Recenzje serialiWspółpraca

1670 – Sezon 2 (Opinia bezspoilerowa)

Drugi sezon „1670” przenosi nas do lata, kiedy we wsi Adamczychy szykowane są dożynki „jakich świat nie widział”. Zanim jednak nadejdzie ich kulminacja, Adamczewscy wybierają się na wakacje do upalnej Turcjii. I to właśnie ta podróż staje się początkiem serii wydarzeń, które rozkręcają akcję.

Twórcy w drugim sezonie oferują rozrywkę na szlacheckim poziomie, pokazując, że pierwszy sezon był dopiero przedsmakiem ich możliwości. Tutaj pomysłów jest znacznie więcej, humor jest śmielszy, podobnie zabawa formułą, a satyra jeszcze bardziej kąśliwa. Scenariusz zręcznie łączy proste wątki fabularne z prawdziwymi wydarzeniami historycznymi i postaciami, które zostają podane w cudownie przejaskrawionej, komediowej formie. Świetnym przykładem jest negocjowanie traktatu pokojowego w pierwszym odcinku, pełne niekomfortowych sytuacji, z których oczywiste rezultaty zaskakują, ponieważ metody bohaterów są adekwatne do ich charakterów.

fot. Netflix

Ogromną zaletą jest również to, jak twórcy oddali atmosferę zmienionej pory roku. To nie jest chwyt marketingowy. Lato wpływa na wszystko: od prac polowych przez stroje bohaterów aż po drobne ozdoby, jak wianki na głowach czy barwne dekoracje. Warto uważnie przyglądać się otoczeniu, bo pełno tu drobnych szczegółów oddających realia epoki, a jednocześnie dodających serialowi charakterystycznego klimatu. Cudownie wypada też uwspółcześnienie świata przedstawionego. W każdym odcinku pojawiają się elementy naszych czasów, ale wplecione w realia XVII wieku tak sprytnie, że stają się satyrycznymi mrugnięciami oka do widza np. podróż Adamczewskich do Turcji już na starcie podsuwa skojarzenia z liniami lotniczymi czy współczesnym komfortem podróżowania, co bawi, ale i wpasowuje się w absurdalny humor produkcji.

Fabularnie ten sezon jest znacznie lepiej skonstruowany niż pierwszy. Motyw dożynek wytyczony zostaje szybko i konsekwentnie prowadzi nas do samego finału. Twórcy dają każdemu z bohaterów własną przestrzeń i zadania do odegrania np. zaskakuje współpraca Jakuba i Stanisława, których tak różne charaktery tworzą pełen humoru duet, a dodatkowe wątki, jak miłosne poszukiwania Stanisława, tylko urozmaicają fabułę. Wszystko jednak znajduje kulminację w ostatnich odcinkach, gdzie losy bohaterów splatają się w sposób absolutnie nieprzewidywalny. Przyznaję, że w pewnym momencie dosłownie krzyczałem do ekranu: „Co tu się właśnie wydarzyło?!”, ponieważ to do czego doprowadzili twórcy dosłownie zwala z nóg i było dalekie od moich przewidywań – produkcja wybrnęła poza własne gramy i zaoferowała rewolucyjne kierunki fabularne. I to jest najlepszy dowód na to, jak dobrze poprowadzono narrację.

fot. Netflix

Ogromnym plusem jest też różnorodność gatunkowa. „1670” to nie tylko satyra historyczna. Pojawiają się tu elementy mitologii słowiańskiej, wierzeń ludowych czy nawet wątki lekko fantastyczne. Odcinek z Nocą Świętojańską jest pod tym względem wyjątkowo klimatyczny, a wcześniejsze nawiązania do popkultury czy motywów znanych z innych produkcji Netflixa są podane z takim smakiem, że nie zaburzają realizmu, lecz tylko podkręcają absurdalny humor serialu. Jeśli chodzi o postacie, wielu bohaterów rozwija swoje wątki z poprzedniego sezonu, jak choćby Zofia odkrywająca własne miejsce w Adamczyźnie. Wyjątkiem jest dla mnie relacja Anieli i Macieja, która tkwi w fabularnej pętli. Przez większość sezonu ich wątek stoi w miejscu, a Maciej ląduje w losowych sytuacjach, co bywa frustrujące. Dopiero finał odcinka naprawia te braki, nadając ich relacji potrzebnej dynamiki.

Obsada ponownie błyszczy. Bartłomiej Topa w roli Jana Pawła jest absolutnie mistrzowski. Potrafi zachować powagę w najbardziej absurdalnych sytuacjach, a jego interakcje z Andrzejem Kłakiem (Andrzejem) to czysta perełka: pełne napięcia, rywalizacji i zgryźliwości sceny, które potęgują komizm całej produkcji. Katarzyna Herman to cudowny kontrast do postaci Jana Pawła dodając swojej bohaterce emocjonalnej głębi niezbędnej do „mocnego” oddania ścieżki jej postaci. Michał Sikorski w roli Jakub to kolejny castingowy strzał w dziesiątkę z fenomenalnym wyczuciem i umiejętnością łączenia patosu z humorem, do perfekcji operujący przerysowaną mimiką czy tonacją głosu, żeby podawać ze smakiem komediowe sceny, a jego duet z Filipem Zaręba (Stanisławem) jest jednym z najlepszych elementów sezonu ze względu na różnicę charakterów. Martyna Byczkowska w tym sezonie pokazuje jeszcze więcej emocji i pewności siebie, przez co jej postać nabiera nowej siły w kluczowych momentach fabuły. Właściwie… nie ma tu złych ról ani słabych aktorskich ogniw. Cała obsada błyszczy, a twórcy wyciągają z nich maksimum o czym trzeba przekonać się osobiście!

Dziękujemy Netflix za wcześniejszy dostęp. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.