Gry serialoweWspółpraca reklamowa

Sonic Racing: CrossWorlds (Opinia)

Sonic Racing: CrossWorlds” to propozycja od Segi w duchu „Mario Kart”, w której zasiadamy za kierownicą gokartów prowadzonych przez kultowych bohaterów uniwersum Sonica: od samego niebieskiego jeża, przez Tailsa, Shadowa i Knucklesa, aż po złowrogiego Eggmana. Do dyspozycji gracza oddano wiele trybów rozgrywki i szerokie możliwości modyfikowania pojazdów, którymi ścigamy się na lądzie, w powietrzu, a nawet na wodzie!

„Sonic Racing: CrossWorlds” to przykład gry, która udowadnia, że nawet w tłumie licencjonowanych wyścigówek można stworzyć pozycję świeżą, pomysłową i pełną charakteru. Tytuł, który nie tylko oddaje ducha uniwersum Sonica, ale też wnosi świeży powiew do gatunku zręcznościowych wyścigówek proponują autorskie rozwiązania – od pomysłowego wykorzystywania charakterystycznych elementów znanych z uniwersum Sonica, po rozbudowywanie klasycznych rozwiązań „gokartowców” czy naprawiając typowe problemy.

Twórcy nie ograniczyli się do prostego wykorzystania znanych postaci. Wpletli między nimi krótkie dialogi i adnotacje nawiązujące do relacji, wydarzeń i detali z uniwersum Sonica. Dzięki temu gra tętni życiem, a fani serii co chwilę mogą natknąć się na drobne smaczki, które uśmiechają się do nich zza kierownicy. Na uwagę zasługuje też sposób, w jaki odwzorowano miejsca znane z poprzednich gier o Sonicu – od futurystycznych torów po kolorowe krajobrazy inspirowane klasyką serii. Szkoda jedynie, że zabrakło kultowej „zielonej wyspy” z pierwszej odsłony, ale mam wrażenie, że to idealny materiał na przyszłe DLC. Ciekawym dodatkiem jest również system rywali. W każdym Grand Prix losowo wybierany jest przeciwnik, z którym mamy osobisty konflikt. Choć nie wpływa to znacząco na przebieg wyścigu, praktycznie wcale, dodaje rywalizacji charakteru i buduje klimat, którego nie znalazłem w innych tytułach. Jedyny brak, który odczułem, to nieobecność trybu fabularnego jak w „Crash Team Racing”, choć z drugiej strony ta gra broni się czystą, arcade’ową frajdą, ale przy tylu postaciach i treściach z alternatywnych światów… no, można było „poszaleć”.

fot. Epic Games

Sama jazda to czysta przyjemność. Sterowanie gokartami jest intuicyjne, płynne i bardzo responsywne. Drift działa znacznie lepiej niż w „Mario Kart” czy „Crash Team Racing”. Jest łatwy do wykonania, opanowania, ale trudny do perfekcji, dzięki czemu daje realną satysfakcję podczas wyścigów. Do tego dochodzą efektowne akrobacje w powietrzu, które wykonane z wyczuciem potrafią zapewnić istotną przewagę na trasie, nie zapominając o atrakcyjnych figurach podkręcających wrażenia.

Mapy zaprojektowano z dużą dbałością o detale. Pełne kolorów, chaosu i charakterystycznych dla Sonica motywów. Jednocześnie czytelne, dzięki czemu nie gubiłem się w akcji. To właśnie czytelność i dynamika odróżniają CrossWorlds od konkurencji. Podczas wyścigu płynnie przechodzi się z jazdy po torze na lądzie do sekwencji na wodzie, gdzie drift zastępują efektowne skoki, całkowicie zmieniające rytm rozgrywki i ciężko tu mówić o wtórności. Świetnie wykorzystano też dwa znaki rozpoznawcze uniwersum Sonica: zbieranie złotych pierścieni, które dodają dodatkowe punkty – tracimy przy każdym zderzeniu, co zachęca do podszlifowania swoich umiejętności bezkolizyjnej jazdy, oraz portale międzywymiarowe pojawiające się w losowych momentach wyścigu i… co ciekawe, to gracz prowadzący decyduje, do którego portalu wjedzie cała grupa, a ten wybór może wpłynąć na rozkład miejsc! Dzięki temu trudno o monotonię, a każda runda potrafi zaskoczyć, bo siłą rzeczy wszyscy rajdowy wskakują do całkowicie innej rzeczywistości, nigdy nie wiedząc do jakiej. Jedynym drobnym minusem jest brak skrótów, które w innych tytułach dawały pole do strategicznych zagrań, ale przy tak dużej liczbie atrakcji można na to przymknąć okiem.

Najwięcej czasu spędziłem w klasycznym Grand Prix, które w kilkanaście minut oferuje przejazd przez cztery emocjonujące mapy. Twórcy postawili na system punktowy premiujący nie tylko końcową pozycję, ale też dodatkowe osiągnięcia, co nadaje wyścigom więcej sensu i dynamiki. Na uznanie zasługuje także tryb „Park Wyścigów”. Swoisty plac zabaw, w którym ścieramy się z konkretnymi przeciwnikami w serii trzech wyścigów o zmiennych zasadach. Niekiedy trzeba zdobywać punkty za strzelanie do rywali, innym razem wykonywać akrobacje. Fajne urozmaicenie, które pozwala ćwiczyć refleks i opanowanie zdolności specjalnych, a i daje satysfakcje systemem nagród w postaci pojazdów czy elementów do ich modyfikowania. A skoro o tym mowa…

fot. Epic Games

… to rozbudowany system modyfikacji pojazdów jest kolejnym atutem! Możemy dowolnie tworzyć i ulepszać swoje maszyny, a każda zmiana wpływa na statystyki np. zmienia się przyczepność, prędkość i stabilność podczas zakrętów. Choć różnice nie są drastyczne, na tyle minimalne, że nie zauważyłem różnic podczas wyścigów, to daje to satysfakcję z dopasowania pojazdu pod własny styl jazdy, a dodatkową przyjemność daje zabawa statystykami. Fanom prawdziwej prędkości proponuję wybierać wyższe opcje podczas ustawień wyścigów, ponieważ na podstawowej czułem się jak na spacerze – zupełnie nie czułem, że mój pojazd przekraczał 150km/h.

Nie udało mi się przetestować trybu online. Mimo kilkuminutowych prób nie znalazłem żadnego gracza. Na szczęście lokalny multiplayer na podzielonym ekranie działa znakomicie. Ekran został podzielony bardzo czytelnie, dzięki czemu nie traci się orientacji nawet przy dynamicznej akcji. Co ważne, gra utrzymuje stabilne 60 klatek na sekundę na PS5 – nawet podczas najbardziej chaotycznych sekwencji nie traci płynności, a tło pozostaje ostre i pełne detali.

Dziękujemy Cenega za grę. Cenega nie miało wpływu na opinię i tekst.