się Daryl Dixon ten właśnie bohater na zawsze znalazł sobie miejsce w moim sercu. Miałam lekkie obawy przed komiksem, ponieważ niektórych postaci, które występują w serialu w nim ich nie znajdziemy. Komiks na szczęście jest tak interesujący, że nie odczułam braku mojego ulubionego bohatera. Postacie są bardzo zróżnicowane. Niekiedy z serialem łączy je tylko imię, bądź ich historia jest poprowadzona całkiem inaczej, niektórych na próżno szukać na papierze. Bardzo się cieszę, że mój ukochany serial nie jest kropka w kropkę jak jego papierowy pierwowzór. Komiks cechuje się niesamowitą brutalnością, większą od serialu. Wiadomo, że z zombiakami kojarzą nam się latające na każde strony wnętrzności i morze krwi, ale to jeszcze nic co oferuje nam ta pozycja. Jest brutalnie i kontrowersyjnie, ale jakby nie patrzeć to początek końca świata. Część ludzi ma za nic prawo, część znów chce na koniec zaznać miłości i mieć przy sobie osobę, z którą może się dzielić swoimi lękami. Mam nadzieję, że ten motyw tak was zaskoczy jak mnie. Rysunki niesamowicie realnie oddają realia, anatomię bohaterów, zaskakując w wielu miejscach szczegółowością oraz… brutalnością, w której rysownik w niczym się nie ogranicza, ale ma wyczucie, żeby najostrzejsze obraz podać ze smakiem.

fot. Serialomaniak

Wydanie

Komiks jest wydany na papierze kredowym, który jest przyjemny w dotyku. Format to 170×260 mm z miękką kolorową okładką więc przyjemnie się go trzyma w ręce. Dzięki większemu formatowi szczegółowe rysunki są dobrze widoczne. Komiks jest utrzymany w czarno białych barwach (z wyjątkiem okładki) przez co klimat jest jeszcze bardziej mroczny. Zauważyłam to dopiero teraz kiedy układałam komiksy do zdjęcia ale spójrzcie tylko jak to fantastycznie wygląda! Dół okładki układa się w jedną całość. Aż szkoda ustawiać je grzbietem na półce. Co do koloru to wydaje mi się, że mógłby wszystko popsuć tak więc ciesze się, że fantastyczne rysunki od Tony’ego Moore’a, Charlie’go Adlard’a i Cliff’a Rathburn’ea są utrzymane w takim klimacie. Tomy mają od 136 do 144 stron a przy wciągającej historii czyta je się naprawdę bardzo szybko.

Podsumowując.

W tym komiksie nie ma nic, co by mi się nie podobało. Nawet na siłę nie miałabym się do czego przyczepić. Historia jest niesamowicie wciągająca i brutalna. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów. Powiem Wam, że kolejni niektórzy bohaterowie, którzy dołączą do Ricka i jego ekipy są sto razy lepsi niż ci z serialu, tak więc nie warto się zastanawiać czy sięgnąć po komiks. Zamawiajcie dodruki póki jeszcze są na półkach. Uniwersum Żywych Trupów ma wielkie grono fanów więc nie zdziwię się jak raz dwa znikną z półek. Jestem w szoku, że to piszę ale pomimo całej mojej sympatii do serialowych Żywych Trupów papierowe wydanie tak przypadło mi do gustu, że jestem skłonna powiedzieć, że może być/jest lepszy od serialu.

fot. Serialomaniak

Dziękujemy wydawnictwu Taurus Media za przesłanie egzemplarzy recenzenckich. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść tekstu.