Recenzje seriali

Rzeka odchodzących dusz (Opinia bezspoilerowa)

Kensington jest uważane za epicentrum kryzysu opioidowego w Filadelfii. Codziennie można zobaczyć osoby zażywające narkotyki na ulicach, a liczba przedawkowań jest alarmująco wysoka. W okolicy znajduje się duża liczba osób bezdomnych, często uzależnionych od narkotyków. „Rzeka odchodzących dusz” to amerykański miniserial kryminalno-dramatyczny oparty na książce o tym samym tytule z 2020 roku autorstwa Liz Moore, z Amandą Seyfried w roli policjantki z Filadelfii. Policjantka patrolowa pełniąca służbę w trudnej, pełnej przestępczości dzielnicy Kensington w Filadelfii prowadzi dochodzenie w sprawie zabójstw trzech lokalnych kobiet, jednocześnie próbując odnaleźć zaginioną siostrę.


Zacznę przewrotnie – od tego, co uważam za najsłabszy element tej produkcji, czyli wątku kryminalnego. Historia mordercy prostytutek nie wyróżnia się niczym szczególnym – jest przewidywalna (chyba, że to tylko ja od pierwszego odcinka wiedziałam, kto za tym stoi). Śledztwo toczy się raczej rutynowo, bez większych zwrotów akcji – co prawda pod koniec twórcy próbują trochę namieszać wśród podejrzanych, ale robią to dość nieskutecznie. Napięcie budowane jest głównie przez osobiste zaangażowanie głównej bohaterki.

fot. Peacock


Wątek kryminalny rezonuje zatem właściwie tylko w kontekście emocjonalnym – jako tło dla dramatycznych wydarzeń z jej życia prywatnego, a nie jako autonomiczna i wciągająca intryga detektywistyczna. Tak więc fani złożonych kryminałów mogą poczuć się lekko rozczarowani – ale mimo wszystko warto dać tej produkcji szansę, bo nadrabia w wielu innych aspektach!

fot. Peacock


Tym, co moim zdaniem stanowi najmocniejszą stronę serialu, jest wątek psychologiczny głównej bohaterki, w którą świetnie wciela się Amanda Seyfried, oraz historia jej rodziny. Nie bez powodu we wstępie wspominam o Kensington i problemie narkotykowym, który dotyczy nie tylko tej dzielnicy Filadelfii.


„Rzeka odchodzących dusz” to historia o rodzinie, którą narkotyki dotknęły na wiele sposobów. Mickey (w tej roli Amanda Seyfried) i jej młodsza siostra Kacey (Ashleigh Cummings) jako małe dziewczynki zostają osierocone przez matkę, która przedawkowuje narkotyki. To wydarzenie zmienia ich życie na zawsze. Jak się później okazuje, Mickey, łącząc rolę samotnej matki z pracą policjantki, nie utrzymuje już od dawna kontaktu z uzależnioną Kacey, która pracuje jako prostytutka. Konflikt rodzinny, spowodowany przez uzależnienia i bolesne wspomnienia, stanowi kluczowy element w rozwoju postaci oraz emocjonalnej głębi całej historii.


Amanda Seyfried jest bardzo przekonująca jako zamknięta w sobie, ale niezwykle inteligentna i utalentowana muzycznie kobieta, która – mimo drzemiącego w niej potencjału – utknęła w Kensington, dzielnicy, z której pochodzi. Jest w tej roli niezwykle wiarygodna – subtelna, ale pełna wewnętrznego napięcia. Jej bohaterka, rozdarta między tym, kim mogła być, a kim się stała, przyciąga uwagę nie efektownymi gestami, lecz autentycznością. Seyfried znakomicie oddaje właśnie te niewypowiedziane emocje – jej mimika, gesty, wymowne milczenie to naprawdę intrygujące spojrzenie na postać, którą odgrywa. Zamiast dramatycznej gry, dostajemy subtelność i wewnętrzne napięcie, które buduje autentyczny portret kobiety zmagającej się z przeszłością, samotnością i poczuciem odpowiedzialności. To rola pełna niuansów, która pokazuje, jak wiele można przekazać bez słów.

fot. Peacock


Na osobne wyróżnienie zasługuje również Ashleigh Cummings w roli Kacey. Od dawna śledzę karierę tej aktorki, która coraz śmielej radzi sobie w amerykańskim kinie – i ta rola jest kolejnym krokiem w dobrą stronę. Jej kreacja jest pełna pasji i ekspresyjności. Kacey, mimo uzależnienia i trudnego losu, ma w sobie ogromny urok i zaskakującą radość życia. Cummings z wdziękiem balansuje między kruchością a siłą, sprawiając, że jej bohaterka jest nie tylko wiarygodna, ale i poruszająca. To jedna z tych ról, które zostają w pamięci.

fot. Peacock


Drugi plan również trzyma wysoki poziom. Na uwagę zasługuje bardzo dobra kreacja byłego partnera Mickey – Trumana, w którego rolę wciela się Nicholas Pinnock. Jego postać to jeden z tych cichych bohaterów, którzy odzwierciedlają spokój, lojalność i stanowią moralny kompas. Równie przekonująco wypada John Doman jako dziadek głównej bohaterki – surowy, ale niejednoznaczny moralnie, oraz młody Callum Vinson w roli jej synka, który wnosi do serialu nutę niewinności i ciepła.


Tak więc, choć „Rzeka odchodzących dusz” nie jest wybitnym kryminałem, wątek śledztwa stanowi ciekawe tło dla głębszej, bardziej osobistej opowieści. Z każdym odcinkiem odsłaniają się kolejne warstwy traumy, winy i rodzinnych tajemnic. Serial bywa trudny i przytłaczający, ale historia chwyta za serce, a emocjonalna siła drzemiąca w postaciach sprawia, że naprawdę się z nimi zżywamy.

fot. Peacock


Czy warto obejrzeć ten serial? Tak – zwłaszcza, jeśli zamiast typowego thrillera, szukacie dramatycznej historii o rodzinie, uzależnieniu i próbie odnalezienia siebie na nowo. Produkcja stoi porządnym aktorstwem i mocnymi kreacjami, a tło społeczne – będące surowym obrazem Kensington i egzystencji jego mieszkańców – tylko pogłębia przekaz. To nie jest może najmocniejsza pozycja w filmografii Amandy Seyfried, ale zdecydowanie warta obejrzenia – szczególnie dla fanów aktorki, która po raz kolejny pokazuje, że potrafi zbudować bohaterkę z krwi i kości.