Książki serialoweWspółpraca reklamowa

Stranger Things. Lot Ikara (Opinia bezspoilerowa)

Lot Ikara” to trzecia książka z serii „Stranger Things”, którą znajdziemy w ofercie Poradni K. Poprzednie z nich to „Mroczne umysły” oraz „Ciemność nad miastem”, które miałam przyjemność niedawno przeczytać. Scenarzystka „Stranger Things”, Caitlin Schneiderhan przygotowała książkę specjalnie dla fanów Eddiego Munsona. Zapraszam na krótką bezspoilerową opinię!

O czym jest „Lot Ikara”?

Jest rok 1984 czyli dwa lata przed tragicznymi wydarzeniami z czwartego sezonu „Stranger Things”. Pewnego wieczora Eddie Munson spotyka Paige, która kiedyś mieszkała w Hawkins. Teraz dziewczyna żyje w Los Angeles i zajmuje się wyszukiwaniem muzycznych talentów. Od tej chwili Trupia Trumna ma szansę nagrać demo i spełnić swoje marzenia o wielkiej scenie. Niespodziewanie do Hawkins wraca ojciec głównego bohatera, który ma do niego propozycje nie do odrzucenia.

fot. Serialomaniak

Co mi się podobało w „Locie Ikara”?

Chyba nikogo nie zdziwię, że najlepszym elementem tej książki jest główny bohater. Eddiego Munsona poznaliśmy w czwartym sezonie „Stranger Things”. Kto nie pokochał tego charakterystycznego chłopaka, który prowadzi Klub Ognia Piekielnego gdzie grają w Dungeons & Dragons i gra w zespole Trupia Trumna? Moja starsza córka ma nawet piżamę z logo jego klubu (ang. Hellfire Club) więc i na starszej i na młodszej publiczności aktor Joe Quinn wywarł świetne wrażenie. Także w tej powieści trudno nie sympatyzować z tą postacią. Historia ukazuje nam trudności z jakimi musi mierzyć się nastoletni outsider. Skomplikowane relacje rodzinne, problemy w szkole, paczka znajomych dla której jest gotów obić nie jeden nos. To jest jeden z tych bohaterów, którego nie można nie lubić. Jeśli jesteście na bieżąco z serialem to na pewno wiecie jaki los spotkał Eddiego. „Lot Ikara” to tytułowy strzał w dziesiątkę. Nawiązanie do bohatera z mitologii greckiej jeszcze bardziej ukazuje tragiczny los.

Jestem zadowolona z reszty postaci, które towarzyszyły Eddiemu na kartach książki. Bliżej poznajemy jego ojca i wujka, którzy świetnie ze sobą kontrastują a ich różnice dodają historii głębi. Podobnie jest z przyjaciółmi z klubu i szkolnymi sportowcami, między którymi również widać wyraźne przeciwieństwa. Może nie jestem wielką fanką Paige, bo jakoś niczym szczególnie mnie nie urzekła, ale trzeba przyznać, że wniosła coś nowego do życia naszego bohatera. Bardzo żałuję, że ich historia nie została rozwinięta, choć patrząc na to, co wydarzy się później, pewnie inaczej po prostu nie mogło się skończyć.

fot. Netflix

Książka bardzo mnie zaskoczyła, ponieważ opowiedziana w niej historia jest dość zwyczajna i przyziemna. Nie pojawiają się tu żadne zjawiska paranormalne, co w świecie Stranger Things może wydawać się dość nietypowe. Mimo to opowieść jest krótka, ciekawa i wciągająca. Podoba mi się również to, że narratorem jest Eddie a nie jakaś bezosobowa postać, jak to często bywa. Dzięki temu, że książkę napisała jedna ze scenarzystek „Stranger Things”, całość utrzymana jest w klimacie lat 80., które fani doskonale kojarzą z serialu. Czuć ten charakterystyczny nostalgiczny nastrój tamtej epoki, sposób opisywania miejsc, relacje między bohaterami i subtelne nawiązania do popkultury. Na koniec muszę dodać, że zawsze cieszę się, gdy w książce czy jakimkolwiek innym dziele pojawia się choćby wzmianka o „Hobbicie” lub „Władcy Pierścieni”. To taki mały akcent, który od razu wywołuje uśmiech i budzi sentyment.

Co mi się nie podobało w „Locie Ikara”?

Czytając książkę, niestety wiedziałam już, jaki los spotka jednego z moich ulubionych bohaterów, dlatego nie nastawiałam się na szczególnie zaskakujący finał. Mimo to trudno było mi powstrzymać emocje, gdy zbliżał się ten moment. Żałuję, że Eddie okazał się tak tragiczną postacią, człowiekiem, który mimo dobrego serca i najlepszych intencji zaznał w życiu tak niewiele szczęścia. Jego historia na długo pozostanie w mojej pamięci.

Wydanie

Już pisałam to nie raz, nie jestem fanką serialowych okładek. Ta jak dwie poprzednie od tego wydawnictwa jest utrzymana w klimacie „Stranger Things” i od razu wiemy o kim ona będzie. Gdy słyszymy Eddie Munson, od razu na myśl przychodzi nam scena, gdy bohater próbował za pomocą swojej muzyki odwrócić uwagę Demobatów. Podoba mi się to, że większość książek, które mam przyjemność czytać ma żółtawy odcień papieru. Biały kolor bardzo męczy moje oczy a ten jest przyjemny i bardziej komfortowy. Bardzo nie lubię twardych okładek, ponieważ niewygodnie trzyma mi się w dłoniach książkę, więc cieszę się, że ta ma miękką oprawę.

fot. Serialomaniak

Czy polecam „Lot Ikara”?

Jeśli tak jak ja nie potraficie doczekać się finałowego sezonu ST i lubicie postać Eddiego Munsona to czym prędzej siadajcie do tej książki. Jest utrzymana w całkiem innym klimacie jaki dotąd znaliśmy, ale czyta się ją bardzo szybko. Dwa wieczory i poznacie wciągająca historię tego barwnego bohatera. Mam wielką nadzieję, że jeszcze kiedyś jakaś książka ze świata „Stranger Things” zawita do oferty wydawnictwa Poradnia K.

Dziękujemy wydawnictwu Poradnia K za przesłanie egzemplarza recenzenckiego. Wydawnictwo nie miało wpływu na treść tekstu.