Król Rozpustników – Tom 1 (Opinia bezspoilerowa)
Akcja pierwszego tomu „Króla Rozpustników” rozgrywa się w Paryżu pod koniec XII wieku. Śledzimy losy tajemniczego Smutnego Pana, stojącego na czele ukrytych służb działających z rozkazu króla Francji. Jego zadaniem jest wykrywanie spisków, rozbijanie niepokojów i utrzymywanie porządku tam, gdzie bezprawie zdaje się dominować. Komiks wrzuca nas w wir konfliktów zagrażających nie tylko władzy królewskiej, ale przede wszystkim podziemnemu światu przestępczemu, który żyje własnymi regułami.
Już od pierwszych stron zostałem kupiony przez atmosferę. Twórcy z niesamowitą dbałością oddali realia epoki. Paryż tamtych czasów został odwzorowany architektonicznie z dużą precyzją – widać troskę o detale, od układu ulic po monumentalne budowle. Pojawiają się też delikatne unowocześnienia w stylizacji przestrzeni, które ułatwiają odbiór wizualny, ale nie zakłócają spójności klimatu. Przykładem może być nieco wcześniejsze upiększenie katedry Notre Dame, które choć anachroniczne, wcale nie razi, bo pasuje do estetyki świata przedstawionego. Klimat wynika także z realistycznego ukazania społecznych kontrastów – obserwujemy zderzenie bogatej szlachty z ubogimi warstwami społecznymi, ale nie ma tu uproszczeń. Społeczeństwo ukazane jest jako sieć powiązań, zależności i interesów. Gęsto zaludnione karczmy i ulice nie są pustym tłem, lecz żywym organizmem, który wpływa na akcję.

Fabuła przypomina średniowieczną wersję „Gry o Tron”, osadzoną w realiach bliskich naszej historii. Różne frakcje zderzają się w walce o wpływy. Sojusze zawiązują się i rozpadają w mgnieniu oka. Mamy tu wszystko – brutalne starcia, szantaże, porywania i intrygi oparte na manipulacjach. Czuć, że każda decyzja ma konsekwencje, a napięcie nie wynika z natłoku wydarzeń, lecz z umiejętnego budowania relacji i niepewności. Kiedy już dochodzi do scen akcji, mają one ciężar i sens. Są dynamiczne, krwawe i choreograficznie dopracowane. Wyróżniają się nie tylko brutalnością, ale też pomysłowością – bohaterowie nie są bezmyślnymi wojownikami, tylko ludźmi operującymi własnym stylem walki i taktyką. Co ważne, nikt nie jest tu bezpieczny. Twórcy nie oszczędzają postaci, co sprawia, że każde zagrożenie traktujemy poważnie. Niejednokrotnie dałem się zmylić co do lojalności konkretnych bohaterów, co prowadziło do prawdziwego zaskoczenia. Historia rozwija się w sposób przemyślany, prowadząc do finału, który nie był oczywisty, choć wszystko do niego logicznie prowadziło.
Jednym z największych atutów komiksu są postacie. Nie sposób nie wyrobić sobie o nich zdania, a co ważniejsze, są to postacie, które budzą sympatię przez swoją inteligencję, zaradność i siłę charakteru. Nie użalają się nad sobą, tylko działają, wykorzystując swoje umiejętności i kontakty do osiągania własnych celów. Najbardziej zżyłem się ze Smutnym Panem – to bohater o wielkiej wewnętrznej wrażliwości, która pozostaje w ostrym kontraście do jego bezwzględnego sposobu działania. Jest twardy, szybki w decyzjach i nie waha się, gdy sytuacja wymaga radykalnych działań. Jednocześnie skrywa emocje, które ujawniają się w nieoczywistych momentach, nadając jego postaci głębi.

Jeśli czegoś mi brakowało, to szerszego wglądu w przeszłość bohaterów. Obserwujemy ich głównie w teraźniejszości. Zaledwie kilka retrospekcji pozwala zrozumieć relacje między niektórymi postaciami, ale poza tym nie mamy okazji głębiej zanurzyć się w ich życiorysy. To lekkie rozczarowanie, zwłaszcza że tak bardzo chciałoby się dowiedzieć więcej o tych, których obdarzyliśmy sympatią. Na szczęście nie wpływa to negatywnie na odbiór całości – fabuła jest zrozumiała, a sylwetki bohaterów wystarczająco wyraziste, by śledzić rozwój wydarzeń bez trudności.
Wydanie komiksu również robi świetne wrażenie. Większy format, twarda oprawa i gruby kredowy papier pozwalają w pełni docenić intensywność kolorów. Rysownik operuje grubszym konturem, wyrazistymi ciepłymi barwami i głębokim cieniowaniem, które wspólnie tworzą unikalną stylistykę i idealnie oddają świat brudny, mroczny i pełen napięcia, a warstwa graficzna tylko ten klimat potęguje. Sceny akcji mają doskonale uchwycone kadrowanie, a rozkładówki dzięki szczegółowości zyskują pełnię wyrazu. Postacie są dobrze rozrysowane, trzymają się proporcji, a ich emocje oddane są w sposób sugestywny. Jedyne, czego było mi trochę mało, to dodatki. Dwie, trzy strony materiałów uzupełniających dały kilka ciekawostek, ale aż się prosiło o więcej. Mimo to nie mogę powiedzieć, bym był rozczarowany – to tylko drobne niedosyty w obliczu naprawdę dopracowanej całości.

Dziękujemy Lost in Time za komiks. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.


