Recenzje serialiWspółpraca

Pozłacany wiek – Sezon 3 (Opinia bezspoilerowa)

Trzeci sezon „Pozłacanego wieku za mną! Oto moje przemyślenia po seansie. Akcja trzeciego rozgrywa się w wiosnę 1884 roku, kilka miesięcy po wydarzeniach z finału drugiego sezonu. Bertha Russell kontynuuje swoją walkę o uznanie wśród nowojorskiej elity, angażując się w wielkie wydarzenia towarzyskie i nie bojąc się iść na wojnę o wpływy. Jej mąż, George, stawia wszystko na jedną kartę w kolejowej rewolucji, która może przynieść mu fortunę albo upadek. Ich córka, Gladys, coraz mocniej buntuje się wobec planów matki, co prowadzi do napięć w rodzinie. Równolegle rozwija się historia Peggy Scott, której wątki zyskują na znaczeniu i przynoszą serialowi głębię społeczną.

Trzeci sezon tej produkcji tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że to jeden z najlepszych seriali kostiumowych. Wciąż utrzymuje niesamowity poziom, klimat jest wprost magiczny, aktorstwo znakomite a scenariusz pełen wciągających zwrotów akcji. Budżet widać w każdym detalu: dekoracje są przepięknie dopracowane, scenografia realistycznie odtwarza wnętrza i ulice epoki, a kostiumy są zachwycające w swojej autentyczności i kunszcie wykonania. Dzięki temu łatwo poczuć, że naprawdę przenosimy się w czasie, każdy detal przyciąga wzrok i tworzy wciągający, kompletny świat. To produkcja, która nie tylko wciąga fabularnie, ale też zachwyca wizualnie i estetycznie, pokazując, że serial kostiumowy może być prawdziwym doświadczeniem dla zmysłów.

fot. Karolina Wojtasik/HBO

Aktorsko ten serial od samego początku stoi na wybitnym poziomie. Nie jest trudno to osiągnąć, mając w obsadzie takie nazwiska jak Christine Baranski, Cynthia Nixon, Carrie Coon czy Morgan Spector. W niczym im nie ustępują i są rewelacyjni w swoich rolach. Dla Blake’a Ritsona to bezapelacyjnie najlepszy sezon. Aktor miał wątek w sam raz dla siebie i wypadł świetnie. Osobiście uważam, że jest jednym z jaśniejszych punktów tej produkcji. Pozostała część obsady, mimo że czasem ma role marginalne, gra na najwyższym poziomie. Nawet drugoplanowe postacie są świetnie wykreowane i wnoszą do serialu wiele autentyczności oraz głębi. Każda z tych ról, choćby epizodyczna, dodaje historii koloru i sprawia, że świat przedstawiony jest pełniejszy i bardziej wiarygodny.

fot. Karolina Wojtasik/HBO

Wątki w najnowszym sezonie trzymają poziom, naprawdę trudno mi w tej trzeciej odsłonie znaleźć historie, które byłyby wyraźnie słabe czy które chciałabym pominąć. Relacja George’a Russella z jego żoną jest pełna napięcia i dynamiczna. Coraz większy rozłam między nimi nadaje ich relacji zupełnie nowego wyrazu. Wątek Gladys wciąga od pierwszych scen, sama bohaterka jest postacią, której nie da się nie lubić. Od początku serialu kibicujemy jej, współczujemy i pragniemy, aby odnalazła swoje miejsce w świecie i prawdziwe szczęście. Trzeci sezon stawia przed nią kolejne wyzwania, które pokazują jej siłę, determinację i jednocześnie wrażliwość. Równolegle w tym sezonie historia Peggy nabiera tempa. Jej wątek romantyczny jest naprawdę ciekawy, ale nie tylko ze względu na samą miłość, staje się też pretekstem do spojrzenia na sytuację społeczną czarnoskórej części społeczeństwa tamtej epoki.

fot. Karolina Wojtasik/HBO

Dwa moje ulubione wątki w tym sezonie to jednak historia Oscara oraz wątek Jacka. Los nie oszczędza Oscara, który mimo starań, by wyjść na prostą po wydarzeniach z poprzedniego sezonu, musi stawić czoła kolejnym ciosom i stratom. Wątek ten jest nie tylko świetnie przedstawiony, ale też ujmujący i chwytający za serce. Dzięki niemu Oscar staje się z sezonu na sezon coraz ciekawszą postacią, a jego relacja z Marion, pełna bratersko-siostrzanej czułości, jest po prostu urocza. Co więcej, na przestrzeni sezonów obserwujemy, jak Oscar powoli dojrzewa i nabiera pewności siebie, podejmując coraz bardziej samodzielne decyzje. Jego zmagania z przeciwnościami losu sprawiają, że jeszcze bardziej mu kibicujemy i emocjonalnie angażujemy się w jego historię.

fot. Karolina Wojtasik/HBO

Druga z moich ulubionych historii to kontynuacja wątku Jacka i zmiana jego statusu. Obserwowanie, jak prosty mężczyzna staje się częścią zupełnie nowego dla niego świata, jest zarówno ujmujące, jak i ekscytujące. Widzimy jak stara się odnaleźć w zupełnie nowych okolicznościach, mierzy się z wyzwaniami, które wcześniej były mu obce, i uczy się poruszać wśród ludzi o innych wartościach i zwyczajach. Ten wątek pełen jest emocji, od radości z pierwszych sukcesów, po frustracje i niepewność, gdy napotyka przeszkody. Dzięki temu widzowie mogą śledzić jego rozwój nie tylko jako jednostki, ale też w kontekście szerszego społeczeństwa, które powoli wciąga go w swoje realia. To wszystko sprawia, że postać Jacka staje się jeszcze bardziej interesująca i wielowymiarowa.

Osobiście najsłabszy w tym sezonie był dla mnie wątek Marion i jej zawirowania miłosne. Wydaje mi się, że nie było potrzeby wprowadzania tu akcji rodem z telenoweli, te dramatyczne zagrywki wywoływały we mnie raczej poczucie irytacji niż zainteresowania. Naprawdę lubię tę parę i uważam, że ich relacja jest ciekawa sama w sobie. Nie potrzebuje dodatkowych, sztucznie podkręconych konfliktów, które tylko odciągają uwagę od tego, co w niej naprawdę wartościowe, emocji, subtelnych napięć i codziennych problemów bohaterów. Gdyby twórcy utrzymali w tym wątku naturalność i spójność, mogłoby to być dużo przyjemniejsze do oglądania.

fot. Karolina Wojtasik/HBO

Na koniec chciałam poruszyć temat, za który naprawdę lubię i cenię tę produkcję. Mianowicie podejście do trudnych tematów i przedstawiania mniejszości. Tak, mamy tu wątki dotyczące społeczności czarnoskórej czy LGBT, ale poprowadzone ze smakiem i z dbałością o zgodność historyczną oraz kulturową. Wspomniana historia Peggy świetnie pokazuje niuanse życia czarnoskórej części społeczeństwa w tamtych czasach oraz to, jak bardzo zróżnicowana i podzielona była ta społeczność, samodzielnie kształtująca swoją hierarchię i codzienne doświadczenia. To był dla mnie naprawdę ciekawy wątek. Z kolei ten dotyczący Oscara to przykład wprowadzenia wątków LGBT w serialach historycznych, który najbardziej cenię. Twórcy nie zakłamują historii, pokazują, jak skomplikowane było życie ludzi, którzy nie mogli otwarcie kochać tych, których pragnęli, ani żyć w zgodzie z samymi sobą. To dodaje głębi postaciom i sprawia, że historia staje się bardziej autentyczna i poruszająca.

Podsumowując, trzeci sezon zapewnił rozwój losów bohaterów, pozostawił wiele ciekawych wątków, nowe otwarcia i kontynuacje a jednocześnie zamknął niektóre relacje w sposób ostateczny. Bez wątpienia jestem ciekawa, dokąd zaprowadzi swoich bohaterów Julian Fellowes w czwartym sezonie i czym będzie żył rozwijający się Nowy Jork.

Dziękujemy HBO MAX za dostęp. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.