Recenzje serialiWspółpraca

One Punch Man – Sezony 1 i 2 (Opinia bezspoilerowa)

One Punch Man” to anime, w którym każdy człowiek może zostać superbohaterem. Brzmi prosto? Do tego stopnia, że powstała specjalna organizacja, która dzieli bohaterów na rangi, różniące się zakresem obowiązków, popularnością i statusem. W tym świecie nie brakuje zarówno herosów, jak i złoczyńców całkowicie odklejonych od rzeczywistości. A jednak wśród całej tej plejady wyróżnia się jeden. Saitama. Główny bohater, który po trzech latach wyczerpującego treningu osiągnął poziom przekraczający ludzkie pojęcie. Poziom, dzięki któremu jeden cios wystarcza, by pokonać każdego przeciwnika.

Do „One Punch Mana” podchodziłem z dużą rezerwą. Z każdej strony docierały do mnie pozytywne opinie, ale za każdym razem, gdy zagłębiałem się w opis fabuły, uważałem, że jest ona aż nazbyt absurdalna. Daleko nie trzeba szukać przykładów. Już w pierwszym odcinku główny bohater mówi, że wyłysiał od trzyletniego treningu, a jego pierwszym poważnym przeciwnikiem jest… mutant krab, który przemienił się w potwora, bo przejadł się krabami. No jak nie uważać tego za pomysły odklejone od rzeczywistości? Z kolejnymi odcinkami pojawiają się jeszcze bardziej szalone pomysły, brzmiące niedorzecznie, ale… i tu tkwi siła tego anime, bo już od pierwszego epizodu widać, że właśnie w tej niedorzeczności kryje się jego największa zaleta.

fot vizmedia

Dlaczego to działa? Absurd nie jest tu przypadkowy, tylko świadomie wykorzystany. Twórcy podeszli do niego z pomysłem i wyczuciem, czyniąc z niego fundament całego anime. To on nadał serii własny charakter, odróżniający ją od reszty superbohaterskich historii. To także źródło humoru, który trafił w mój gust i sprawił, że chciałem brnąć dalej. Świat „One Punch Mana” zyskał przez to różnorodność,. Bohaterowie reagują na absurd z pełną powagą, a zagrożenie w jego tle tylko wzmacnia dramaturgię – projekty postaci są wyżyłowane do granic możliwości, kolory stonowane, pozbawione typowej dla superbohaterów jaskrawości. I właśnie dlatego nawet krab w białych slipkach nie jest śmieszny czy odrzucający tylko staje się pełnoprawnym złoczyńcą. Trudno obśmiewać gościa, który sieje taką rzeź!

Z każdym odcinkiem „One Punch Man” coraz mocniej rozwija wątek superbohaterski, a świat dojrzewa. np. istnieje organizacja dzieląca herosów na rangi, od popularności, przez zasługi, aż po obowiązki. Ten system przypomina rozwiązania znane z „The Boys”, ale tutaj działa o wiele lepiej, bo przede wszystkim jest temu poświęcana uwaga, a nie o tym się wspomina i traktuje jako dodatek. Jest dokładniej przedstawiony i staje się motywem przewodnim serii. Każde działanie bohatera przekłada się na ranking np. Saitama, startując od najniższej rangi C, jest kompletnie nierozpoznawalny, musi wypełniać żmudne limity ale z czasem (awansując) zaczyna przyciągać uwagę fanów, hejterów, mediów i mieć poważniejsze wyzwania przed sobą. Dla porównania jego przyjaciel Genos, dzięki randze S, trafia od razu na pierwszą linię największych zagrożeń i dorabia się własnego fanclubu. To detale, które tworzą spójny system i sprawiają, że świat anime naprawdę żyje co ma swoje odzwierciedlenie w reakcjach społeczeństwa. Kiedy Saitama niszczy meteor, ratując rodzinne miasto, część ludzi jest mu wdzięczna, ale inni oskarżają go o zniszczenia spowodowane odłamkami. Antagoniści szybko wykorzystują to do własnych celów, podsycając nastroje, by podbić własną rangę. To kapitalny motyw, dzięki któremu czuję, że każda, nawet najmniejsza akcja, ma swoje konsekwencje i są to niełatwe momenty, w których na bohaterów można spojrzeć od innej strony np. co zrobi Saitamia będąc postawiony przed wyzwaniem innym niż fizycznym – potrafi jeszcze mocniej zaskoczyć swoją bystrością i niegłupim reagowaniem na przechodniów.

fot. vizmedia

Jednym z największych atutów anime są też kreacje bohaterów. Już w pierwszym sezonie wprowadzono kilkadziesiąt postaci o unikalnych mocach i charakterach. Każdy z nich unika stereotypów i ma swój czas, by zaistnieć np. Saitama rozwala przeciwników jednym ciosem niczym Goku czy Vegeta, ale towarzyszący mu Genos jest zupełnym przeciwieństwem (cyborgiem nieustannie rozbudowującym swój arsenał). Do tego Yamaji, mnich o możliwościach godnych „Boskiego Mistrza”, czy wielu innych herosów rangi S, którzy pokazują pełnię swoich zdolności. Twórcy potrafią prowadzić bohaterów konsekwentnie, rozwijając ich na przestrzeni odcinków bez rozwlekania genez. Wręcz przeciwnie. Historie są zwięzłe, często obśmiewane komentarzem Saitamy w stylu „zmieść się w 300 słowach”. Do tego dobrze wyważono ton. Tam, gdzie trzeba, pojawia się powaga, a w innych momentach lekki humor, dzięki czemu bohaterowie stają się jeszcze bardziej wiarygodni i zwyczajnie sympatyczni np. od śmiesznej mimiki Saitami w style „nie chce mi się” w momentach znużenia walkami, po poważne gadki motywacyjne czy emocjonalne wybuchy, kiedy łotrzy za bardzo się rozhulali. Wokół bohaterów szybko siane są również intrygi, zderzenia motywacji o bardzo różnym nasileniu, co samo w sobie wprowadza napięcie w fabułę i wątki, które potrafią niejeden moment wywrócić do góry nogami (niestety na nie trzeba cierpliwie czekać, ale warto!).

Największą siłą „One Punch Mana” są sceny walki, co nie powinno być zaskoczeniem. Wbrew pozorom niełatwo stworzyć emocjonujące starcia z bohaterem, który pokonuje wszystkich jednym ciosem. A jednak twórcy radzą sobie świetnie. Pojawiają się przeciwnicy wymagający od Saitamy więcej wysiłku jak walka z „kretami”, podczas której bohater używa specjalnego ciosu rąk, by zniszczyć dziesiątki wrogów naraz, czy błyskawiczny skok z drugiego sezonu, będący kontrą na iluzjonistyczne klony. Jeszcze ciekawsze są jednak starcia innych bohaterów. Genos błyskawicznie analizuje sytuację i dopasowuje swoje uzbrojenie do przeciwnika, a pozostali herosi dzięki różnorodnym mocom dostarczają widowiskowych pojedynków, które wpisują się w logikę fabuły. Twórcy często opóźniają pojawienie się Saitamy, by inni mogli w pełni się wykazać i to jest fajnie uzasadnione i wykorzystane, żeby świat mógł żyć własnym rytmem, a obecność innych bohaterów miała rację bytu – Saitama ma dość wolny sposób poruszania się w przeciwieństwie do pozostałych, dlatego nie może być wszędzie, natychmiast, a dla arsenału innych bohaterów i scen akcji, gdzie nawet po walczących zostaje popiół… no warto temu poświecić swój czas, nie można się na tym nudzić, a wręcz łapać za głowę epickością walk, których sukces wynika również z…

…oprawy audiowizualnej! Projekty postaci i świata są dopracowane do granic możliwości: od wyraźnie zaznaczonej muskulatury bohaterów po pojedyncze kosmyki włosów. Muzyka nadaje dynamiki i rytmu, idealnie podbijając emocje starć czy wybrzmienia momentów – elektryczne uderzenia podkręcają tempo walk, bardziej wyniosłe utwory dają symbolicznego znaczenia rozmowom bohaterów. Efekty wizualne jak strugi wody, tumany pyłu czy przerysowane podmuchy powietrza z potężnym basem, sprawiają, że każdy cios ma swoją wagę.

Dziękujemy Canal+ za dostęp. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.