Recenzje serialiWspółpraca

WWE: To wprost niewiarygodne (Opinia)

WWE: To wprost niewiarygodne” to najnowszy serial dokumentalny Netflix, który odsłania kulisy drogi do Wrestlemanii 41, corocznego, największego wydarzenia wrestlingowego, dorównującego rozmachem i liczbą widzów na trybunach Super Bowl. Pięć odcinków daje wgląd w pracę zespołu kreatywnego i zawodników na każdym etapie przygotowań. Od emocji towarzyszących najważniejszym decyzjom, przez planowanie scenariuszy, aż po reakcje fanów. Wszystko zostaje oddane z dużą dbałością o szczegóły, wręcz wnikliwość materiału pozytywne przytłacza.

To jedyny w swoim rodzaju dokument, który w tak szczegółowy sposób przedstawia kulisy wrestlingu, dokładnie wyjaśniając, na czym polega fenomen tej dyscypliny rozrywkowo-sportowej. Jako fan WWE byłem bardzo zadowolony z możliwości przeżycia wydarzeń, które oglądałem na żywo, z zupełnie innej perspektywy. Twórcy serialu obrali „Royal Rumble 2025” jako początek faktycznej drogi do Wrestlemanii, prowadząc nas przez kolejne wydarzenia, krok po kroku pokazując, jak kształtowała się główna oś fabularna. Byłem pod ogromnym wrażeniem ilości materiału zza kulis, ukazującego dyskusje zespołu kreatywnego, mechanizmy podejmowania decyzji oraz reakcje samych zawodników. Pokazano, z czym codziennie mierzy się cała ekipa i jak duży wpływ ma tu zarówno spontaniczność, jak i precyzyjne planowanie. Otrzymaliśmy wiarygodny obraz pracy całego rosteru, wzbogacony o emocjonalne wstawki z wywiadami, reakcjami fanów i materiałami z mediów społecznościowych, które znakomicie oddawały atmosferę każdego etapu.

fot. Netflix

Szczególnie podobały mi się fragmenty poświęcone samym zawodnikom, ponieważ pokazano, jak wiele ich to wszystko kosztuje emocjonalnie i jak bardzo chcą się zaangażować, by osiągnąć kolejne cele. Dużą wartością tego dokumentu było pokazanie prywatnego zaplecza wrestlerów, ich życia rodzinnego, przyjaźni i relacji. W kilku przypadkach te prywatne strony były niemal tożsame z zawodowym wizerunkiem, w innych zupełnie inne co zostało dobrze uzasadnione np. skąd u Rhei Ripley taka mocna, mroczna strona. Fragmenty te ocieplały ich postacie, ukazując ich jako ludzi z krwi i kości np. Charlotte Flair, która została pokazana jako towarzyska dusza, co pozytywnie wpłynęło na moje postrzeganie jej osoby. Podobnie w przypadku CM Punka, gdzie pokazano napięte relacje z innymi zawodnikami oraz cenę, jaką musiał zapłacić za zmiany w swojej postawie. Dzięki temu lepiej zrozumiałem jego drogę i to, jak wpłynęła ona na poprawę jego sytuacji zawodowej. Cieszę się, że twórcy dali przestrzeń wszystkim ważnym twarzom WWE: od zawodników, przez producentów, po kreatywny sztab. Każdy z nich miał czas, by podzielić się swoimi refleksjami i opisać konkretny etap przygotowań. Cody, The Rock, Cena czy Triple H komentowali między innymi planowanie najważniejszego momentu wieczoru podczas Elimination Chamber, co tylko podkreślało złożoność operacji, jaką jest organizacja wydarzenia tej skali.

Jeszcze większe wrażenie zrobiła na mnie prezentacja procesu produkcji gal WWE, które są realizowane na żywo. Ujęcia z wielu kamer pokazywały, jak ogromną i precyzyjną pracą jest realizacja każdego wydarzenia. Montaż został przemyślany i dynamiczny. Oglądaliśmy płynne przejścia między punktami, które ułatwiały zrozumienie całego procesu i pozwalały poczuć tempo pracy. Ważną częścią dokumentu były także sceny pokazujące, co dzieje się po zejściu z ringu, w tzw. pokoju „gorilla”. To tam następowało rozładowanie napięcia, emocje sięgały zenitu, a więzi między członkami zespołu były widoczne gołym okiem. Moment, w którym zawodnicy dziękowali sobie nawzajem, wymieniali się uśmiechami, uściskami, a czasem chłodniejszymi gestami, miał ogromną siłę wyrazu. Pokazywało to, że WWE to nie tylko widowisko, ale społeczność zbudowana na relacjach, które mają swoje cienie i blaski. Emocje udzielały się przez ekran. Radość ze wzruszeniem malowała mi się na twarzy.

fot. Netflix

Dokument wypada świetnie także od strony technicznej. Kamery umieszczone w kluczowych miejscach pozwalały uchwycić reakcje „na żywo” i dokładnie przeanalizować emocje towarzyszące poszczególnym momentom. Ten materiał był rzetelny i pokazywał, jak złożona jest praca całego zespołu. Mimo to pojawił się u mnie lekki niedosyt związany z tym, ile jednak nie zostało pokazane. Zabrakło szerszego przedstawienia pracy zespołu scenarzystów odpowiedzialnych za fabularne układy walk. Fragmenty narad kreatywnych były zaledwie kilkusekundowymi przebitkami, z których trudno było wywnioskować, jak wygląda proces tworzenia opowieści. Kompletnie pominięto też pracę nad dialogami czy przebiegiem pojedynków. Szkoda, bo ten aspekt jest równie fascynujący. Dokument zyskał za to dodatkowo dzięki materiałom z social mediów, które sam pamiętam z czasu rzeczywistego i które podnosiły emocje podczas oglądania. Pokazywały one, jak wielką rolę odgrywają fani WWE i jak wpływają na wydarzenia. Podobał mi się także sposób montażu samych walk. Twórcy umiejętnie wycinali kluczowe fragmenty i zestawiali ze sobą zawodników, tworząc płynne przejścia, które dawały poczucie ciągłości akcji np. męskie Royal Rumble zostało pokazane jako dynamiczny ciąg eliminacji bez potrzeby oglądania pełnych piętnastu minut, a mimo to nie miałem wrażenia, że coś mi umknęło.

Dokument pozostawił u mnie lekki niedosyt, który wpłynął na ostateczne wrażenie z seansu. Mimo ogromnej skali wydarzenia i dbałości o szczegóły, całkowicie pominięto element związany z pisaniem scenariuszy. Choć wkład scenarzystów był kilkukrotnie wspomniany i w tle można było zobaczyć trwające prace, nikt nie poświęcił temu tematowi nawet kilku dodatkowych minut. Zamiast tego uwagę kierowano na rozmowy i żarty między zawodnikami. Wyjątkiem była scena poprzedzająca Elimination Chamber, gdzie zawodnicy omawiali między sobą jeden ze zwrotów akcji. To był świetny moment, z którego naprawdę dowiedziałem się czegoś nowego. Szkoda, że podobnych fragmentów nie było więcej. Zauważyłem też, że dokument koncentrował się niemal wyłącznie na najbardziej rozpoznawalnych zawodnikach, takich, których zna nawet osoba nieśledząca WWE na co dzień. Tymczasem w wydarzeniu brało udział znacznie więcej postaci, o których nie wspomniano ani słowem. Przykładem jest rozmowa między CM Punkiem, Guntherem i Ludwigiem Kaiserem, podczas której drugi z nich nie został nawet podpisany, mimo że był widoczny na ekranie. Inni zawodnicy pojawiali się jedynie w tle i nie dostali żadnej roli w narracji, co budziło pytanie, po co w ogóle ich pokazywano, skoro nic nie wnosili.

fot. Netflix

Ostatnią rzeczą, która zgrzytała mi w odbiorze dokumentu, było wrażenie sztuczności w kilku scenach. Kamery towarzyszyły ekipie niemal non stop, dlatego materiał udało się zebrać bardzo rzetelnie i potem uzupełnić wypowiedziami bohaterów. Jednak niektóre momenty wyglądały, jakby były ustawione lub nagrane później np. sztuczna była rozmowa Jeya Uso z Triple H przed Royal Rumble, kiedy dyrektor miał poinformować zawodnika, że wygra turniej. W scenie nie padło nic konkretnego, zabrakło emocji, a całość trwała niecałą minutę. W kontekście pozostałego materiału wyglądało to jak wstawka inscenizowana, która miała oddać ważność chwili, ale przez brak autentyzmu nie spełniła swojej roli. Jakby rozmowa odbyła się znacznie wcześniej, ale na potrzeby dokumentu odbyła się raz jeszcze tylko z asystującymi kamerami.

Dziękujemy Netflix za dostęp. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.