Współpraca reklamowa

Czarny staw (Opinia bezspoilerowa)

Kiedy po raz pierwszy natrafiłam na opis tej książki Czarny Staw wydawnictwa Mięta od razu zapragnęłam ją przeczytać. Może dlatego, że po prostu lubię historie o małych, sennych miasteczkach, w których za spokojną fasadą czai się coś mrocznego. Może to przez to, jak bardzo fabuła skojarzyła mi się z twórczością Stephena Kinga, którego uwielbiam albo z serią „Biała Wiedźma” Adama Zalewskiego. Obaj autorzy potrafią zbudować napięcie tak, że czujesz, jakby coś naprawdę czaiło się tuż pod powierzchnią wody. A może po prostu mam jakąś dziwną słabość do demonów w jeziorach, w końcu to zawsze brzmi jak zapowiedź dobrej historii.

Po druzgocącym rozwodzie rodziców Kamil razem z mamą wracają do jej rodzinnej miejscowości, żeby zamieszkać z babcią i spróbować ułożyć swoje życie na nowo. Chłopak szybko jednak odkrywa, że Czarny Staw nie jest zwyczajnym miasteczkiem. Czy to przez staw, którego czarne wody zdają się przyciągać ofiary? Nie zbliżaj się do lasu, bo możesz stać się jedną z nich. Nie powiem, że fabularnie „Czarny Staw” to historia niesamowicie oryginalna, wątek dzieciaków walczących ze złem jest dość oklepany. Ale, jak już czerpać inspirację, to od najlepszych! I myślę, że właśnie tu autorowi trzeba przyznać, że z tego miksu legend, podań, pogańskich wierzeń i popkultury wyszło coś naprawdę udanego i wciągającego. Mamy tu paczkę dzieciaków na tropie tajemnicy, mroczne zło czające się gdzieś niedaleko, ale też codzienne problemy, z którymi łatwo się utożsamić: rodzinne konflikty, samotność, brak zrozumienia. Dzięki temu bohaterowie nie są papierowi, tylko bardzo ludzcy i prawdziwi w swoich emocjach.

Fot. Mięta/Serialomaniak

Kamil to bohater, do którego czytelnik szybko się przywiązuje. Jego relacje z matką, babcią i przyjaciółmi są ciekawe i różnorodne, tworząc solidną podstawę do pokazania jego charakteru. Widać, że to zwykły chłopak wrzucony w sytuację, z którą nikt nie chciałby się mierzyć. Nie jest ani idealny, ani przesadnie odważny, właśnie dlatego łatwo mu kibicować. Nie wiem dlaczego, ale gdy myślę o tej postaci, pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to słowo rozważny. I chyba to właśnie jego spokój i stonowanie lubię w nim najbardziej. Chciałabym też krótko wspomnieć o wątku babci i matki głównego bohatera, który toczy się jakby lekko z boku głównej fabuły, a jednocześnie jest boleśnie z nią powiązany. Autor w subtelny, ale bardzo ciekawy sposób pokazuje temat traumy, radzenia sobie z bólem i stratą oraz mechanizm wypierania trudnych emocji, aż do momentu, w którym prowadzi to do skrajnych sytuacji i budowania fałszywego obrazu przeszłości oraz bliskich osób. Ten wątek dodaje całej powieści głębi i autentyczności, przełamując typową strukturę horroru opartego tylko na grozie i napięciu.

Jeśli miałabym wskazać, czym „Czarny Staw” stoi najmocniej, to zdecydowanie klimatem. Jak wspominałam, uwielbiam atmosferę małych, sennych miasteczek, gdzie gdzieś pod pozorną idyllą, wśród pięknych krajobrazów i ludzi, którzy wszyscy się znają, czai się zło. Czasem w postaci czegoś nadnaturalnego, a czasem po prostu w samych ludziach. W „Czarnym Stawie” Ziębiński świetnie buduje to napięcie: od niepokojącej atmosfery miasteczka, przez tajemnice i milczenie mieszkańców, aż po dziwne sny i głosy wołające cię po imieniu 😉 No powiedzcie sami, jak nie kochać tego dreszczyku? Styl powieści jest prosty, lekki i przyjemny, przez książkę się płynie, a czyta ją się wyjątkowo gładko. Ziębiński nie przesadza z opisami ani z językową „pompą”, dzięki czemu nawet momenty naprawdę przerażające nie przytłaczają, a wciągają jeszcze mocniej. Dialogi są naturalne i często zabawne, co równoważy mroczne elementy fabuły. Myślę, że jeśli chodzi o język, to naprawdę ciekawy wybór zarówno dla młodych fanów grozy, jak i dla bardziej dojrzałych czytelników. Styl jest na tyle przystępny, że każdy może łatwo wciągnąć się w fabułę

fot. Serialomaniak / Mięta

Jedyną rzeczą, w której odczuwam pewien niedostatek, jest przedstawienie samej paczki dzieciaków. Tak jak Kamil, jako główny bohater, ma dużo miejsca, tak jego nowi kumple i „love interest” już nie. Akira jeszcze jako tako istnieje jako postać, ale pozostała dwójka to postacie, które można w zasadzie opisać w jednym zdaniu. Trochę szkoda, że autor poświęcił im tak mało miejsca. Liczę jednak, że nadrobi to w tomie trzecim, bo naprawdę polubiłam te dzieciaki i chętnie sprawdzę, co u nich dalej i co z tym duchem!

Podsumowując, „Czarny Staw” to naprawdę świetna, wciągająca historia grozy w polskim klimacie i ze słowiańską duszą. I mówię to zupełnie serio. Podczas lektury momentami miałam skojarzenia z „Trylogią mgły” czy „Mariną” Zafóna. Ziębiński, podobnie jak jego hiszpański kolega po piórze, doskonale buduje atmosferę, a to właśnie na tym stoją wszystkie dobre historie grozy.

fot. Serialomaniak / Mięta


PS. Widzieliście to wydanie? Mięta ostatnio przechodzi samą siebie! Okładkowe sroki, lubią to! 🖤 Sama książka to małe cudo: klimatyczna wklejka i barwione brzegi, które idealnie dopełniają całości. No i ta okładka, mroczna, tajemnicza, z nutką niepokoju. Wygląda dokładnie tak, jak powinna wyglądać dobra powieść grozy, aż chce się ją postawić na półce frontem i patrzeć.

Dziękujemy wydawnictwu za egzemplarz recenzencki. Wydawca nie miał wpływu na opinię i treść.