Współpraca reklamowa

Niedokończone opowieści Śródziemia i Númenoru (Opinia bezspoilerowa)

Niedokończone opowieści Śródziemia i Númenoru” to sierpniowa premiera od wydawnictwa Zysk i S-ka, która jest wydana z bogato zdobionymi ilustracjami. W książce tej znajdziemy zbiór opowiadań, które przybliżają nam ważnych bohaterów takich jak Tuor, Túrin, Aldarion, Galadriela, Celeborn oraz Pięciorga Czarodziejów, jeźdźców Rohanu czy Czarnych Jeźdźców. Oczywiście to nie wszystko. Zapraszam na wrażenia z przeczytanej książki.

Co mi się podobało w książce

fot. Serialomaniak/Zysk i S-ka

Odkąd za dzieciaka obejrzałam filmy Petera Jacksona zakochałam się w Śródziemiu. Nigdy jednak nie zdecydowałam się na przeczytanie książek od J.R.R. Tolkiena. Gdy zobaczyłam, że wydawnictwo wydaje kolejną od tego autora, zdecydowałam, że teraz albo nigdy. Co prawda byłam pewna obaw czy zrozumiem większość treści i czy język oraz styl, którym jest napisana powieść nie będzie dla mnie za trudna. Na szczęście nie miałam racji, ponieważ syn mistrza fantasy wprowadza czytelnika do poszczególnej historii. Tak więc dowiemy się kiedy zrodził się pomysł na jej napisanie, z jakich elementów autor zrezygnował czy w jakim czasie dokładnie osadzona jest historia. Niektóre z nich niestety nie zostały ukończone przez co oczywiście ubolewam ponieważ „o Tuorze i jego przybyciu do Gondoliu” zakończyła się w tak ciekawym miejscu, że chce się więcej. Wrażenie robi opis Gondolinu (poszczególne Bramy, które dzielą królestwo na strefy). Książka jest podzielona na cztery części, które odpowiadają każdej erze. Zatem w pierwszej mamy wspomnianą przed chwilą powieść o Tuorze oraz moją ulubioną z całej książki ” Narn i Hin Húrin. Opowieść o dzieciach Húrina”. Losy Túrina i jego sióstr: Nienor i Urweny są jedną z najtragiczniejszych opowieści jakie czytałam. Niezwykły splot wydarzeń prowadzi do nieszczęśliwego zakończenia. Może nam się wydawać, że nad rodziną krąży klątwa. Nie jestem fanką szczęśliwych zakończeń, więc nic dziwnego, że ta historia podobała mi się najbardziej.

Zaciekawiła mnie również historia Aldariona i Erendis, która jak wspomniał autor „była najmniej dopracowana ze wszystkich w tym zbiorze”. Jest to opowieść o niepokornej duszy syna następcy króla Númenoru, którego to pierwszą miłością było morze i dalekie podróże. Motyw drogi to mój ulubiony w popkulturze a dzieła J.R.R. Tolkiena są nimi naszpikowane. Każdy przed czymś ucieka, próbuje odnaleźć swój cel, swoje powołanie. Opowieść jest tak interesująca, że nie można się od niej oderwać.

Przeglądając spis treści natrafiłam na rozdział „Pogoń za Pierścieniem” z Trzeciej Ery. Od razu wiedziałam, że nie będę mogła doczekać się momentu aż przeczytam coś o Nazgûlach, Gollumie, Sarumanie oraz Gandalfie. Czarni Jeźdźcy to moi ulubieni bohaterowie zaraz obok Sama, Gandalfa i Aragorna więc rozdział mimo tego, że nie jest długi to jest bardzo satysfakcjonujący. Przejdźmy do ostatniej Ery w której znajdziemy opowieść o Drúedainach i Istarich. Czy to są potrzebne historię? Jak najbardziej. O Istarich wiemy niewiele a tutaj autor przybliżył nam jakie miejsca w Zakonie zajmowali poszczególni Czarodzieje, czym się zajmowali i jaki mieli stosunek do Saurona.

Fot. Serialomaniak/Zysk i S-ka

Co mi się nie podobało w książce

Żeby nie było tak kolorowo przejdźmy teraz do części, która nie przypadła mi do gustu. Uwielbiam filmową i serialową (o dziwo) Galadrielę więc zdziwiłam się, że jej książkowa historia niczym mnie nie zaskoczyła. Na tle innych opowiadań jej historia wydawała mi się zwyczajnie nudna. Czytałam, starałam się i pomimo tego, że w myślach wyobrażałam sobie fantastyczną Cate Blanchett to nie mogłam się wkręcić w jej historię.

Wydanie

Wydanie ubarwione jest pięknymi ilustracjami. Załączam wam trzy, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Jest to Númenor, wędrówka Istarich i Nazgûl, który jak dla mnie mógłby być oprawiony w ramkę i powieszony na ścianie. W książce znajdziemy kilkanaście takich ilustracji, które zdobią najważniejsze opowiadania. Znajdują się tu przypisy, które dla takiego laika jak ja były bardzo pomocne. Na samym końcu też kilkudziesięciu stronicowy indeks z najważniejszymi wyrażeniami. Okładka jest spójna z widocznym tytułem i nazwiskami ilustratorów. Podoba mi się ilustracja chociaż wolałabym na niej zobaczyć wędrujących Czarodziejów. Zawsze to oni kojarzyli mi się z Władcą Pierścieni. Tekst jest napisany czytelną czcionką. Dodatkowo kolor kartek jest przyjemny. Te mają żółtawy odcień i jest to na pewno bardziej komfortowe dla oczu niż biały odcień papieru.

fot. Serialomaniak/Zysk i S-ka

Podsumowanie

„Niedokończone opowieści Śródziemia i Númenoru” to ciekawa pozycja dla fanów Śródziemia. Wydanie zawiera piękne ilustracje, które na pewno trafią w wasz gust. Była to moja pierwsza styczność z pisaną twórczością J.R.R. Tolkiena, więc miałam obawy czy na pewno zrozumiem wyrażenia czy też zawiły język jakim posługuje się autor. Nawet nie wiecie jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że tekst jest prosty i przystępny dla takiego czytelnika jak ja. Ta książka zdecydowanie zachęciła mnie, żeby sięgnąć po wcześniejsze powieści Tolkiena.

Dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka za przesłanie egzemplarza recenzenckiego. Wydawnictwo nie miało wpływu na opinie i tekst.