Recenzje serialiWspółpraca

When the Camellia Blooms (Opinia bezspoilerowa)

Po dramat „When the Camellia Blooms” sięgnęłam zupełnie przypadkowo, serial pojawił się w polecanych na Netflixie, a opis od razu mnie zaciekawił. Wygląda na to, że właśnie czegoś takiego potrzebowałam.

Akcja toczy się w niewielkim miasteczku Ongsan, do którego wprowadza się samotna matka, Oh Dong-baek. Otwarcie baru o nazwie „Camellia” to dla niej szansa na nowe życie. Mimo licznych trudności i plotek krążących wokół niej, stara się spokojnie wychowywać swojego syna, Pil-gu. Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy poznaje energicznego policjanta, Hwang Yong-sika, który szybko się w niej zakochuje i postanawia ją chronić. Jednak Dong-baek wkrótce stanie przed znacznie większym zagrożeniem niż plotki czy nieprzyjemni klienci baru.

fot. Netflix

Muszę przyznać, że „When the Camellia Blooms” to dość nietypowa produkcja, która stoi na skraju kilku gatunków jednocześnie. Serial próbuje złapać kilka srok za ogon, łącząc wątki romantyczne, komediowe, dramatyczne, a nawet kryminalne. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że te różnorodne elementy niekoniecznie do siebie pasują, ale z czasem okazuje się, że ten miks działa, dzięki temu historia jest wielowymiarowa i nieprzewidywalna.
Czy to się udało? Myślę, że tak. Serial potrafi przejść od zabawnych i ciepłych momentów do poważnych i mrocznych wątków, tworząc unikalną atmosferę, która trzyma widza w napięciu. Dla niektórych może to być wyzwanie, bo czasem tempo i zmiany nastroju są dość gwałtowne, ale dla mnie właśnie to jest w nim ciekawe.

fot. Netflix


Mamy tu przede wszystkim ciepły romans, ale też sporo wątków, które wciąż są aktualne w Korei, jak postrzeganie samotnych matek i rola kobiet w społeczeństwie. Serial pokazuje różne spojrzenia na samotne matki, które dzieli spora różnica pokoleń, a sposób, w jaki społeczeństwo je ocenia, nadal pozostawia wiele do życzenia. Jest też wątek celebrytów, których publiczny wizerunek w Korei musi być nieskazitelny, co wiąże się z presją i ograniczeniami. Ten motyw łączy się z tematem ojcostwa i chęci odbudowania relacji z dzieckiem, co dodaje historii dodatkowej głębi i emocji. Obok, a jednocześnie w bardzo spójny sposób, toczy się wątek śledztwa wokół seryjnego mordercy zwanego „Jokerem”. Ten element kryminalny naprawdę ciekawie łączy się z obyczajowymi, spokojniejszymi tonami serialu, tworząc zaskakująco harmonijną całość.

fot. Netflix


Aktorsko serial prezentuje się bardzo solidnie. Oczywiście trzeba zaakceptować specyfikę koreańskiej szkoły grania trochę inną ekspresję, rytm i emocjonalność, ale jeśli szybko „kupimy” tę konwencję, ogląda się go naprawdę przyjemnie. Ha-Neul Kang w roli Yong-sika jest wyjątkowo uroczy i czarujący, wnosi do serialu mnóstwo ciepła i energii. Hyo-jin Kong, jako główna bohaterka, wypada bardzo naturalnie; jej gra jest subtelna, stonowana i przez to bardzo autentyczna. To ciekawe zestawienie, jej spokojna, wewnętrzna siła świetnie kontrastuje z bardziej ekspresyjnym i żywiołowym Yong-sikiem, którego gra Kang. Dzięki temu ich relacja na ekranie wypada przekonująco i bardzo prawdziwie.
Chciałabym również wyróżnić Ji-suk Kima w roli uznanego sportowca i celebryty, który staje przed naprawdę trudnymi decyzjami życiowymi. Dowiaduje się, że jest ojcem dziecka o którym wcześniej nie miał pojęcia, a samo jego istnienie może zagrozić nie tylko karierze, ale również rodzinie i wizerunkowi publicznemu. Aktor świetnie oddaje wewnętrzne rozdarcie bohatera, mężczyzny, który chce postąpić właściwie i nawiązać kontakt z dzieckiem, ale jednocześnie tkwi w pułapce oczekiwań społecznych, presji otoczenia i własnego medialnego wizerunku. Ji-suk Kim gra to z dużą wrażliwością i wyczuciem, tworząc bardzo poruszającą, a przy tym zniuansowaną postać.

fot. Netflix

Warto także wspomnieć o wyróżniających się rolach Lee Jung Eun jako matki Dongbaek oraz Ko Du Shim jako Deok-sun, matki Yong-sika. Obie to znakomite, doświadczone aktorki, które stworzyły naprawdę ciekawe, wielowymiarowe kreacje kobiet i matek. Postacie te są świetnie napisane, a obsadzenie ich właśnie takimi aktorkami tylko dodaje im autentyczności i głębi. Jedną rzeczą, która może trochę męczyć, jest nadmiar postaci pobocznych. Oczywiście, jest to zrozumiałe i nawet potrzebne przy budowaniu wątków związanych z podejrzanymi, ale czasem zbyt dużo takich historii trochę odciąga uwagę od głównego nurtu fabuły.

fot. Netflix

Na koniec muszę wspomnieć o pięknej lokalizacji, którą możemy podziwiać w serialu. Ongsan, fikcyjne miasteczko, w którym toczy się akcja, ma swój niepowtarzalny klimat: z jednej strony prowincjonalny spokój, z drugiej bogactwo lokalnych barw, tradycji i codziennego życia.
W rzeczywistości zdjęcia do serialu kręcono głównie w Guryongpo, historycznej wiosce rybackiej w Korei Południowej. To miejsce ma unikatowy charakter, m.in. dzięki śladom japońskiej architektury i kultury, które przetrwały do dziś. Ten malowniczy krajobraz nie tylko cieszy oko, ale też świetnie buduje atmosferę całego serialu, ciepłą, trochę nostalgiczną, a zarazem autentyczną.


Jeśli lubicie koreańskie dramy, to naprawdę polecam „When the Camellia Blooms”. To serial, w którym znajdziecie i wzruszenia, i humor, ale też sporo napięcia oraz wątków kryminalnych. Ta historia potrafi zaskoczyć, poruszyć i rozbawić.

Dziękujemy Netflix za dostęp do platformy. Netflix nie miało wpływu na opinię i tekst.