Współpraca reklamowa

Pendragon. Tom 1 (Opinia bezspoilerowa)

Pendragon” to ambitna i mroczna wariacja na temat klasycznych legend arturiańskich, która od samego początku nie pozostawia złudzeń, że nie będzie tu miejsca na baśniową narrację ani szlachetnych herosów bez skazy. Świat przedstawiony jest rozdarty między konflikty, a Merlin, choć dysponuje planem ocalenia królestwa, musi liczyć się z tym, że jego realizacja będzie znacznie trudniejsza niż przewidywał.

fot. Serialomaniak

Już od pierwszych stron widać, że nie jest to kolejne odtwórcze ujęcie legend o królu Arturze. Twórcy rezygnują z prostych motywów, stawiając na skomplikowane intrygi, wielowymiarowych bohaterów i bezwzględną walkę o wpływy. Świat przypomina bardziej mroczniejszą wersję „Gry o Tron” niż klasyczny arturiański epos – mamy tu rozgrywki rodów, siatkę interesów każdej nacji, przymusowe sojusze, aranżowane małżeństwa i nieustanny brak pewności, komu można ufać. I choć obecna jest magia, to jej miejsce w fabule nie dominuje, a jej minimalistyczna obecność ma monumentalne znaczenie, kiedy pojawi się w historii – jest raczej narzędziem, którego używa się rozważnie, z konkretnym celem, a nie zbędnym efektem specjalnym. Twórcy autorska podchodzą do klasycznych motywów z legend arturiańskich, konstruując na ich podstawie złożoną historię z wieloma wątkami pobocznymi, sprytnie budującymi świat (m.in. wstawki kulturowe poszczególnych regionów), a historia kończy się w takim momencie, że czym prędzej chcę poznać jej dalszy ciąg.

Najciekawszą postacią pozostaje bez wątpienia Merlin. Czarodziej, który został przedstawiony jako wyrachowany strateg, zdolny do manipulacji na wielu poziomach. Jego plan od samego początku wydaje się skomplikowany i niebezpieczny, a ryzyko porażki realne. Śledzenie jego działań daje ogromną satysfakcję, szczególnie kiedy inne postacie wyłamują się spod jego wpływu i zaczynają działać na własnych zasadach. W tym świecie nikt nie jest bierną marionetką, co tylko dodaje głębi politycznym machinacjom, jakie napędzają całą opowieść.

fot. Serialomaniak

Ogromną zaletą komiksu jest sposób prowadzenia narracji. Konsekwentnie buduje się tu wizję świata, w którym każda decyzja ma swoje następstwa. I to właśnie one sprawiają, że historia nie stoi w miejscu – kolejne wybory zmieniają dynamikę relacji, przesuwają siły i tworzą nieoczywiste sojusze. Dzięki temu cały świat wydaje się żywy, organiczny i spójny, a czytelnik z ciekawością obserwuje rozwój wydarzeń.

Twórcy bardzo dobrze poradzili sobie również z konstrukcją pozostałych bohaterów. Choć postaci jest wiele, każda z nich otrzymuje wystarczająco dużo przestrzeni, by się wyróżnić – zarówno wizualnie, jak i charakterologicznie. Bohaterowie mają jasno określone cele i silne osobowości. Świetnym przykładem jest Artur i jego wybranka, którzy od samego początku nie pozwalają sobą sterować. Ich niezależność stawia Merlina w trudnej sytuacji, zmuszając go do jeszcze bardziej złożonych manewrów. Nawet mniej eksponowane postacie, jak przyrodni brat Artura, potrafią zapaść w pamięć – jego cwaniactwo i spryt sprawiają, że mimo fizycznej niepozorności, traktuje się go jako realnego gracza w tej układance.

fot. Serialomaniak

Jedyne, co sprawiło mi trudność na początku, to brak wprowadzenia. Po krótkim zarysie przeszłości zostajemy wrzuceni w środek wydarzeń, bez kontekstu ani rozwinięcia tła postaci. Przez pierwsze strony miałem wrażenie, że coś mi umknęło, czegoś nie przeczytałem. Dopiero później, gdy akcja skupiła się na konkretnych wątkach i bohaterach, mogłem zorientować się w sytuacji. Na szczęście tempo szybko nabiera rytmu, pojawiają się retrospekcje i logiczne powiązania, które ułatwiają odbiór i pozwalają zanurzyć się głębiej w ten skomplikowany świat. Tonalnie jest to komiks bezkompromisowy – pozbawiony humoru, rysowany w ciemnych barwach, pełen przemocy i politycznego cynizmu. To odpowiednio dobrany klimat do opowieści o świecie mrocznego fantasy, w którym tron można zdobyć tylko krwią i zdradą.

Wszystko to wspiera imponująca warstwa graficzna. Benoît Dellac i Paolo Martinello stworzyli świat z ogromnym rozmachem, gdzie każdy region ma swoją tożsamość – od skutej lodem dziczy po tętniące życiem metropolie. Bogactwo detali w architekturze, strojach, uzbrojeniu czy rysach twarzy buduje autentyczność przedstawionej rzeczywistości. Szczególnie zachwycają sceny walk. Pełne dynamiki, brutalności, ale i kompozycyjnego kunsztu. Do tego twórcy wprowadzają ciekawe odmiany rasowe, jak potworne członkinie Klanu Drusen – postacie unikalne wizualnie i świetnie zgrane z atmosferą swojej krainy.

fot. Serialomaniak

Wrażenia z ilustracji są jeszcze silniejsze dzięki starannemu wydaniu komiksu – wysokiej jakości papier kredowy doskonale oddaje intensywność barw, a większy niż standardowy format pozwala w pełni docenić rozległe panoramy i zanurzyć się w szczegółach ilustracji. Miłym dodatkiem jest nadruk mapy na wewnętrznej stronie okładek, co ułatwia zrozumienie geografii świata przedstawionego i pozwala łatwiej podążać za bohaterami w ich podróży.

Dziękujemy Lost in Time za komiks. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinię i tekst.