Recenzje serialiWspółpraca

Star Trek: Nieznane nowe światy – Sezon 3 (Opinia bezspoilerowa)

Trzeci sezonStar Trek. Nieznane nowe światy bezapelacyjnie zaczyna się z przytupem, utrzymując wysoki poziom i oferując widzom solidną dawkę akcji, emocji oraz przede wszystkim ogromny szacunek dla dziedzictwa marki. Poniżej przedstawiam moje wrażenia z pierwszych czterech odcinków nowego sezonu oraz refleksje na temat tego, co mogą oznaczać dla przyszłości tej produkcji. My mieliśmy przyjemność obejrzeć pierwsze cztery odcinki na podstawie których dzielimy się wrażeniami.


Odcinek 1 – Hegemony, Part II

Fot. Paramount+

W pierwszym odcinku wracamy bezpośrednio do centrum wydarzeń, które pozostawił po sobie dramatyczny finał drugiego sezonu. Kapitan Pike podejmuje śmiałą i ryzykowną misję ratunkową za liniami wroga, by uratować członków załogi uwięzionych przez Gornów. Epizod znakomicie balansuje między poczuciem zagrożenia, napięciem, intensywną akcją a intymnymi relacjami w obrębie załogi. Twórcom po raz kolejny udało się uchwycić to, co najlepsze w Strange New Worlds: świetne dialogi, emocjonalną głębię i doskonale rozpisane postacie. Każdy bohater ma swoje miejsce i moment, a decyzje Pike’a rzucają cień na jego przyszłe wybory.


Odcinek 2 – Wedding Bell Blues

Fot. Paramount+

Podczas obchodów stulecia Federacji na pokładzie Enterprise dochodzi do zamieszania spowodowanego pojawieniem się nieproszonego gościa, który wprowadza lekki chaos i ślubne dzwony zaczynają bić dla Spocka i Chapel. Drugi odcinek to przyjemna odskocznia po pełnym napięcia otwarciu sezonu. Twórcy znów stawiają na to, co ta seria robi najlepiej, zabawę konwencją i lekki humor wpisany w uniwersum. Choć motyw niespodziewanych gości na pokładzie nie jest niczym nowym w świecie Treka, odcinek ogląda się z dużą przyjemnością. Ethan Peck kolejny raz udowadnia, że był świetnym wyborem do roli Spocka, wnosi do postaci świeżość i nowy sznyt, nie tracąc przy tym szacunku do jej klasycznego dziedzictwa.


Odcinek 3 – Shuttle to Kenfori

Fot. Paramount+


Kapitan Pike i doktor M’Benga wyruszają na niebezpieczną misję na planetę Klingonów w poszukiwaniu lekarstwa, które może ocalić Batel. To odcinek utrzymany w klimacie sci-fi z wyraźnymi elementami horroru i napięcia psychologicznego. W tle pojawia się motyw przypominający The Last of Us, infekcja, nieznane zagrożenie i walka z czasem. Szczególnie wyróżnia się relacja między M’Bengą a Pike’em, intymna, pełna wzajemnego zaufania i niedopowiedzeń. To przykład na to, że nawet z klasycznej „misji ratunkowej” można wyciągnąć świeże, angażujące i emocjonalnie silne historie.


Odcinek 4 – A Space Adventure Hour

Fot. Paramount+


LaʼAn testuje prototyp holodecku i wkracza do świata fikcyjnej detektywistycznej przygody, wcielając się w swoją ulubioną bohaterkę rodem z klasycznych kryminałów.
Odcinki osadzone w holodecku zawsze były moimi ulubionymi a ten to prawdziwa perełka: pełna fan‑service’u, metatekstowego humoru i hołdu dla klasycznych odsłon Star Treka. To odcinek z przymrużeniem oka, ale jednocześnie z ciekawą zagadką, stylem noir i doskonałymi rolami. Aktorzy mają tu prawdziwe pole do popisu, szczególnie Paul Wesley, który jako postać z holodecku parodiuje w świetnym stylu klasyczne ikony. Jego występ jest zabawny, przerysowany i pełen wdzięku, dokładnie taki, jakiego wymaga ta konwencja. Co ważne, epizod nie tylko bawi, ale też rozwija relację LaʼAn i Spocka, której emocjonalną głębię widzieliśmy już wcześniej, zwłaszcza w drugim odcinku.

Fot. Paramount+

Ogólne wrażenia:

Wszystko wskazuje na to, że trzeci sezon „Strange New Worlds” zapowiada się na naprawdę udany projekt. Pierwsze odcinki postawiły poprzeczkę wysoko i mam nadzieję, że serial utrzyma ten poziom do samego końca. Jedyną rzeczą, którą mogę lekko zarzucić twórcom, jest zbyt szybkie przejście i nadmierne skupienie się na relacji w życiu Spocka. Moim zdaniem ten wątek został poprowadzony dość pospiesznie, co odbiera trochę głębi obu tym relacjom. Nie dostrzegam powodu, dla którego twórcy zdecydowali się tak nagle połączyć oba wątki, jeden ledwo się kończy, a drugi zaczyna się zbyt gwałtownie, co wpływa na ich naturalny rozwój. Niemniej jednak, wątek LaʼAn i Spocka naprawdę dobrze mi się oglądało, w przeciwieństwie do ciągle męczącego mnie już wątku z Chapel. „Strange New Worlds” to produkcja, która świetnie radzi sobie, stojąc na własnych nogach a jednocześnie nieustannie okazuje szacunek dla klasyki i całego uniwersum Star Treka. Nawiązania, smaczki i rozwój postaci sprawiają, że zarówno nowi widzowie, jak i wieloletni fani mają tu coś dla siebie. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki. Wraz z załogą Enterprise dalej odkrywamy kosmos i jak zawsze: Śmiało podążajmy tam, gdzie jeszcze nikt nie dotarł.

Dziękujemy SkyShowtime za wcześniejszy dostęp do serialu. Platforma nie miała wpływu na opinię i tekst.