LEGO Gwiezdne Wojny: Odbuduj Galaktykę: Elementy przeszłości (Opinia bezspoilerowa)
„LEGO Gwiezdne Wojny: Odbuduj Galaktykę: Elementy przeszłości” to kontynuacja serialu z 2024 roku, w której Sig wraz z przyjaciółmi próbuje odnaleźć się w odbudowanym wszechświecie z klocków LEGO. Tym razem bohater postanawia odnaleźć swojego brata Deva, który podąża ścieżką Ciemnej Strony Mocy. Szybko jednak okazuje się, że bracia są prowadzeni do konkretnego punktu przez wizje, za którymi stoi Lord Solitus, złowrogi antagonista z planem przekształcenia całej galaktyki według własnej wizji.
Twórcy zaskoczyli mnie nastrojowością historii, która w porównaniu do poprzedniego sezonu jest znacznie mroczniejsza. Momentami przypomina klimat pierwszej trylogii „Gwiezdnych Wojen”. To przede wszystkim zasługa świetnie napisanego czarnego charakteru. Solitus jest złym do szpiku kości przedstawicielem Ciemnej Strony: bezwzględnym, konkretnym i nieobliczalnym. Nie patyczkuje się z bohaterami, zadaje ostateczne ciosy, potrafi z zimną krwią pozbywać się sojuszników dobra, a przy tym ma armię, którą dowodzi z przerażającą skutecznością. Ma wszystko, aby być pełnoprawnym złym do szpiku gości i być w tym autentycznym, wręcz przerażającym. Jego geneza czyli zerwana więź z mistrzem, długie lata spędzone w pustce jest prosta, ale zaskakująco przejmująca i nie pozostawia wątpliwości z kim mamy do czynienia. Widać też, że twórcy nie bali się pójść w bardziej ponure tony. Bohaterowie często stoją na straconej pozycji, a fabuła nie jest przesłodzona. Bardzo dobrze poprowadzono również postać Deva, który rozdarty jest między mocą a rodziną. Jego niezdecydowanie, kuszenie przez Solitusa i powolne poddawanie się ciemności wybrzmiewa autentycznie, a ich relacja przypomina tę między Anakinem a Palpatinem, co nadaje całej opowieści zaskakującej głębi.

Mimo wszystko serial zachowuje lekki, humorystyczny klimat znany z poprzedniej części. Choć fabuła bywa mroczniejsza, nadal jest tu miejsce na mnóstwo żartów sytuacyjnych, absurdalnie śmiesznych dialogów i masę odniesień do popkultury oraz samego uniwersum „Gwiezdnych Wojen”. Kilka razy śmiałam się na głos, chociażby gdy bohaterowie komentowali akcję słowami „i to się nazywa powrót Jedi i zemsta Sithów w jednym”, albo gdy w zabawny sposób odwoływano się do „Shreka”. Humor trafia zarówno do młodszych, jak i starszych widzów, bo starsi z łatwością wyłapią wszystkie nawiązania. Podobało mi się też to, jak kreatywnie twórcy bawili się światem LEGO, od postaci stylizowanych na BrickHeadz jak Ahsoka, przez statki budowane z klocków w absurdalny sposób upodabniając je do np. bb8, aż po fabularne twisty, w których Maul dowodził mroźnym królestwem w białej kurtce zimowej, a Padmé, C-3PO i R2-D2 stali się… piratami! Do tego pojawiły się postacie znane z gier, jak Darth Revan czy Cal Kestis, co było świetnym ukłonem w stronę fanów, dobrze ogranym fabularnie. Również nie brakowało ciekawych pomysłów, które wnosiły świeże spojrzenie do uniwersum np. uczucia pomiędzy droidami, które zostały ograne na śmiesznie przez dialogi między nimi, ale… miały w sobie nutkę czegoś autentycznego.
Całość dopełniają epickie sceny walk, zarówno pojedynki na miecze świetlne, jak i kosmiczne bitwy pełne wybuchów, poświęceń i kompletnie szalonych decyzji bohaterów. Były momenty tak cudownie absurdalne, że trudno byłoby je sobie wyobrazić w aktorskich „Gwiezdnych Wojnach” np. R2-D2 szabrujący pojazdy kosmiczne za pomocą własnych działek rakietowych. Ale to pojedynki na miecze świetlne zapamiętam najlepiej ze względu na złożone choreografie czy skalę mocy wykorzystywaną do rzucania coraz bardziej złożonymi konstruktami – sceny były do tego stopnia dopracowane, że godnie prezentowały się na tle aktorskich adaptacji (nawet lepiej w pojedynczych przypadkach).

Jedynie zakończenie trochę mnie rozczarowało… W pewnym momencie twórcy przypomnieli sobie, że to wciąż serial skierowany do młodszych widzów, przez co kilka wątków zostało domkniętych w zbyt optymistyczny, a nawet nieco naciągany sposób. Motyw miłości, który znamy aż za dobrze z najnowszych filmów, nieco osłabił powagę niektórych postaci w swojej stanowczości, nawet jeśli humor i zgranie bohaterów trochę to ratowały.
Dziękujemy Disney+ za dostęp. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.


