Recenzje serialiWspółpraca

Hacks – Sezon 1 (Opinia bezspoilerowa)

Pierwszy sezon „Hacks” koncentruje się na karierze dwóch bohaterek: Deborah Vance, weterance sceny stand-upu, której kariera nieuchronnie zbliża się ku końcowi oraz Avy Daniels, utalentowanej pisarki, która z różnych powodów nie może rozwijać kariery w taki sposób, w jaki sobie wymarzyła. Splot wydarzeń sprawia, że kobiety zaczynają ze sobą współpracować, a ich relacja układa się niczym parabola. Raz bywa dobrze, raz źle.

To serial, który porwał mnie od pierwszych minut dzięki luźnemu, komediowemu tonowi przeplatanemu silnymi emocjami. Na ekranie pojawia się cała paleta wyrazistych postaci, a na czele stoją dwie kobiety o silnych osobowościach, które prezentowane są w taki sposób, że ich wizerunki wypadają wiarygodnie w przedstawionym świecie. Szczególnie mocno ujęła mnie Deborah, która łączy profesjonalizm z satyrycznym językiem, niezależnie od sytuacji. W wielu scenach nie tylko rozśmieszała mnie do łez, lecz także serwowała treści, które miały głęboki przekaz i potrafiły skłonić do refleksji. Ava natomiast to postać pretensjonalna, ale jednocześnie nie sposób odmówić jej ambicji, determinacji i znajomości współczesnych trendów, których brakuje Deborah. Wspólnie tworzą efektowny, energetyczny i zadziorny duet, któremu chce się kibicować. Ich obecność na ekranie przyciąga uwagę, szczególnie dzięki niesamowitej chemii między aktorkami. Ich relacja układa się w zaskakujący sposób, a szlak, który razem przecierają, prowadzi do zbudowania coraz silniejszego porozumienia. Mamy tu zarówno momenty wspólnych sukcesów, które je zbliżają, jak i sytuacje, w których rzucane pod nogi kłody prowadzą do głośnych kłótni. To właśnie te tarcia napędzają fabułę kolejnych odcinków.

fot. IMBD

Serial jest przede wszystkim dobrze przemyślaną obyczajową opowieścią, która poświęca odpowiednio dużo uwagi wszystkim bohaterom. Dotyczy to również postaci drugoplanowych, które są obecne w życiu głównych bohaterek i wspierają je zawodowo. Każda z postaci ma charyzmatyczny charakter, często przerysowany w komediowym tonie, by dopasować się do atmosfery serialu. Twórcy dbają, by każda z tych osób miała własny wątek, dzięki czemu łatwiej osadzić się w lokalnym kontekście oraz lepiej poznać ich motywacje. Nie wszystkie postacie wzbudziły moją sympatię, ale kilka z nich zdecydowanie zyskało moją uwagę. To zasługa sposobu, w jaki zostały przedstawione. Dowiadujemy się, kim są, co nimi kieruje i jak kształtują się ich relacje z Avą i Deborah. Szczególnie wyróżnia się Vance Jr., córka Deborah, która ma z matką napiętą relację. Poświęcenie im odpowiedniej ilości czasu pozwala zrozumieć punkt widzenia obu stron i inaczej spojrzeć na ich wspólne sceny niż na podstawie powierzchownego pierwszego wrażenia. Główna fabuła sezonu nie jest skomplikowana i ogólny rozwój wydarzeń można stosunkowo łatwo przewidzieć. Nie oznacza to jednak, że serial jest przewidywalny w negatywnym sensie. Wręcz przeciwnie. Nawet oczywiste zwroty fabularne potrafią wywołać całą gamę emocji dzięki złożonym wątkom bohaterów, świetnej obsadzie oraz kilku niespodziewanym decyzjom postaci. Ava bardzo często działa impulsywnie i emocjonalnie, co prowadzi do rozmaitych scenariuszy i zmienia bieg wydarzeń.

Do serialu przyciągnął mnie wątek stand-upu, który od lat lubię oglądać w wolnych chwilach. Byłem bardzo zadowolony z tego, co zobaczyłem, ponieważ twórcy dość dobitnie pokazują realia amerykańskiej sceny komediowej. W serialu nie brakuje współczesnych anegdot lokalnych, które są trafnie wplecione w kontekst oraz ukazania różnych przestrzeni występów – od wielkich sal po małe, kameralne sceny. Każda z nich ma swoje problemy, w tym nadużycia ze strony menadżerów. Te fragmenty dodają całości realizmu, a zarazem pokazują elastyczność bohaterek, które nie boją się wyzwań. Mimo to odczułem pewien niedosyt, ponieważ momentami tematyka stand-upu ustępuje miejsca wątkom obyczajowym lub problemom innych postaci. Te rozbudowane sprawy potrafią przyćmić główną tematykę serialu, do tego stopnia, że w niektórych odcinkach kwestia stand-upu niemal znika. Szkoda, że nie było tego więcej, ale po obejrzeniu finału jestem przekonany, że to dopiero wstęp, a serial w kolejnych sezonach mocniej rozwinie ten element.

fot. IMBD

Obsada jest absolutnie znakomita. Aktorzy zostali perfekcyjnie dobrani do swoich ról, co najlepiej widać w ich autentycznych kreacjach. Jean Smart z niezwykłą płynnością przechodzi od zawodowego profesjonalizmu do satyrycznych docinków kierowanych do przyjaciół. Hannah Einbinder z kolei pokazuje ogrom emocji, gdy życie raz po raz wali się jej na głowę, a ona znajduje w sobie siłę, by znów się podnieść. Christopher McDonald tworzy niejednoznaczną postać, której wewnętrzne pragnienia pozostają w konflikcie z ambicjami zawodowymi. To buduje napięcie i sprawia, że jego obecność na ekranie za każdym razem przyciąga uwagę, bo aktor potrafi doskonale mylić tropy i grać na emocjach widza. Kaitlin Olson z kolei przekonująco wciela się w irytującą, przerysowaną postać, która mimo hałaśliwego zachowania ma w sobie coś przyciągającego. Trudno jej nie lubić, być może właśnie dzięki kontrastom i energii, jaką wnosi do interakcji z innymi bohaterami. To tylko część postaci drugoplanowych, ale pozostałe najlepiej odkryć samemu, by doświadczyć tej historii w pełni na własny sposób.

Dziękujemy HBO MAX za dostęp. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.