Game of Thrones: Kingsroad (Opinia)
„Game of Thrones: Kingsroad” jest nową grą MMORPG w darmowym modelu, której wydarzenia rozgrywają się około czwartego sezonu „Gry o Tron”. W grze tworzymy własną postać, powiązaną z jednym z rodów z północy, i aktywnie uczestniczymy w konflikcie o Winterfall. Na swojej drodze spotkamy mnóstwo postaci znanych z serialu, jak Jon Snow, popularne lokalizacje, a także szerzej zwiedzimy rozległe ziemie, które nie zostały ukazane w serialu.

Gra miała swoją premierę 21 maja na urządzeniach mobilnych oraz komputerach stacjonarnych. Sceptycznie podchodziłem do tytułu, widząc jego dostępność na urządzeniach mobilnych i możliwe ograniczenia z tym związane, ale skusiły mnie przytłaczająco pozytywne opinie. Gra na komputerach bardzo dobrze prezentuje się pod kątem audiowizualnym, oferując ścieżkę dźwiękową ze znanymi rytmami z serialu, jak i zupełnie nowymi utworami zachowującymi klimat, przez co rozpływałem się, przemierzając ziemie od punktu A do punktu B. Od strony graficznej mamy tu co prawda grafikę sprzed kilku lat, charakterystyczną dla ery PS4, ale nadal jest to grafika wysokiego poziomu, w której szczegółowo odtworzono budowle architektoniczne, a także mnóstwo pejzaży i zróżnicowanych terenów. Od pokrytej śniegiem ziemi po cieplejsze klimaty i można momentami zapatrzeć się na piękne widoki. Miejsca znane z serialu są bardzo dobrze odwzorowane i można w nich poczuć piękny przepych. Szkoda, że nie wszędzie możemy się dostać. Co chwilę napotykałem w grze niewidzialne blokady, które uniemożliwiały mi wskoczenie w pewne miejsca, które teoretycznie były dostępne (moja postać doskakiwała tam). Wpływało to minimalnie na immersję, ponieważ czułem, że choć świat jest duży, to jednak ograniczony tam, gdzie nie powinien. Gra dobrze prezentuje się na najwyższych ustawieniach graficznych, ale mimo mocnego sprzętu musiałem je zmniejszyć, ponieważ spadała optymalizacja. Dopiero na średnich ustawieniach optymalizacja była płynna, a liczba klatek stabilna, co było szczególnie odczuwalne w systemie walki.

Walka przerosła moje oczekiwania, ponieważ oferuje dość sporo opcji. Możemy zadawać lekkie uderzenia, mocniejsze, blokować, płynnie obiegać przeciwnika. Atakujemy z bliska, również z daleka, a każda z trzech klas ma swój zestaw umiejętności odblokowywany wraz z poziomem postaci, dzięki czemu możliwości jest cała masa. Czas reakcji jest błyskawiczny, a zadawany cios odczuwalny. Uzupełnia się to bogatym drzewkiem umiejętności, gdzie możemy rozwijać naszą postać w różnych kierunkach, osobno umiejętności, przez co mamy przytłaczającą ilość opcji rozwoju. Do tego stopnia, że głowa boli, kiedy próbuje się wszystko ogarnąć.

O ile gra oferuje rozległy rozwój umiejętności, tak gorzej jest z kreacją postaci. Twórcy oferują dość skromną liczbę funkcji do stworzenia unikalnego awatara, przez co wielu spotykanych graczy na początkowych poziomach ma łudząco podobne postacie, o ile nie identyczne, zależnie od wyboru klasy. Sytuację nieco ratują skiny strojów, które odtwarzają ubiór znany z serialu, ale są płatne, a ceny nie należą do niskich, przez co nie zdecydowałem się na nie. A skoro mowa o mikropłatnościach, to jest ich zatrważająco wiele. Sklepik pęka w szwach i możemy spotkać się z nimi po wielu stronach. Od wyboru kostiumu dla naszej postaci czy innego wierzchowca, po waluty mogące przyspieszyć pewne procesy czy szybsze przemieszczanie się po mapie, o ile nie mamy trochę złota w skrzyni.

Fabuła świetnie oddaje klimat serii, a każde spotkanie znanej postaci wywoływało uśmiech na twarzy. Wrażenia rosły, dając poczucie wpływu na przebieg historii, ponieważ w grze dostępne są opcje wyboru dialogów i podejmowania decyzji. Ciężko mi natomiast ocenić, na ile te wybory faktycznie kształtują świat, ale może to być pewna iluzja, ponieważ przemierzając świat spotykałem zdarzenia, które wydawały się losowe, ale… po powrocie do nich po dłuższym czasie nic się nie zmieniało, postacie nadal na mnie czekały. Dość dobrze wypadają same misje, które unikają tanich schematów znanych z gier MMORPG. Główna kampania to wielogodzinna przeprawa z zaskakującymi decyzjami bohaterów, a pomniejsze zadania również są fabularyzowane. Nawet zwykłe zadanie typu „przynieś mi pięć królików” miało wątek, w którym pomagaliśmy kilku zwiadowcom i odkrywaliśmy pewien sekret, a przy takim zadaniu mogliśmy wykorzystać dodatkowe funkcje postaci jak skradanie się czy podświetlane elementy śledztwa do ukazywania poszlak (te przydają się również przy logicznych zagadkach, których co prawda nie jest wiele, ale różnicują aktywności).

Gra jest bardzo przystępna, ponieważ tłumaczy podstawy świata, a nacisk na rozgrywkę solową sprawia, że nie odczuwałem presji czasu podczas grania. Nawet jeżeli przez tydzień nie grałem, nie miałem poczucia, że coś mi umknęło, ponieważ misje mogę wykonywać samemu, bez potrzeby angażowania innych graczy. Innych graczy spotykamy wyłącznie w miastach i tam możemy nawiązać party, żeby wspólnie przemierzać świat, dołączyć do gildii (słaby element przez ich mikroskopijność) czy razem eksplorować dungeony. I ten element powoduje, że momentami nie miałem pojęcia, czy gra rzeczywiście chce być MMORPG, ponieważ aktywności z innymi graczami wydawały się bezcelowe np. dungeony to wyłącznie walka z jednym bossem, którego spotykamy zaraz po wejściu na mapę; spotykamy graczy w mieście, ale większej interakcji z nimi nie ma poza podstawowymi funkcjami; obecność innych graczy nie jest konieczna do wypełniania zadań, bo te są dostosowane do solowej rozgrywki.


