Recenzje serialiWspółpraca

Zagłada domu Usherów (Opinia bezspoilerowa)

Zagłada domu Usherów” to głośny hit Netflixa od Mike’a Flanagana, który w swoim dorobku ma takie tytuły jak m.in. „Nawiedzony dom na wzgórzu” i „Nawiedzony dwór w Bly”. Tytułowy serial jest wariacją opartą na twórczości Edgara Allana Poego. Roderick i Madeline Usher to główni bohaterowie, którzy nie cofną się przed niczym aby osiągnąć wymarzony sukces. Rodzeństwo dzięki podjęciu ryzykownej decyzji dorabia się fortuny. Ma to jednak swoją cenę, która wpłynie nie tylko na ich życie, ale i następnych pokoleń. Mimo usilnych starań, Usherowie zaczynają ginąć w tajemniczych okolicznościach.

fot. Netflix

Największym plusem tego serialu są bohaterowie. Każdy z nich bezbłędnie gra swoje role. Są idealnie dopasowane wyglądem i charakterem do danych postaci. Bardzo polubiłam Madeline Usher, chociaż owa postać była przerażająca i bezwzględna. Jednocześnie też charyzmatyczna, genialna i ambitna. Siostra bliźniaczka Rodericka zdecydowanie zrobiła na mnie wrażenie. Roderick jest tak samo ambitny i zdeterminowany jak jego siostra. Pomysłowy biznesmen, beznadziejny ojciec i kochający dziadek, który nie raz mówił o swojej wnuczce, że ta jest jego ulubienicą i jedynym dobrym członkiem rodziny Usherów.

Krok za nimi znajduje się Camille L’Espanaye (jedną z dwóch nieślubnych córek) która bystrością i przebiegłością nie ustępuje swojej ciotce. Aktorkę grającą Camillè (Kate Siegel) bardzo polubiłam w serialu „The Haunting of Hill House”, więc ucieszyłam się, że ponownie mogłam ją zobaczyć na ekranie. Tutaj mam lekki niedosyt co do sceny z jej zabójstwem. Może to dlatego, że wiedziałam jak zginęła jej książkowa imienniczka. Albo ta scena nie była w moim odczuciu tak efektowna jak kolejne.

W serialu znajdziemy także Prospero, (najmłodsze nieślubne dziecko) który jest młodą, rozpuszczoną hulaj duszą. Nie stroni od dzikich pomysłów. Jestem wielką fanką teatralnych przedstawień scen morderstw w serialach. Im bardziej obrazowo („Hannibal”, „True Detective”, „Macabresca”) tym lepiej. Bohatera co prawda nie polubiłam, ale jego śmierć była najbardziej makabryczna i zapadająca w pamięci. Bardzo podobało mi się nawiązanie do dzieła Poego. pt „Maska Czerwonego Moru”. Tak zatytułowany odcinek skupia się właśnie na Prospero. Następnie mamy kolejnego bohatera, który nie zaskarbił sobie mojej sympatii. Frederick to najstarszy syn nestora rodu i Anabelle Lee, oraz ojciec jedynej wnuczki Rodericka, Lenore. Na początku sprawiał wrażenie wycofanego i przytoczonego presją dziedzica fortuny. Przyznam szczerze, że mu współczułam. Z czasem uzależnienie zaczęło wydobywać z bohatera najgorsze emocje i nie mogłam się doczekać aż i na niego przyjdzie pora.

Ostatnim z braci jest Napoleon „Leo”, uzależniony od używek twórca gier komputerowych. Gdybym miała podsumować jego historię… Jak dla mnie znacząco odstawał od poprzednich odcinków. Najstarsza z córek, Tamerlane, która skrywa swoje sekrety, nie ma w zasadzie ani talentu ani genialnego pomysłu na to, jak pomnożyć fortunę ojca. Ta postać też mało mnie interesowała, ale jej ostatnie chwile przedstawiono ciekawie. Na koniec zostaje Victorine, naukownczyni pracująca nad urządzeniem, które może uratować ludzkie istnienia. Czyn godny pochwały. Niech was to jednak nie zmyli, ponieważ każde z dzieci Rodericka łączy wspólny mianownik – są rozpuszczeni i nie cofną się przed niczym.

Nie mogę nie wspomnieć o naszej tajemniczej bohaterce, która nie odstępując bohaterów niesie za sobą śmierć. Mogę śmiało powiedzieć, że Verna dołącza do grona mojej długiej listy ulubionych serialowych antagonistów. Obsadę uzupełnia również – co było miłym zaskoczeniem – Mark Hamill, który znany jest widzom z roli Luke’a Skywalkera w serii „Gwiezdne wojny”. Tutaj, jest to cichy, tajemniczy oraz skuteczny w swoich działaniach bohater, na którego może liczyć rodzina. Byłam pozytywnie zaskoczona jego zachowaniem na końcu serialu i tym jaką decyzję ostatecznie podjął.

Odbiegając już od postaci – bardzo podobają mi się zabiegi retrospekcji, które w swoich serialach stosuje Mike Flanagan. Zaczynamy na opak – tuż przed wielkim finałem, później przechodzimy do dziecięcych lat Madeline i Rodericka. Kolejne sceny to czasy współczesne, później wczesne dorosłe życie głównych bohaterów i tak kilkadziesiąt razy na zmianę. Przez ten zabieg serial wydaje się ciekawszy i mniej przytłaczający. Oczywiście tutaj taki nie był, ponieważ wszystkie odcinki obejrzałam w ciągu dwóch dni. Kolejnym istotnym szczegółem, który wyróżnia twórczość wyżej wspomnianego reżysera jest to, że we wszystkich trzech serialach gdzie budynek odgrywa istotną rolę, znajdziemy kilku powtarzających się aktorów np. Henry Thomas, który gra Fredericka Ushera. W „Nawiedzonym dworze w Bly” grał Henry’ego Wingrave’a a w „Nawiedzonym Domu na wzgórzu” głowę rodziny, Hugh Craina. Wracając do Usherów – ich historia była jedną z ciekawszych jakie widziałam w serialu. Chciałabym więcej o tym napisać, ale niestety bym wam zaspoilerowała dużą część tego, co musieli zrobić by zdobyć bogactwo i jakie pobudki nimi wtedy kierowały. Każdy etap ich życia był ciekawie napisany i tak też poprowadzony.

fot. Netflix

Jeśli chodzi o książkowy pierwowzór to niektóre opowiadania bardzo różnią się od serialowych odcinków. Jedne są nią mocno inspirowane (historia Camillè, Fredericka, Prospero) i od razu możemy zauważyć łączące je elementy a inne znów są lekką, szaloną wariacją, która z powieścią ma mało wspólnego. Z tych trzech seriali Flanagana które widziałam („Nawiedzony dom na wzgórzu”, „Nawiedzony dwór w Bly” i „Zagłada domu Usherów”), ten był najmniej przerażający. Nie było w nim żadnej sceny, która by mnie przeraziła czy też zaskoczyła a np w „Nawiedzonym domu” było takich kilka. To samo miałam gdy oglądałam serial o dworze w Bly. Pomimo tego ta współczesna wersja horroru podobał mi się najbardziej.

Bardzo długo zabierałam się za ten serial. Cały czas odkładałam go na później. Po seansie żałuję, że tyle mi to zajęło. Z tych trzech najgłośniejszych historii netflixowych od Flanagana to właśnie ten podobał mi się najbardziej. Moje ulubione wariacje dzieł Poego tutaj to „Zabójstwo przy Rue Morgue” i „Maska Czerwonego Moru”. Serial co prawda nie jest idealny, ale bez wahania poleciłabym go komuś innemu. Zachęcam również aby sięgnąć po zbiór opowiadań „Zagłada domu Usherów” Edgara Alana Poego jeśli jeszcze tego nie zrobiliście oraz po komiks od wydawnictwa Lost in Time „Dom Usherów” autorstwa Jean’a Dufaux’a, o którym opinię znajdziecie na portalu.

Dziękujemy Netflix za dostęp do platformy. Netflix nie miało wpływu na opinię i tekst.