Książki serialoweWspółpraca reklamowa

Frieren. U kresu drogi – Tomy 1-3 (Opinia bezspoilerowa)

Skorzystajcie z naszego kodu rabatowego SERIALOMANIAK aby otrzymać 5% rabatu na serię Frieren w terminie 18.08-01.09.2025 (rabat nie obejmuje edycji specjalnej i prenumerat).

Frieren: U kresu drogi” to manga z gatunku fantasy przełamująca znane schematy. Kanehito Yamada odpowiada za scenariusz tej historii a Tsukasa Abe za rysunki i muszę przyznać, że oba te aspekty robią wrażenie. Sięgając po pierwsze 3 tomy wydane przez Studio JG byłam ciekawa czy manga faktycznie mnie wciągnie? Adaptacja anime od chwili emisji w 2023 roku zbiera same pozytywne recenzje a jak z materiałem źródłowym? Zanim podzielę się wrażeniami, najpierw trochę o fabule.

O czym jest „Frieren. U kresu drogi”?

Jak wspomniałam wcześniej, manga przełamuje znany schemat – bohaterowie nie wyruszają w podróż by zgładzić wroga i przywrócić kranie pokój a właśnie z niej wrócili. Tytułowa Frieren, elfka posługująca się magią, wraz z towarzyszami: Himmelem, Heiterem oraz Eisenem pokonała Króla Demonów. Wykonali powierzone im zadanie, więc ich drogi się rozchodzą. Z powodu swojej długowieczności, czas który razem spędzili nie robi na niej wrażenia, stanowi jedynie wycinek jej egzystencji. Kiedy jednak po 50 latach spotyka ich ponownie, zdaje sobie sprawę jak kruche jest ludzkie życie. Strata i ostatnie życzenie jednego z towarzyszy sprawia, że ponownie wyrusza w podróż a czytelnicy razem z nią.

fot. Serialomaniak

Co mi się podobało?

Bardzo lubię motyw drogi i upływu czasu w opowieściach. W przypadku tej historii mamy przeplatające się dwie perspektywy: teraźniejszość, w której podróżujemy z elfką i jej nową podopieczną Fern, oraz przeszłość, do której Frieren często wraca we wspomnieniach. Wolne tempo i forma opowieści nadaje jej refleksyjny i melancholijny ton co w moim odczuciu jest bardzo na plus. Nie mamy do czynienia z przygotowaniami do wielkiej bitwy. To kolejny rozdział w życiu Frieren. Życiu, które chciałaby jednak spędzić inaczej. Być bardziej uważną, obecną i wdzięczną za towarzystwo, którego dawniej nie doceniała. Czas, którego ma więcej, w przypadku innych ras jest ograniczony – o czym boleśnie się przekonała. Czy wykorzystała go właściwie? Podczas swojej nowej wędrówki decyduje się pomagać mieszkańcom. Sytuacje te przypominają jej o dobroci i gestach ze strony bliskich, dawniej widziane jako błahe, teraz – zyskujące na znaczeniu. Podoba mi się jak Frieren powoli się zmienia, staje bardziej empatyczna i otwarta choć nie jest tego świadoma. Przyzwyczajona do długowieczności i samotności odkrywa jak potrzebna i istotna jest obecność innych. Historia Frieren podkreśla jak ważny jest czas. Zarówno ten spędzony wspólnie, jak i te momenty refleksji. Bywa, że potrzeba czasu by zrozumieć pewne kwestie, zacząć żyć inaczej czy zaufać i zbudować trwałe relacje. Właśnie to przesłanie bardzo do mnie trafiło.

Na przestrzeni 3 tomów pojawia się sporo postaci biorąc pod uwagę początkową epizodyczność, chociaż tak naprawdę tylko kilkoro miało lub ma wpływ na życie Frieren. Ciekawym zabiegiem jest stopniowe ukazywanie momentów z przeszłości i równocześnie charakteru konkretnych bohaterów. Widzimy ich podejście do elfki, zrozumienie dla jej nawyków i przywiązanie, z którego nie zdawała sobie wcześniej sprawy. Co ważne, nie są jednowymiarowi – każdy ma swoje mocne strony i słabości. A nawet Ci przewijający się tylko na chwilę w historii nie stanowią kopii kogoś innego pod względem wizualnym, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Choć nie jest to historia przepełniona akcją, towarzyszenie w wędrówce, kolekcjonowanie niepraktycznych zaklęć i stopniowe powiększanie się nowej drużyny Frieren daje do zrozumienia, że czeka nas długa i pełna wzruszeń podróż, co pozwala zżyć się z bohaterami a takiej historii właśnie potrzebowałam. Wbrew pozorom sporo się przemieszczamy i zmieniamy okolicę a to dopiero początek. Oprócz sojuszników napotkamy też ciekawych wrogów, dlatego warto poczekać! Od 2 tomu dzieje się więcej.

fot. Serialomaniak

Kreska również zasługuje na pochwałę – drobiazgowe elementy tła i krajobrazu działają na wyobraźnię dzięki czemu łatwo przenieść się do historii. Tsukasa Abe koncentruje się na emocjach i mimice postaci, które nie są przesadnie ekspresyjne tylko subtelne. Łatwo jednak je odczytać. Zdziwiło mnie jak wiele w mandze poświęca się miejsca puste panele, tzn. te bez dialogu. Jednak pamiętając o czym jest ta historia, nie jest to decyzja przypadkowa. Przerywniki wizualne są w odpowiednich miejscach. Zresztą, Frieren, introwertyczna z natury, potrzebuje też ciszy. Tak jak bohaterowie mamy okazję się rozejrzeć lub zwyczajnie obserwować ich interakcje podczas wędrówki dopowiadając sobie pewne kwestie. Zabieg ten nadaje odpowiednie tempo co współgra z tematem podróży. Nie jest to jednak nudne. Wręcz sprawia, że czyta się szybciej. Zaś sceny walki kiedy już się pojawiają, nie są agresywne i chaotyczne a raczej czytelne i rysowane z wyczuciem.

Wydanie mangi

Seria „Frieren. U kresu drogi” od Studia JG wydana jest w formacie powiększonym, a5. Przez większy format bardzo wygodnie się czyta. Ilustracje na okładce przyciągają uwagę. Na każdej z nich widzimy Frieren na różnych etapach podróży. Są bardzo spójne a uchwycone momenty – nie dynamiczne, co samo w sobie sugeruje spokojny ton opowieści. Pod obwolutą znajduje się ta sama grafika w szarym odcieniu, a na grzebiecie mangi – postać elfki. Na skrzydełkach obwoluty znajdziecie kolorowe grafiki. Z tego co zdążyłam z ciekawości sprawdzić, każda z ilustracji robi wrażenie i tomiki obok siebie dobrze się prezentują. Aż chce się zebrać wszystkie. Choć w środku nie ma kolorowych stron, w prenumeracie zawsze znajdziecie limitowane dodatki do tomików.

Co mi się nie podobało?

Na ten moment ciężko znaleźć mi wady. Pierwsze 3 tomy stanowią początek nowej podróży, jednak zwróciłam uwagę na kilka kwestii o których warto pamiętać. Owszem, to seria fantasy, ale okruchy życia a więc obyczajowość opowieści wybrzmiewają dosyć mocno. Zanim obierzemy konkretny kierunek czeka nas kilka epizodycznych misji. Frieren ma czas, więc tempo jest do niej dopasowane. Jeśli spodziewacie się wartkiej akcji, częstych starć z przeciwnikami od pierwszych stron – to nie tutaj. Tak jak pisałam wcześniej, sporo postaci pojawia się tylko na chwilę, potrzebuje pomocy elfki, dlatego po wykonanym zadaniu idziemy dalej. Zdarzają się częste przeskoki od teraźniejszości do retrospekcji, ale łatwo je rozpoznać i się w nich połapać.

Czy polecam mangę „Frieren. U kresu drogi”?

Zdecydowanie tak. To jedna z tych serii, które mam wrażenie rozkręcają się powoli, ale ostatecznie zaskakują i na długo pozostają w pamięci. Mimo melancholijnego tonu myślę, że nie będziecie czuć się przytłoczeni. Mamy też momenty zabawne, które na szczęście nie są przesadzone czy niepotrzebne. Mocną stroną jest fakt, że wszystko zdaje się tu odpowiednio wyważone. Od momentów wzruszających, skłaniających do refleksji, przez zabawne interakcje po trzymające w napięciu. To historia o przemijaniu i nowych początkach. Polecam dać szansę i wyruszyć w podróż razem z Frieren!

Dziękujemy za egzemplarze do recenzji. Studio JG nie miało wpływu na opinię i tekst.