Manga „Nina z Gwieździstego Królestwa” – tom 1 (Opinia bezspoilerowa)
„Nina z Gwieździstego Królestwa” (Hoshifuru Ōkoku no Nina) to japońska manga autorstwa Rikachi, która odpowiada zarówno za scenariusz, jak i ilustracje. Seria zadebiutowała w magazynie Be Love w październiku 2019 roku i do kwietnia 2025 roku została zebrana w szesnastu tomach tankōbon.
Na początek chciałabym zaznaczyć dwie rzeczy, które będą miały wpływ na moje wrażenia. Po pierwsze, piszę z perspektywy osoby, która ma ogromną słabość do gatunku shōjo. Uwielbiam te historie pełne emocji, romantyzmu i często subtelnych, ale głębokich relacji między postaciami. A po drugie, „Nina z Gwieździstego Królestwa” to moje pierwsze spotkanie z tą serią. Choć anime od dawna mam na swojej liście do obejrzenia, to jeszcze nie miałam okazji sięgnąć po nie. W związku z tym, podchodzę do mangi z dość świeżym spojrzeniem, bez wcześniejszych oczekiwań związanych z animowaną adaptacją. Cieszę się, że mogłam poznać historię w formie pierwotnej, zanim zobaczę jej animowane odwzorowanie.

O czym jest manga „Nina z Gwieździstego Królestwa”?
Nina to sierota żyjąca w slumsach stolicy fantastycznego kraju Fortuna. Zdradzona przez przyjaciela, zostaje wplątana w intrygę księcia Azura, który dostrzega, że jej niezwykłe, niebieskie oczy są łudząco podobne do oczu zmarłej księżniczki Alishy, dziewczyny, która miała zostać wydana za mąż za wpływowego władcę sąsiedniego kraju. Książę postanawia uknuć plan i nakłonić Ninę, by udawała księżniczkę. Jednak w trakcie tej farsy między nimi zaczyna rodzić się uczucie…

Co mi się podobało w mandze „Nina z Gwieździstego Królestwa”?
Pierwszy tom „Niny z Gwieździstego Królestwa” zostawia po sobie bardzo pozytywne wrażenie, zarówno estetyczne, jak i fabularne. Manga od samego początku urzeka lekką, przyjemną kreską. Na szczególne uznanie zasługuje świat przedstawiony, już po jednym tomie czuć, że autorka bardzo przemyślała jego konstrukcję. Stroje, kultura, realia, wszystko tworzy wiarygodne i ciekawe uniwersum, w którym z przyjemnością się zanurzyłam. Choć jeszcze nie wszystko zostało wyjaśnione, a polityczne intrygi dopiero się zarysowują, już teraz widać, że ten element fabularny może okazać się jednym z mocniejszych punktów całej serii.
Jeśli chodzi o bohaterów, to również wypadają bardzo na plus. Główna bohaterka nie irytuje, co w gatunku shōjo niestety bywa częstym moim problemem, wręcz przeciwnie, budzi sympatię i ciekawość. Oczywiście da się wyczuć pewne schematy typowe dla tego rodzaju opowieści, ale póki co nie przeszkadzają one w odbiorze, a autorka zdołała mnie kilka razy szczerze zaintrygować.

Czy coś mi się nie podobało w mandze „Nina z Gwieździstego Królestwa”?
Na tym etapie trudno mówić o jakichkolwiek większych minusach fabularnych. Choć pojawiają się pewne typowe dla gatunku motywy, takie jak nieunikniony romans z księciem, z pewnością trudno na razie ocenić, jak potoczy się dalsza fabuła. Być może z czasem niektóre rozwiązania staną się przewidywalne lub popadną w schematyczność, jak to bywa w przypadku wielu historii fantasy z elementami romansu. Trudno teraz prognozować, jak seria będzie się rozwijać, mam nadzieję, że kolejne tomy pokażą głębszą warstwę fabularną, a zarysowane intrygi nabiorą większej dynamiki i skomplikowania. Dobrze by było, gdyby autorka zdołała przełamać niektóre klasyczne schematy i wprowadzić elementy, które jeszcze bardziej zaskoczą czytelnika. Co istotne, mimo że historia ma swoje typowe dla tego gatunku elementy, czuć, że autorka włożyła dużo pracy w stworzenie ciekawego i złożonego świata. Z perspektywy starszego czytelnika ta manga oferuje dużo więcej niż tylko powierzchowną historię miłosną. Zaczynają pojawiać się wątki polityczne, skomplikowane relacje między bohaterami, a także subtelne rozwoju postaci, które zapowiadają, że seria ma potencjał, by nie tylko zachwycić, ale również zaskoczyć w miarę jak będzie się rozwijać. Choć nie jest to najpiękniejsza manga, jaką czytałam, to na pewno jedna z tych, które tworzą naprawdę uroczy klimat dzięki zgrabnej i spójnej warstwie wizualnej.

Jak wypada polskie wydanie mangi „Nina z Gwieździstego Królestwa”?
Na koniec kilka słów o polskim wydaniu. Wydawnictwo Waneko, jak zwykle, nie zawodzi, choć przyznam, że moje serce wciąż nie wybaczyło im kasacji Kindaichiego (tak, nie zapomniałam!). Tomik „Niny z Gwieździstego Królestwa” jest naprawdę ślicznie wydany. Szczególnie zachwyca mieniąca się okładka, która pięknie prezentuje się na półce i idealnie oddaje bajkowy klimat historii. Na duży plus, przynajmniej dla mnie zasługuje także format, który osobiście bardzo lubię, bo jest poręczny i wygodny do czytania. Waneko dopilnowało szczegółów, a całość sprawia bardzo estetyczne i dopracowane wrażenie. Dla kolekcjonerów i miłośników ładnych wydań to zdecydowanie coś, co cieszy oko.
Jedyny minus, jaki udało mi się wypatrzyć, to fragment, w którym dymki były czarne z białym tekstem. Nie wiem, czy tak wyglądało to w oryginale, czy to decyzja redakcyjna, ale niestety to wyszło słabo czytelnie. Tekst zlewał się z tłem i wymagał większego skupienia, żeby go odczytać. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach uniknie się takich rozwiązań graficznych, bo cała reszta prezentuje się naprawdę bardzo dobrze.

Czy polecam komiks „Nina z Gwieździstego Królestwa”?
Zdecydowanie jest to pozycja dla fanek i fanów shōjo, a szczególnie tych, którzy cenią sobie urocze, pełne emocji historie osadzone w bogatych, fantastycznych światach. Choć seria jest skierowana głównie do młodszych czytelniczek, jako starsza osoba, która od lat uwielbia ten gatunek, mogę z czystym sumieniem polecić „Ninę z Gwieździstego Królestwa” każdemu, kto ma słabość do romansów z nutą magii i przygody. W tej mandze znajdziemy klasyczne motywy, które są charakterystyczne dla shōjo, ale również świeże podejście do fabuły, które zachęca do lektury. Dla tych, którzy cenią historie, które łączą romantyzm z elementami fantasy i intryg, „Nina z Gwieździstego Królestwa” będzie świetnym wyborem. To manga, która sprawdzi się zarówno jako lekka rozrywka, jak i miłe zaskoczenie dla tych, którzy szukają czegoś głębszego w gatunku shōjo.
Dziękujemy wydawnictwu Waneko za przekazanie egzemplarza recenzenckiego. Wydawca nie miał wpływu na opinię i tekst.


