Współpraca reklamowa

„Another S” (Opinia bezspoilerowa)

„Another” to jedna z historii, która niespodziewanie zapoczątkowała lata temu moją przygodę z anime. Dosadnie też uświadomiła mi, że japońskie produkcje potrafią zszokować nawet w animowanej formie, a twórcy nie unikają krwawych scen. Często w przedstawianej opowieści oprócz obrazowych scen śmierci kryje się wciągająca tajemnica do odkrycia. Po obejrzeniu przekonałam się, że materiał źródłowy to pełnoprawna opowieść, której autorem jest Yukito Ayatsuji. Co więcej, postać Mei Misaki znanej właśnie z „Another” powraca. W spin-offie „Another S” wydanym w Polsce przez wydawnictwo Waneko.

O czym jest „Another S”?

Mei Misaki razem ze swoją rodziną wybiera się do domu letniskowego w czasie wakacji. Podczas wyjazdu poznaje państwa Hiratsuki i ich dzieci, a także ich krewnego – Teruyę Sakakiego, mieszkającego samotnie w rezydencji nad jeziorem. Miejsce to od samego początku fascynuje Misaki, a zainteresowanie przybiera na sile kiedy z czasem dowiaduje się, że doszło w nim do tragedii i… trzeba odnaleźć zwłoki.

fot. Serialomaniak

Co mi się podobało w „Another S”?

Zdecydowana większość! Już na początku mamy nawiązania do oryginalnej historii – od postaci, po wspominane – niejednokrotnie – makabryczne wydarzenia. Choć nie miałam styczności z poprzednią powieścią, bez problemu bazując na tym co pamiętam z anime połączyłam kropki. Mei Misaki jest momentami narratorką i jednocześnie bohaterką opowieści. Poznajemy również perspektywę Teruyi Sakakiego, dwudziestosześcioletniego mężczyzny, który lata temu doznał kontuzji wskutek tragicznego wypadku na szkolnej wycieczce, co wpłynęło na jego psychikę. Ciekawym zabiegiem są urwane, krótkie rozmowy między dwoma postaciami, które pogłębiają kontekst. Uważny czytelnik na pewno wyłapie o kogo ostatecznie chodzi.

W historii przewija się „klątwa” gimnazjum w Yomiyamie i klasy 3-3, znana z „Another”. Jednak nie jest to główny motyw. Od samego początku wiemy kto nie żyje i na tym się koncentrujemy. Nie znamy jednak konkretów okoliczności śmierci ani co się stało z ciałem. Razem z Mei próbujemy ze strzępów wspomnień i wskazówek rozwikłać zagadkę, co bardzo mi się spodobało. Przez sposób opowiadania historii, określiłabym ją jako dramat psychologiczny, trochę powieść detektywistyczną jeśli wziąć pod uwagę „śledztwo” a na końcu horror. Zakończenie totalnie mnie mocno zaskoczyło. Spodziewałam się prostszego rozwiązania, które rekompensuje dość obszerny wątek psychologiczny. Choć biorąc pod uwagę wpływ traumy na człowieka jest ono całkowicie uzasadnione. Chętnie obejrzałabym adaptację!

Czy jest makabrycznie? Oj tak, im dalej, tym bardziej. Fani horroru będą zadowoleni, napięcie ze strony na stronę jest coraz bardziej wyczuwalne. Poza tym Yukito Ayatsuji pisze w taki sposób, że nawet jak człowiek nie chce, to ostatecznie sobie te wszystkie obrzydliwe szczegóły zobrazuje. Uwielbiam historie z upiornymi domami, więc zwiedzanie rezydencji z Misaki, nie wiedząc tak naprawdę czego się spodziewać było w moim odczuciu bardzo ciekawe. Opisy pomieszczeń i okolicy działały na wyobraźnię!

Warto też wspomnieć o wydaniu! Waneko w swoim cyklu powieści zdecydowało się na oprawę twardą i obwolutę. Mamy też ilustrację pod obwolutą, co możecie zobaczyć na zdjęciach. Podoba mi się forma wydania, bo wygląda wewnątrz jakby historia została napisana na maszynie. Co prawda chwilę mi zajęło żeby się przyzwyczaić, ale ostatecznie oceniam na plus!

Co mi się nie podobało w „Another S”?

Z początku tempo historii bywało dla mnie frustrujące. O ile lubię jak po nitce do kłębka docierać do sedna historii, tak zagubienie postaci próbującej sobie przypomnieć gdzie znajduje się ciało wybijało mnie z rytmu. Zwłaszcza, kiedy dało się wyczuć narastającą frustrację i zrezygnowanie. Być może dlatego, że chciałam jak najszybciej poznać zakończenie i opisywane emocje zaczęły mi się udzielać. Jednocześnie było mi szkoda, że historia tak szybko się skończyła. Czułam też niedosyt w kwestii „klątwy” sprzed ponad 20 lat i nie miałabym nic przeciwko zmianie chronologii. Zaskoczył mnie też epilog w pewien sposób starający się wyjaśnić razem z opowiadającą historię Mei co tak naprawdę się wydarzyło. Pozostawienie czytelników z ich własnymi domysłami na zasadzie „dopowiedz sobie teraz sam” nie byłoby moim zdaniem takie złe.

Czy polecam „Another S”?

Tak. Fanom oryginału, ale też dramatów. Spora część opowieści to rozważania na temat śmierci, egzystencji i życia z poczuciem winy. W odróżnieniu od makabrycznych scen z anime, „Another S” zapadnie mi w pamięci jako historia o traumie, samotności i bezradności w obliczu tajemniczego fatum, których ciężar potrafi przytłoczyć. Lubię historie, po przeczytaniu których mam co przetrawić, bo dają do myślenia. Tak jest i w tym przypadku. Dlatego zdecydowanie weźcie to pod uwagę. „Another S” czyta się bardzo szybko, ale nie jest to łatwa lektura. Polecam najpierw sięgnąć po „Another”, powieść również wydaną przez Waneko i potem po „Another S”, nie pożałujecie!

Dziękuję Waneko za przekazanie egzemplarza recenzenckiego. Wydawca nie miał wpływu na opinię i tekst.