Gry serialoweWspółpraca reklamowa

Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba – The Hinokami Chronicles 2 (Opinia)

Demon Slayer: Kimetsu no Yaiba – The Hinokami Chronicles 2” to kontynuacja wydanej w 2021 roku gry, a jednocześnie adaptacja jednego z najpopularniejszych anime ostatnich lat. Tytuł odtwarza wydarzenia z kolejnych sezonów. Od dramatycznych poszukiwań zaginionych kobiet w Yoshiwarze u boku Tengena Uzuiego, aż po trening pod okiem Filarów po wyczerpującej walce z Filarami Mgły i Miłości.

Jako fan anime byłem zadowolony, że gra oddała niemal te same emocje, zarówno pod kątem narracji, jak i samej rozgrywki. Fabuła jest podana w skondensowanej formie, rozdział po rozdziale , co sprawia, że skupia się na sednie wydarzeń. Dzięki temu uniknięto zbędnych wątków, które w anime czasem wydłużały tempo. Tutaj akcja posuwa się szybko naprzód, co dodatkowo podkreśla powagę sytuacji i wzmacnia dynamikę pojedynków. Walki nie są przeciągane, a rozwiązanie konfliktów przychodzi w odpowiednim momencie, chyba że przeciwnik ma ukryty atut w rękawie. Pomiędzy starciami poznajemy też retrospekcje bohaterów, wplecione w fabułę z wyczuciem i bez sztuczności. Bardzo dobrze wypadły przejścia między filmikami a walkami. Niemal płynne, z minimalnym czasem ładowania, co utrzymuje immersję i spójność opowieści. Podobały mi się także sekwencje QTE, które prostym sposobem pozwalały poczuć emocje walki. Kiedy trzeba było dłużej przytrzymać przycisk, miałem wrażenie, że sam wkładam dodatkową siłę w starcie.

fot. Gry-online.pl

Pod względem mechaniki gra przypomina bardziej cykl gier o Naruto niż o Bleach. Walki rozgrywają się na wyznaczonych arenach, kamera podąża za postacią w dynamiczny, czytelny sposób, a każdy bohater ma wachlarz ataków, możliwości szybszego przemieszczania się i zestaw specjalnych zdolności. Dzięki prostym kombinacjom można je łatwo wywołać, a do tego dochodzą czasowe wzmocnienia, pomocnicy w walce i efektowne ataki kończące. Twórcom udało się zachować dynamikę znaną z anime, a walki są ekspresyjne, pełne energii. Niemal tak, jakby człowiek pił mocną kawę z ekspresu i od razu czuł przypływ adrenaliny. Balans postaci jest dobrze wyważony, co sprawia, że żadna z nich nie dominuje przesadnie. Warto też wspomnieć o starciach z demonami w trybie fabularnym. Ich ataki potrafiły obejmować całe obszary areny, co zmuszało do myślenia i uniemożliwiało powtarzalność. Nawet pozornie prosty pojedynek mógł zakończyć się przegraną przy chwilowej nieuwadze.

Oprawa audiowizualna stoi na wysokim poziomie. Widać, że twórcy świadomie przełożyli styl anime na grę. Walki i filmiki generowane na silniku są spójne wizualnie, nie widać tu różnic jakościowych, które raziły chociażby w grach o Bleach. Grafika jest czysta, pełna detali, a muzyka zaczerpnięta z anime doskonale podkręca tempo i dramatyzm starć, jednocześnie przywołując klimat znany z seansu serialu.

fot. Gry-online.pl

Nie obyło się jednak bez słabszych stron. W grze dostępnych jest około 40 postaci i choć to solidny wynik, lepszy niż w pierwszej części, brakuje w nim bohaterów z poprzedniej odsłony. Dodatkowo roster jest sztucznie rozdmuchany np. Tanjiro ma aż trzy różne wersje, które spokojnie mogły być rozwiązane w ramach systemu transformacji podczas walki. Drugim problemem są fragmenty między filmikami, w których można swobodnie poruszać się po terenie, wykonywać misje poboczne i zbierać walutę. Pomysł brzmi dobrze, ale wykonanie pozostawia niedosyt. Obszary są niewielkie, interakcje ograniczone, a same zadania poboczne krótkie i mało angażujące. Owszem, raz z ciekawości przemierzyłem całą lokację, by nacieszyć się klimatem, ale dominowało poczucie sztucznej pustki.

Dziękujemy CENEGA za grę. Dystrybutor nie miał wpływu na opinię i tekst.