Gra w króla – Tomy 1-5 (Opinia bezspoilerowa)
Motyw gier i walki o przetrwanie często pojawia się w popkulturze. Można podejść do tego tematu na wiele sposobów o czym jako fanka seriali zdążyłam się już przekonać. Jest on dla mnie interesujący nie tylko ze względu na gry, ale też dlatego, że skupia się na psychice bohaterów postawionych w trudnej sytuacji, gdzie wystawia się na próbę ich wytrzymałość i m.in. lojalność. Wybierając więc kolejną mangę od JPF zdecydowałam się na „Grę w Króla” autorstwa Nobuaki Kanazawy i Hitori Rendy. To pięciotomowa historia balansująca na granicy horroru, thrillera i dramatu psychologicznego. Czy jest warta polecenia? Przeczytajcie, żeby się przekonać.
O czym jest manga „Gra w króla”?
Fabuła obraca się wokół klasy licealistów, którzy otrzymują tajemnicze wiadomości od osoby określającej się mianem „Króla”. Od tego momentu ich życie się zmienia. Zasady są proste. W grze muszą wziąć udział wszyscy. Rozkaz zawarty w wiadomości należy wykonać w ciągu doby. Gdy nie wykonają polecenia, czeka ich kara a gry nie można przerwać. Z początku traktują to tylko jako głupi żart, lecz szybko okazuje się, że od tego zależy ich życie. Ten prosty, a zarazem makabryczny punkt wyjścia zamienia codzienność bohaterów w koszmar pełen paniki, zdrad i desperackich prób przetrwania.

Co mi się podobało w mandze?
Jak już wspomniałam wyżej, interesuje mnie motyw gier i walki o przetrwanie. Te obecne w „Grze w Króla” są typowe dla horroru psychologicznego, ale wciąż skuteczne. To oprócz przeze mnie wymienionych, przede wszystkim pytania o naturę posłuszeństwa, o granice moralności, jak podatni stajemy się na manipulację kiedy stawka jest wysoka i o to, jak strach potrafi zmienić człowieka. Jak się okazuje, w chwili kiedy ważą się ludzie losy, przyjaźń, obietnice i lojalność schodzą na dalszy plan. Liczy się przeżycie, nawet jeśli kosztem tego trzeba coś lub kogoś poświęcić. Król w tej historii symbolizuje absolutną władzę będąc anonimową siłą, która wymaga bezwarunkowego podporządkowania. Można to interpretować na wielu poziomach: jako metaforę kontroli społecznej, wewnętrznego strachu czy zbiorowej odpowiedzialności. To sprawia, że manga mimo prostego scenariusza ma potencjał do głębszej interpretacji.
Atutem „Gry w Króla” jest też zdecydowanie klimat, umiejętność budowania napięcia i konsekwentne utrzymywanie atmosfery paranoi. Pierwsze panele mangi dają do zrozumienia, że będzie makabrycznie. Choć sam rozkaz jaki dostają na początku, nie zwiastuje niczego niepokojącego, dopóki nie doczytają go do końca. Każdy rozdział kończy się w sposób zmuszający do sięgnięcia po następny. Scenariusz, mimo prostoty, skutecznie gra na emocjach czytelnika, wprowadzając go w stan niepokoju i niepewności razem z bohaterami. Jakby sam był uczestnikiem tej makabrycznej zabawy. Autorzy świetnie oddają momenty paniki, napięcia i ciszy między kolejnymi rozkazami. Te przerwy są szczególnie przejmujące. To chwile, w których uczniowie próbują złapać oddech, zanim znowu rozpęta się chaos. Nobuaki, główny bohater, staje się czymś więcej niż narratorem tej historii. Jest świadkiem zbiorowego szaleństwa. W jego oczach widać zmęczenie, winę, strach i coś jeszcze. Upór, by ocalić resztki człowieczeństwa.
Chciałabym też docenić warstwę wizualną. Choć w momentach mniej intensywnych jest raczej prosta, ma w sobie coś wyjątkowo niepokojącego kiedy napięcie rośnie i emocje biorą górę co szczególnie widać na twarzach bohaterów. Linie są ostre, cienie grube, spojrzenia postaci – puste i pełne lęku. Autor świetnie operuje kontrastem, światłocieniem i kompozycją kadru, dzięki czemu nawet statyczne sceny mają napięcie. Czasem tło znika zupełnie, jakby cały świat poza klasą przestał istnieć co nadaje im klaustrofobiczny klimat. Sceny śmierci są brutalne, co warto mieć na uwadze, ale nie chodzi w nich o realizm, a o emocje jakie wywołują ostatecznie w pozostałych. Ma być wstrząsająco i udaje się to przekazać.
Co mi się nie podobało?
Nie da się jednak ukryć, że „Gra w Króla” ma swoje wady. Logika fabuły często się załamuje, a zasady gry wydają się zmieniać w zależności od potrzeb narracyjnych. Nadmiar brutalności chwilami przytłacza i sprawia wrażenie taniego chwytu w celu szokowania. Mamy tu płytko zarysowane postacie drugoplanowe a jest ich sporo. Cała klasa liczy 32 osoby. Nie dowiadujemy się o nich za wiele. Przez to większość uczniów to anonimowe ofiary. Pojawiają się, by zginąć, nie zostawiając po sobie emocjonalnego śladu. Jak pionki do strącenia żeby móc przejść dalej. W efekcie część dramatycznych scen traci ciężar, a śmierć przestaje zaskakiwać. Uważam, że wyjaśnienie źródła gry jest powierzchowne i nie w pełni przekonujące. Należy jednak pamiętać, że to historia zamknięta w zaledwie 5 tomach. Ta forma nie dała możliwości na rozwinięcie wątków czy pogłębienie postaci.

Wydanie mangi
Seria została wydana w formacie A5 w miękkiej oprawie z obwolutą. Każdy tom liczy około 170 stron przez co wygodnie i szybko się czyta. Na obwolucie znajdziecie ilustracje bohaterów. Okładki utrzymano w estetyce horroru i thrillera, dominują na nich mroczne barwy, ekspresyjne twarze bohaterów oraz kontrastowe oświetlenie, które od razu przyciąga wzrok. Pokrywają się one z grzbietem mangi. Na skrzydełku obwoluty znajdziecie zasady gry, w środku mangi natomiast listę uczniów i ich zdjęcia przez co łatwiej się połapać kto jest kim ze względu na ich sporą ilość. Całość cechuje solidna jakość druku i staranne wykonanie, dzięki czemu polska edycja „Gry w Króla” prezentuje się bardzo dobrze zarówno na półce, jak i w trakcie lektury.
Czy polecam „Grę w króla”?
Tak. Jeśli szukacie czegoś na dzisiejszy wieczór lub po prostu historii, która Was wciągnie – zdecydowanie sięgnijcie. Chociaż ma swoje wady, nadrabia ładunkiem emocjonalnym. Jej największą zaletą jest umiejętność budowania napięcia i oddawania ludzkiego strachu w czystej postaci. Ze względu na ciągle przewijające się telefony, manga kojarzyła mi się z „Pamiętnikiem przyszłości” choć tematyka tych mang się istotnie od siebie różni. A przez pełne napięcia sceny rozgrywające się w klasie pomiędzy rówieśnikami pomyślałam też o „Another” i „Przyjacielskich rozgrywkach”, więc jeśli kojarzycie któryś z tych tytułów sprawdźcie „Grę w króla”.
Dziękujemy J.P. Fantastica za egzemplarze do recenzji. Wydawca nie mial wplywu na opinię i treść.


