Palec na spuście (Opinia bezspoilerowa)
„Palec na spuście” to nowy koreański serial dramatyczny od Netflix, który premierę miał pod koniec lipca. Bardzo rzadko oglądam koreańskie seriale więc nie mam porównania z innymi serialami z tego gatunku. Ten serial też bym pominęła, gdyby na innej platformie nie wyświetlił mi się filmik z serialowym Moon Baekiem (Kim Young-kwang). Podobno nie powinno się oceniać książki po okładce ale… serial tak mi się spodobał, że cale 10 odcinków obejrzałam w 2 dni. Zapraszam na krótkie podsumowanie moich wrażeń z obejrzanego serialu!
Akcja „Palca na spuście” rozgrywa się w najbezpieczniejszej i słynącej z najsurowszego prawa Korei Południowej. Cywile mają kategoryczny zakaz posiadania broni palnej. Nawet gangi posługują się tylko nożami i stronią od broni ponieważ nie chcą mieć zatargów z policją. Główny bohater, który jest policjantem i byłym snajperem, Lee Do (Kim Nam-gil), rozpoczyna śledztwo w sprawie pojawienia się nielegalnej broni na ulicach Seulu. Drogi jego krzyżują się z Moon Baekiem, który na pierwszy rzut oka wydaje się sympatycznym, beztroskim mężczyzną ze szczerym uśmiechem, który znalazł się przez przypadek w nieodpowiednim miejscu. Ten duet będzie starał się dojść do tego, kto i w jaki sposób wysyła nielegalną broń do zwykłych ludzi.

Główni bohaterowie są tak świetnie dobrani, że pierwszy raz miałam dylemat, której stronie kibicuje. Zazwyczaj protagonista z wyjątkiem tego, że czyni dobro jest miałki i bez wyrazu. Za to antagonista jest charakterystyczną postacią, która swoim zachowaniem i wyglądem przyciąga na swoją stronę odbiorców. Aktorzy grający Lee Do i Moon Baeka spisali się fenomenalnie w swoich rolach. Zawsze przyciągali mnie do siebie co gorsi bohaterowie ale w tym wypadku miałam spory dylemat komu kibicuję. Chyba pierwszy raz stanę po stronie protagonisty, chociaż złoczyńca w niczym mu nie ustępował. Zaskoczyła i poruszyła mnie tragiczna historia dwójki głównych bohaterów. Jeden i drugi przeszedł piekło w życiu i to piekło każdego z nich ukształtowało inaczej. Jeden od broni stroni i uważa, że konflikt można rozwiązać bez niej. Drugi jest zwolennikiem wyboru i przemocy. Muszę zaznaczyć, że serial nie jest stricte o tym co się stanie gdy zwykły obywatel będzie mieć dostęp do broni a jest tym, co nimi kieruje i kto w jakim momencie osiągnie swój punkt krytyczny. Podoba mi się takie psychologiczne zgłębienie tematu. Ile upokorzenia może znieść jeden człowiek? Co w nas wyzwala agresję? W jakich sytuacjach nawet najlepszego człowieka może pokonać bezsilność i żal? Czy każdy zdecyduje się nacisnąć spust? Jestem mile zaskoczona w jaki sposób reżyser przedstawił ten problem ponieważ sama myślałam, że będzie to serial o (mówiąc potocznie) zwykłej strzelance. Zawsze szokowała mnie legalność i łatwy dostęp do broni w USA. Zachęcam do sprawdzenia tego serialu i przekonania się do czego może doprowadzić taka „wolność”.
„Palec na spuście” spodobał mi się od pierwszego odcinka, chociaż akcja bardzo wolno się rozkręca. Pisząc „wolno się rozkręca” mam na myśli, to kiedy wszystko się komplikuje, i wiemy który z bohaterów po jakiej stronie jest. Dzięki filmikom z internetu wiedziałam mniej więcej kto jest kim i jaką rolę będzie pełnić w serialu, tak więc zdziwiłam się, gdy akcja nabrała tempa dopiero w drugiej połowie serialu. Ostatnie pięć odcinków było tak ciekawych, że obejrzałam je jednym ciągiem. To jest na pewno jeden z tych seriali dla których warto zarwać noc.

Platformy prześcigają się w ilości wypuszczanych seriali i coraz trudniej jest mi znaleźć wciągający serial, który zrewatchuje w dwa dni. „Palec na spuście” właśnie taki jest. Już dawno brakowało mi takiego serialu do oglądania. Jest mroczny i wciągający ze złożonymi bohaterami. Jeśli lubicie seriale dramatyczne, które dają do myślenia to właśnie ten serial jest dla was.
Dziękujemy Netflixowi za dostęp do odcinków. Platforma nie miała wpływu na treść tekstu.


