Dr Death (Opinia bezspoilerowa)
Pierwszy sezon serialu „Dr Death” opowiada historię opartą na faktach. Przedstawia postać doktora Christophera Duntcha, który podczas rutynowych operacji kręgosłupa okaleczał lub uśmiercał swoich pacjentów. Dwóch chirurgów oraz młoda zastępczyni prokuratora okręgowego postanawiają powstrzymać jego działania.
Serial porusza od samego początku, ponieważ już od pierwszych scen wiemy, że pokazuje prawdziwe losy ludzi, którzy utracili zdrowie lub życie, a przez długi czas nikt nie reagował. Tematyka bardzo mnie przeraziła, bo większość ludzi w pewnym momencie musi oddać swoje życie w ręce lekarza. Realia amerykańskiej służby zdrowia są dla mnie zupełnie niezrozumiałe, a po obejrzeniu tej produkcji jeszcze bardziej. Od razu widać, że wiele osób było przerażonych tym, co działo się podczas operacji przeprowadzanych przez Duntscha. Niestety z różnych powodów nie mogły nic z tym zrobić. Serial bardzo dobrze pokazuje, jak duże znaczenie ma pozycja lekarza na sali operacyjnej, nawet jeśli nie zawsze jest to uzasadnione, oraz jak ważne okazują się wpływy i pieniądze.

Pod względem aktorskim serial zrobił na mnie ogromne wrażenie. Joshua Jackson, wcielający się w Christophera Duntscha, pokazał w tej roli wiele różnych twarzy. Byłam pod wrażeniem, jak bardzo można znienawidzić wykreowaną przez niego postać. Doskonale oddał charakter manipulatora. Widać było, jak doktor potrafił wpływać na ludzi w swoim otoczeniu oraz na swoich pracodawców. Idealnie pasowało do niego powiedzenie „Udawaj, aż ci się uda”, ponieważ dążył do realizacji swoich celów za wszelką cenę. Jego wygląd także mu w tym pomagał i było wyraźnie pokazane, jak go wykorzystywał. Joshua świetnie oddał momenty, kiedy idealna fasada doktora pękała, a on dawał się ponieść emocjom. Te sceny naprawdę przerażały, bo często wiązały się z wybuchami niepohamowanego gniewu i zaprzeczania. Chwile, w których płakał, były bardzo interesujące do obserwowania, ponieważ było widać, że to element jego manipulacji. Aktor przedstawił je w sposób celowo przesadzony, aby było jasne, że to tylko krokodyle łzy. Serial pokazuje historię na przestrzeni wielu lat, dlatego Joshua Jackson świetnie oddał również okresy upadku swojego bohatera, kiedy jego czar przestawał działać, a on sam stawał się coraz bardziej gwałtowny.
Na uwagę zasługuje także duet postaci Robert Henderson i Randall Kirby, granych odpowiednio przez Aleca Baldwina i Christiana Slatera. Obaj lekarze próbują powstrzymać Christophera Duntscha przed dalszym wykonywaniem zawodu w całym kraju. Różnią się od siebie skrajnie pod względem charakterów i sposobu działania, co sprawia, że ich wspólne sceny są bardzo ciekawe. Alec Baldwin doskonale oddał spokojnego, metodycznego Hendersona, który stawia dobro pacjentów na pierwszym miejscu. Widać, że zależy mu na sprawiedliwości, ale zdaje sobie sprawę, że aby osiągnąć cel, trzeba działać zgodnie z systemem prawnym. To szczególnie widać w jego reakcjach, kiedy odkrywają straszne fakty. Randall Kirby, którego gra Christian Slater, prezentuje zupełnie inne podejście. Ma dobre intencje, ale jest impulsywny i mówi wszystko, co przyjdzie mu do głowy. Przy statycznym Hendersonie jego postać wyróżnia się ciągłym ruchem i gestykulacją. Ich relacja pokazuje, że walka z systemem wymaga równowagi między emocjami a rozsądkiem, co czasami prowadzi do zabawnych, a czasem bardzo poważnych sytuacji.

Miłym zaskoczeniem była dla mnie obecność AnnySophii Robb w roli młodej zastępczyni prokuratora okręgowego. Znałam ją wcześniej z ról nastolatek, a tutaj po raz pierwszy zobaczyłam ją jako dorosłą bohaterkę. Jej postać bierze sprawę, w którą nikt nie wierzy. Byłam zachwycona pasją, jaką wniosła do tej roli. Widać było w niej determinację i wiarę, mimo licznych przeciwności. Szczególnie poruszające były sceny, w których rozmawiała z pacjentami Duntscha. Te momenty naprawdę doprowadzały mnie do łez.
Uważam, że w pierwszym sezonie „Dr Death” ciekawie przedstawiono również postaci z najbliższego otoczenia Christophera. Jego relacja z rodzicami została ukazana w interesujący sposób. Na początku wydają się oni nie być zbyt dobrymi ludźmi, ale z czasem odkrywamy, że to także ich syn nie zachowuje się wobec nich dobrze. Mimo wszystko trwają przy nim, choćby dlatego, że jest ich dzieckiem. Szczególnie rozdzierające było obserwowanie postaci ojca, który wyraźnie miał bardzo mieszane uczucia wobec swojego syna. Pod koniec widać było, że sam nie wiedział, co robić i czym się kierować. Wśród bliskich Duntscha pojawia się także jego przyjaciel Jerry Summers, który od początku go wspiera. Nawet po tragicznych wydarzeniach spowodowanych przez Christophera, Jerry nadal wierzył, że to dobry człowiek. Jego późniejsze wypowiedzi łamały mi serce. Było przerażające patrzeć na niego i słuchać słów, które nie miały już związku z rzeczywistością, w której żył.
W serialu dostrzegłam dwa minusy. Pierwszym z nich była linia czasowa. „Dr Death” przedstawia wydarzenia rozgrywające się na przestrzeni wielu lat, dlatego w jednym odcinku często pojawiały się adnotacje informujące, jaki jest rok. Jednak mimo tych oznaczeń, trudno było sobie poukładać w głowie, co działo się kiedy. Poza podaniem daty nie było innych wizualnych różnic między różnymi okresami. Wolałabym, żeby twórcy w bardziej kreatywny sposób pokazali nam oś czasu lub nieco ograniczyli skoki między wydarzeniami. Drugim minusem było to, że w scenach z młodości bohaterów grali ci sami aktorzy, którzy odgrywali ich dorosłe wersje. Aktorzy mający wtedy około czterdziestu lat wcielali się w role studentów, co wyglądało mało wiarygodnie i trudno było to traktować poważnie.
Podsumowując, polecam pierwszy sezon „Dr Death”. To serial, który na długo pozostaje w pamięci. Porusza ważne, choć przerażające problemy współczesnego świata. Stawia pytania o to, czy możemy zaufać każdemu lekarzowi i czy sam fakt ukończenia studiów medycznych oznacza nieomylność. Dodatkowym atutem jest świetne aktorstwo, które podkreśla różne spojrzenia na przedstawioną historię. Trzeba jednak przygotować się na emocjonalne przeżycia, bo serial naprawdę mocno oddziałuje na widza.
Dziękujemy SkyShowtime za dostęp. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.


