Fatalne zauroczenie (Opinia bezspoilerowa)
Serial z Lizzy Caplan i Joshuą Jacksonem w rolach głównych to ciekawa – choć nie do końca udana – próba zmierzenia się z jednym z najbardziej znanych thrillerów w historii kina. Twórcy podjęli odważną decyzję: zamiast bezpośrednio kopiować 1:1 film Adriana Lyne’a zdecydowali się na reinterpretację, która pogłębia psychologię bohaterów, poszerza narrację i przenosi opowieść w ramy współczesnego dramatu kryminalnego. Znając oryginał chętnie sięgnęłam po odsłonę serialową nie tylko z powodu samej historii, ale i obsady. Niestety nie obyło się bez porównań do pierwowzoru. Choć myślę, że na odbiór ma wpływ czego się oczekuje.
Serial opowiada historię Dana Gallaghera, mężczyzny, którego romans z kobietą o imieniu Alex prowadzi do serii skomplikowanych i niebezpiecznych konsekwencji. W odróżnieniu od filmu z 1987 roku serial rozwija fabułę w czasie i przestrzeni, pokazując nie tylko burzliwe wydarzenia romansu, ale też jego długofalowy wpływ na życie bohaterów: rodzinę Dana, jego relacje z córką Ellen oraz otoczenie, w którym funkcjonują. Fabuła rozwija się powoli, bazując w dużej mierze na retrospekcjach. Twórcy rozkładają akcenty tak, aby widz mógł zrozumieć bohaterów, zanim historia naprawdę nabierze dramatyzmu. Co ciekawe, o ile w filmie koncentrujemy się na męskim punkcie widzenia, serial dokłada nieoczywistą perspektywę – córki Dana, Ellen. To ona staje się emocjonalnym rdzeniem całej historii, a jej perspektywa pozwala zobaczyć konsekwencje romansu ojca na dłuższą metę. Widzimy ją jako dziewczynkę w czasie, gdy ten wikła się w relację z Alex Forrest, a także jako dorosłą studentkę psychologii piętnaście lat później. Jej edukacja nie jest przypadkowa. Dziewczyna obsesyjnie bada ludzką psychikę, mechanizmy zaburzeń, motywacje i sposoby radzenia sobie z poczuciem winy. Wychodzi to opowieści momentami na dobre, ale równie często odbiera jej dynamikę poprzez wplatanie tego wątku tak, że ostatecznie rozprasza widza odwracając uwagę od Dana i Alex.

Najbardziej intrygującą postacią w moim odczuciu okazuje się Alex Forrest. Lizzy Caplan w tej roli jest mniej teatralna i bardziej realistyczna. Świetnie oddaje narastający niepokój swojej bohaterki, choć nie każdemu spodoba się subtelność jej gry. Zamiast natychmiastowej intensywności i magnetycznej agresji, przedstawia nam Alex za pomocą subtelnych zmian nastroju i delikatnych pęknięć w fasadzie jaką próbuje utrzymać. Choć da się oczywiście zauważyć stopniowo narastające napięcie, które daje o sobie znać drobnymi gestami, spojrzeniem czy zmianą tonu. Z jednej strony widać w niej wrażliwość, nawet pewien rodzaj samotności, z drugiej wychwytujemy sygnały, jakby jej ciało nie było w stanie pomieścić buzujących w niej emocji, od których jak na zawołanie potrafi się odciąć. Gra tu na cienkiej granicy umiejąc w jednej scenie wzbudzić empatię, a sekundę później wywołać dreszcze. Problem w tym, że Joshua Jackson w roli Dana Gallaghera wypada znacznie słabiej a przecież na tym duecie opiera się historia. Czasem brakuje mu charyzmy a czasem konsekwencji w budowaniu roli. Co prawda dobrze oddaje sprzeczność pomiędzy pragnieniem bliskości, egoizmem, niedojrzałością emocjonalną a autentycznym żalem odnośnie relacji z córką. Jednak jego postać nie jest interesująca, nie wyczuwa się pożądania między bohaterami. Oryginalny duet Douglas–Close był elektryzujący od początku. Nawet w spokojnych scenach między nimi iskrzyło, co sprawiało, że ich relacja była wiarygodna i pełna napięcia. W serialu ta dynamika jest chłodniejsza. Zdrada, która w filmie była impulsem nie do powstrzymania, w serialu wydaje się bardziej aktem frustracji niż pożądania.
Obsada drugoplanowa nie pozostaje jednak w cieniu. Amanda Peet jako Beth uosabia konsekwencje działań męża. To na niej i córce odbija się romans chociaż udało jej się pozbierać. Gra aktorska Peet opiera się przekonująco przekazanych emocjach, zawieszonych spojrzeniach i niewypowiedzianych żalach, dzięki temu nawet najcichsze sceny rezonują z poczuciem straty i niepewności. Toby Huss wcielający się w Mike’a stanowi świetny kontrapunkt. Jego rola łączy w sobie sarkazm, lojalność i cień moralnej niejednoznaczności, sprawiając, że wątek przyjaźni z Danem staje się jednym z bardziej wciągających elementów serialu czego się nie spodziewałam. Brian Goodman w roli Arthura Tomlinsona wypada natomiast solidnie i naturalnie, wnosząc do serialu element stabilności, który kontrastuje z emocjonalnym chaosem Dana i obsesją Alex. Potrafi w jednej scenie przekazać troskę i lojalność wobec Beth, w innej wyczulenie na napięcie między bohaterami, co pozwala widzowi odczytać niejednoznaczność sytuacji.

Od strony realizacyjnej serial wypada naprawdę ciekawie. Surowe, biurowe wnętrza stoją w kontraście do ciepłych, choć pełnych napięcia scen rodzinnych, a chłodne, metaliczne barwy towarzyszą sekwencjom śledztwa, podkreślając ich bezosobowy charakter. Muzyka nie ilustruje emocji wprost tylko raczej powoli je podżega, tworząc podskórny niepokój. Montaż działa jak dodatkowy komentarz: przeskoki między liniami czasowymi nie tylko porządkują narrację, ale również odsłaniają motywacje i lęki bohaterów. Całość buduje spójną, duszną atmosferę. Retrospekcje i przeskoki między liniami czasowymi dają widzowi możliwość stopniowego odkrywania motywacji postaci i pogłębiania emocjonalnego kontekstu wydarzeń. Z drugiej strony takie rozciągnięcie narracji bywa momentami nużące; niektóre sceny przeciągają się bez wyraźnej potrzeby, a tempo spada w momentach, gdy akcja powinna podtrzymywać napięcie. O ile doceniam wątek córki, montaż mnie frustrował. Mam nawet wrażenie, że opowiedzenie tej historii z jej perspektywy byłoby ciekawsze niż skakanie po wątkach i liniach czasowych.
Podsumowując, serial miał być w założeniu interesującą, uwspółcześnioną reinterpretacją, ale w praktyce momentami zawodzi pod względem tempa i dramaturgii. Co prawda stara się nadrobić dzięki dobrej grze aktorskiej, ale ostatecznie rozwleka narrację, przeciąga retrospekcje i rozbudowuje wątki poboczne kosztem dynamiki głównej historii. W moim odczuciu ostatecznie wypada średnio. Dla widzów oczekujących intensywnego thrillera historia może wydawać się momentami zbyt wolna i przewidywalna. Poza tym nie pamiętam kiedy ostatnio tak sfrustrowało mnie zakończenie. Jeśli jesteście w stanie podejść do tego serialu bez oczekiwań i zwyczajnie ciekawi Was remake – śmiało. Jest szansa, że odbierzecie ten tytuł inaczej, ale szczerze mówiąc film wypada znacznie lepiej.
Dziękujemy Skyshowtime za dostęp. Platforma nie miała wpływu na opinię i treść.


